Konsekwencje spraw podatkowych ciągną się latami, w czym aktywny udział mają organy skarbowe i sądy administracyjne. Wynik postępowania, które zafundował nam fiskus, jest równie nieznany jak meandry rzeki, którą pokonujemy łódką.
Droga do sprawiedliwości jest długa i kręta i to niezależnie, czy kończy się na etapie organów podatkowych, czy przed WSA lub NSA. Jednocześnie wynik sprawy może o 180 stopni zmienić się w każdej z tych instytucji. Biorąc pod uwagę, że przed NSA średnio trzeba czekać dwa lata na załatwienie sprawy, nawet najbardziej cierpliwym mogą puścić nerwy, a najbardziej wytrwali stracą nadzieję.
Jeśli tak ma wyglądać system sądownictwa w jednym z krajów UE, to pozostaje już tylko wiara w opatrzność, bo na sędziów nie ma co liczyć. Dużo się mówi o standardach unijnych w różnych aspektach, ale zapomina się o terminach załatwiania spraw podatkowych. Zwykli podatnicy za nieterminowe rozliczenia otrzymują kary, ale taki przymus nie obowiązuje już w drugą stronę. Pytanie: jaka to sprawiedliwość, która wybiórczo traktuje obywateli?
Składając skargę, chcemy jak najszybciej sprawę wygrać, a przede wszystkim odzyskać wpłacone fiskusowi pieniądze. Tymczasem sprawy ciągnące się latami uniemożliwiają dostęp do naszych finansów. Co prawda w razie wygranej dostaniemy je z odsetkami, ale kogo stać na zamrożenie kapitału na te kilka lat.
Nic dziwnego, że powstają różnego rodzaju stowarzyszenia i organizacje zrzeszające podatników. W kupie siła, więc chcą oni występować pod jednym szyldem. I to jest może sposób na szybsze załatwienie sprawy, a jednocześnie na solidarne występowanie przed instytucjami i organami publicznymi, które wprawiają w ruch biurokratyczną machinę.