Na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego czeka się ponad półtora roku. I według sądu nie jest to przewlekłość, lecz wynik ogromnej liczby spraw
NSA postanowieniem z 8 maja 2012 r. (sygn. akt II FPP 3/12) oddalił skargę podatnika, który twierdził, że wyznaczenie przybliżonego terminu sprawy po upływie blisko 24 miesięcy od daty wpływu sprawy do NSA wskazuje na przewlekłość postępowania. Sąd nie uznał jego argumentów, że tak długi czas oczekiwania na sprawę wpływa na jego straty finansowe – musiał zaciągnąć 20 tys. zł kredytu. W sprawie podatnik otrzymał niekorzystną interpretację w zakresie opodatkowania sprzedaży nieruchomości za 2010 rok. Dyrektor izby skarbowej w Warszawie w interpretacji wydanej w grudniu 2010 roku uznał, że trzeba płacić podatek od całego uzyskanego przychodu, a nie wyłącznie od dochodu.
Podatnik, aby uniknąć ewentualnej kontroli urzędników i naliczania odsetek za błędne rozliczenie, zastosował się do tej interpretacji, jednak zaskarżył ją do sądu i sprawę wygrał. Sąd wojewódzki w sierpniu 2011 roku uchylił interpretację. Po takim rozstrzygnięciu można było wnioskować o nadpłatę podatku. Wyrok jednak nie uprawomocnił się, bowiem w listopadzie 2011 roku do NSA trafiła skarga kasacyjna złożona przez izbę skarbową. W tym samym miesiącu w NSA nadany został bieg sprawie. Pod koniec marca 2012 roku podatnik wysłał e-mail do Wydziału Informacji Sądowej NSA z wnioskiem o określenie przybliżonego terminu na rozpoznanie sprawy. Dowiedział się, że taki termin przypada na III kwartał 2013 r., czyli blisko 2 lata od chwili wpłynięcia sprawy do sądu.
Statystyka sądowa
Artur Horain, radca prawny, w kancelarii A. Horain i L. Cieloch przyznaje, że po lekturze uzasadnienia postanowienia ma mieszane odczucia, czy NSA nie stał się niewolnikiem statystyki.
– Czy gdyby przeciętny statystyczny czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy przez ten sąd wzrósłby, to też można byłoby oddalić skargę na przewlekłość postępowania? Czy sama statystyka wyznacza standardy pracy sądów? – pyta retorycznie Artur Horain.
Z informacji, jakie „DGP” otrzymała od NSA, obecny czas na wyznaczenie rozprawy przed tym sądem w Izbie Finansowej wynosi średnio 16 miesięcy. Krócej na rozprawę czeka się w Izbie Ogólnoadministracyjnej i Izbie Gospodarczej – około 14 miesięcy. Zgodnie z regulaminem wewnętrznego urzędowania NSA, sprawy rozpatrywane są zgodnie z kolejnością wpływu. Szybciej rozpatrywane są np. dotyczące zasad prowadzenia polityki rozwoju czy związane z przygotowaniem finałowego Euro 2012 r.
W drodze wyjątku pewne sprawy mogą być przyspieszone na podstawie zarządzenia prezesa Izby. Możliwość taką, w uzasadnionych przypadkach, przewiduje par. 49 ust. 2 regulaminu wewnętrznego urzędowania NSA ustanowionego uchwałą Zgromadzenia Ogólnego Sędziów NSA z 8 listopada 2010 r. (M.P. nr 86, poz. 1007).
Zdecydowanie krótszy w każdej z izb jest też okres oczekiwania na wyznaczenie terminu posiedzenia niejawnego – około 1 miesiąca, które to podnoszą na korzyść statystki sądowe.
Gra o podatek
Długie oczekiwanie na rozstrzygnięcie sądu powoduje dla podatników różne skutki.
Mariusz Marecki, partner w Kancelarii Paczuski, Taudul, Korszla, Grochulski, podkreśla, że w sprawach dotyczących wymiaru podatku w określonej wysokości, na poziomie sądu zazwyczaj wpłata już nastąpiła. Dolegliwość podatnika polega więc głównie na braku możliwości dysponowania swoimi pieniędzmi. Trzeba jednak pamiętać, że po wygranej można odzyskać niesłusznie zapłacony podatek z odsetkami.
– Są więc i tacy podatnicy których stać na podejście do przewlekłego postępowania sądowego jak do gry, w której wygrana ulega nieustannemu podwyższaniu. Inni natomiast cierpią z powodu niemożności zaspokojenia życiowych potrzeb czy braku możliwości lepszego wykorzystania swoich środków – dodaje Mariusz Marecki.
Ekspert wskazuje jednocześnie, że w sprawach o interpretacje podatkowe, szczególnie co do stanów przyszłych, około 3-letni w sumie okres oczekiwania na ostateczne stanowisko organu, po przejściu przez dwie instancje sądowe, często podważa sens występowania z wnioskiem.
Możliwe zmiany
Pojawiają się poglądy, że rozwiązaniem problemu długiego oczekiwania na zakończenie sprawy podatkowej byłoby ograniczenie prawa do skargi kasacyjnej. Do tego należy podchodzić jednak bardzo ostrożnie.
Mariusz Marecki mówi, że długość postępowania jest jednak w pewnym stopniu efektem instytucji zasadniczo dobrze przyjmowanych przez podatników, jak dwuinstancyjność postępowania sądowego i szeroka możliwość występowania z wnioskami o interpretacje i ich sądowej kontroli. Ograniczenie wpływu skarg kasacyjnych zapewne znacznie by poprawiło sytuację, ale zaraz spotkałoby się z krytyką jako zamach na dwuinstancyjność sądownictwa.
– Ratunku upatrywałbym raczej w lepszej organizacji pracy sądów, ale i większej przejrzystości i stabilności prawa podatkowego. Przy rozbieżnych interpretacjach, zarówno organów podatkowych, jak i sądów, trudno się dziwić, że każdy chce spróbować prowadzić sprawę do końca, licząc, że może gdzieś uda się przeforsować korzystne rozstrzygnięcie – dodaje Mariusz Marecki.
Również Artur Horain jest zdania, że liczne przykłady orzeczeń NSA uchylających rozstrzygnięcia sądów wojewódzkich wskazują, że istnienie drugiej instancji sądowo administracyjnej jest konieczne.
Niektóre postulaty wskazują na celowość zmian ograniczających rozpoznawanie skarg kasacyjnych tylko do przypadków precedensowych, tak jak to zazwyczaj ma miejsce w przypadku rozpoznawania kasacji przez Sąd Najwyższy np. w postępowaniu cywilnym. Jednak i to rozwiązanie jest wątpliwe.
Według Artura Horaina, po pierwsze sprawy cywilne, które w końcu trafiają do Sądu Najwyższego, mają za sobą już dwie instancje merytoryczne, a wyrok drugiej z nich jest już prawomocny i wykonalny. Po drugie, czy aby nie zajdzie zatem sytuacja, w której i tak przeważająca większość skarg kasacyjnych dotyczyć będzie zagadnień precedensowych. Wynika to przecież z ilości zmian w prawie administracyjnym, zarówno proceduralnym, jak i materialnym.
– Skoro sądy administracyjne są powołane do kontroli administracji, chroniąc obywateli przed błędami władzy, to czy nie najlepszym rozwiązaniem jest pozbawienie właśnie władz prawa do skargi kasacyjnej, a pozostawić taką możliwość jedynie dla obywateli? – zastanawia się Artur Horain.
Zbigniew Błaszczyk wskazuje jednak, że największym problemem jest brak stabilizacji prawa, a gdyby orzeczenia zapadały np. po 6 miesiącach od złożenia skargi, to z pewnością linia orzecznicza byłaby jeszcze mniej trwała. Ponadto konstytucyjnie zapewnione postępowanie dwuinstancyjne musi jednak dotyczyć obydwu stron każdego postępowania. Znaczna liczba skarg wpływających do NSA nie może mieć wpływu na prawo do ich składania.