Urzędnicy skarbowi znaleźli świetny sposób, jak szybko i skutecznie sprawdzić wykorzystanie służbowych samochodów przez pracowników. Chodzi o ustalenie, czy taki pojazd służy zatrudnionemu do celów prywatnych.
Mechanizm jest prosty: pracownik fiskusa przychodzi na kontrolę do firmy. Pyta szefa, czy zatrudnione osoby jeżdżą firmowymi autami. Gdy odpowiedź jest twierdząca, urzędnik pyta, czy ten sam pracownik może używać pojazdu również prywatnie. Tu zazwyczaj pada odpowiedź, że nie.
Ale przecież urzędnik nie może, ot tak, po prostu uwierzyć przedsiębiorcy. Stosuje więc fortel. Przychodzi do siedziby spółki tuż przed zamknięciem. Skrupulatnie liczy samochody na parkingu. Gdy któregoś brakuje, prosi o listę pracowników, którzy nie zdążyli dotrzeć do firmy.
Następnego dnia urzędnik od rana gości u przedsiębiorcy i wzywa na świadków pracowników, którzy pracowali do późnych godzin wieczornych i nie odstawili służbowych aut na firmowy parking. I tu zaczynają się schody.
– Pracownicy zaskoczeni wezwaniem ze skarbówki w ogniu pytań często przyznają, że wykorzystują auto służbowe prywatnie w dowolnym zakresie. Niektórzy posuwają się do szczegółowych opisów, że pojechali takim samochodem na urlop, wożą dzieci do szkoły, a przy okazji załatwiają sprawy dla firmy – żali się w rozmowie z nami przedsiębiorca z Wrocławia.
Gdy urzędnik dostaje na tacy takie informacje, zaciera ręce. W decyzji po kontroli spokojnie może określić wysokość nieodpłatnych świadczeń na rzecz pracownika. Szef od takiego prezentu powinien pobrać podatek. Gdy tego nie robi, za zatajanie informacji o dochodach i uszczuplanie kasy państwa może dodatkowo zapłacić grzywnę.
Za swoje roztargnienie również pracownik musi później słono płacić. Gdy tylko przyzna się, że samochodu używał często i chętnie poza służbowymi wyjazdami, inspektorzy mogą przystąpić do zasadniczej części swojego zadania: wymierzenia dodatkowego podatku. A ten wyliczają od cen obowiązujących w danym mieście za wynajęcie podobnego samochodu na taki czas, do jakiego przyznał się w trakcie kontroli skarbowej naiwnie pracownik.
Jeśli np. potwierdził, że samochodem firmowym przejeżdża całe weekendy, to już można policzyć minimum 8 dni użytkowania auta należącego do firmy w celach prywatnych za każdy miesiąc. Jeśli wziąć pod uwagę, że średnia cena wynajęcia samochodu osobowego to 75 – 200 zł za dobę, to w jednej chwili pensja pracownika wzrasta o 600 – 1600 zł.
Od tego trzeba zaś zapłacić od 100 do 280 zł dodatkowego podatku. I to przy założeniu, że dochody pracownika mieszczą się w pierwszym najniższym przedziale skali podatkowej. Gdy samochód jest większy i tym samym bardziej wartościowy, koszty kontroli robią się wyższe (za wynajęcie niektórych pojazdów płaci się nawet 500 zł za dobę).

Pracownik, jeżdżąc prywatnie służbowym autem, uzyskuje przychód

Pracownik skarbówki przychodzi na kontrolę do firmy. Pyta szefa, czy pracownicy jeżdżą służbowymi samochodami. Gdy odpowiedź jest twierdząca, urzędnik pyta, czy ten sam pracownik może takiego auta używać prywatnie. Tu zazwyczaj pada odpowiedź, że nie.
Ale przecież urzędnik nie może, ot tak, po prostu uwierzyć przedsiębiorcy. Stosuje więc pewien fortel. Przychodzi do siedziby spółki tuż przed jej zamknięciem. Skrupulatnie liczy samochody na parkingu. Gdy któregoś brakuje, prosi o listę pracowników, którzy nie zdążyli dotrzeć do firmy.

Używanie służbowego samochodu może kosztować nawet 280 zł miesięcznie

Następnego dnia urzędnik od rana gości u przedsiębiorcy i wzywa na świadków pracowników, którzy pracowali do późnych godzin wieczornych i nie zdążyli odstawić służbowych aut. I tu zaczynają się schody.



Powstanie przychodu

Podatnicy wykorzystujący samochody służbowe do celów prywatnych powinni wykazywać z tego tytułu podlegający opodatkowaniu przychód ze stosunku pracy. Niestety przepisy nie precyzują, jak go ustalić. W związku z tym fiskus proponuje określanie przychodu z tego tytułu na podstawie cen stosowanych przez wypożyczalnie aut na danym terenie.
– Przychód powinien odpowiadać rzeczywistej wartości uzyskiwanego świadczenia. Z pewnością za nieuzasadnione należy uznać jego szacowanie na podstawie średnich cen stosowanych przez wypożyczalnie lub taksówkarzy – ocenia Michał Mrozik, ekspert podatkowy w KPMG.
Jarosław F. Mika, doradca podatkowy, partner w Taxonity, zwraca uwagę, że część firm dolicza pracownikom do wynagrodzenia przychód do opodatkowania za użytkowanie samochodów poza godzinami pracy. Natomiast część zezwala pracownikom na korzystanie z samochodów służbowych bez jakiegokolwiek obciążenia fiskalnego.
– Powiększone wynagrodzenie powinno być oparte na przyznanym pracownikowi limicie użytkowania samochodu w celu prywatnym (w kilometrach) – przypomina Jarosław F. Mika.
Innymi słowy pracownikowi powinna przysługiwać kwota ryczałtu na przejazdy prywatne, który powinien być doliczany do dochodów z pracy i opodatkowany. Doliczenie do przychodów powinno mieć miejsce raz w miesiącu.
– Jeżeli pracownik użytkuje samochód leasingowany przez pracodawcę, wówczas kwota ryczałtu może być uzależniona od miesięcznej opłaty leasingowej dotyczącej wykorzystywanego samochodu oraz od statystycznie i historycznie (za minione okresy) obliczonej liczby godzin w miesiącu, w którym pracownik może użytkować pojazd prywatnie – proponuje Jarosław F. Mika.

Trudne obliczenia

Przyznanie się przez pracownika do prywatnego użytku samochodu oznacza, że potwierdzony został fakt posiadania w dyspozycji auta przez pracownika na cele prywatne w czasie wolnym od pracy.
– Konsekwencją jest obowiązek określenia przychodu z tzw. nieodpłatnych świadczeń dla tych pracowników w wysokości stawek rynkowych. Obowiązek taki spoczywa na pracodawcy – ostrzega Tomasz Piekielnik, doradca podatkowy, partner w kancelarii Piekielnik i Partnerzy.
Sam przejazd zaś rodzi kolejne skutki w postaci przychodu dla pracownika odpowiadającego np. wartości wykorzystanego paliwa. Ustalenie z kolei limitu kilometrów lub ryczałtu jest korzystnym rozwiązaniem, ale dla urzędu skarbowego.
– Określanie pracownikom przychodu według takich metod to ewidentne przyznanie się do użytku prywatnego (dyspozycji), są one jednak niemożliwe do stosowania w myśl obowiązujących przepisów – stwierdza Tomasz Piekielnik.
Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, nasz ekspert poleca lekturę art. 12 ust. 2a ustawy o PIT. Jeśli np. pracownikowi przyznamy ryczałt odpowiadający 500 kilometrom, i tak oznacza to, że posiada on w dyspozycji do wykorzystania prywatnego samochód przez cały miesiąc (codziennie po pracy i w weekendy) – i to tę wartość urząd może nakazać opodatkować.
– Pomocne może okazać się rozwiązanie polegające na wprowadzeniu odpowiedniego regulaminu korzystania z aut służbowych, dzięki czemu zidentyfikowany przejazd prywatny może być uznany za incydent (tylko jego wartość byłaby przychodem) – podpowiada Tomasz Piekielnik.
Warto też pomyśleć o wprowadzeniu umowy garażowania, która umożliwi legalne przejazdy pracowników autami służbowymi w pobliże miejsca zamieszkania – tj. do miejsca przechowania samochodu.

Sposób na kontrolę

Pracodawcy nie deklarują przychodów do opodatkowania z tytułu wykorzystania samochodów służbowych do celów prywatnych przez pracowników.
– Praktyka ta nie uzasadnia wszczynania nieformalnych kontroli wykorzystywania samochodów służbowych w piątek po godz. 16.00 – zauważa Michał Mrozik.
Organy podatkowe powinny zawiadomić kontrolowanego o zamiarze wszczęcia kontroli. Wyjątkowa możliwość niezwłocznego podjęcia kontroli za okazaniem legitymacji służbowej, lecz bez uprzedniego zawiadomienia jest możliwa wyłącznie, gdy czynności kontrolne są niezbędne dla przeciwdziałania popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia skarbowego, lub zabezpieczenia dowodów jego popełnienia.
– Jeżeli pracownik organu podatkowego nie działa w tym celu, to jego działanie należy ocenić jako nielegalne – mówi Michał Mrozik.
Według Jarosława F. Miki kontrole dokonywane przez organy podatkowe zmierzają do usankcjonowania otrzymywanych przez pracowników nieodpłatnych świadczeń.

Potrzeba zmian

Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w których zasady opodatkowania wykorzystania samochodów służbowych do celów prywatnych nie są uregulowane, i to mimo że w 2009 r. trwały prace nad wprowadzeniem zasad pozwalających na precyzyjne ustalenie przychodu pracowników wykorzystujących samochody służbowe do celów prywatnych.
Według Michała Mrozika, abstrahując od merytorycznej racjonalności ówczesnej propozycji Ministerstwa Finansów (przychód pracownika miał być równy 0,5 proc. wartości samochodu miesięcznie), zaprzestanie prac w omawianej kwestii należy ocenić negatywnie.