Tylko w 2020 r. Krajowa Administracja Skarbowa usunęła z internetu ponad 4,3 tys. ogłoszeń, w których oferowano fikcyjną sprzedaż fikcyjnych kosztów uzyskania przychodu. Wykryte nieprawidłowości i uszczuplenia Skarbu Państwa szacowane są na więcej niż 23 mln zł.
Tylko w 2020 r. Krajowa Administracja Skarbowa usunęła z internetu ponad 4,3 tys. ogłoszeń, w których oferowano fikcyjną sprzedaż fikcyjnych kosztów uzyskania przychodu. Wykryte nieprawidłowości i uszczuplenia Skarbu Państwa szacowane są na więcej niż 23 mln zł.
/>
Tak wynika z odpowiedzi biura prasowego na pytanie DGP. Eksperci nie kryją zadowolenia z działań fiskusa. – Faktem jest, że ostatni raz ofertę dotyczącą sprzedaży kosztów widziałem w swojej skrzynce pocztowej ponad rok temu. Coraz trudniej jest też znaleźć je w trakcie przeglądania internetu. Niewykluczone, że działa efekt psychologiczny, bo tacy oferenci wiedzą już, że KAS przestała żartować i poważnie wzięła się za ten temat – komentuje Marcin Madej, doradca podatkowy w Nip-inspektor.pl.
Sam proceder nie jest nowy i pojawił się w internecie ponad 10 lat temu. Ponownie zrobiło się o nim głośno, gdy KAS w ostatnich dniach opublikowała komunikat o rozbiciu grupy przestępczej, która naciągała przedsiębiorców, podszywając się pod legalnie działające firmy. Wykorzystano w ten sposób dane adresowe i NIP ponad 1,5 tys. przedsiębiorców działających w całym kraju.
Fiskus we współpracy z policją odkrył proceder dzięki wykorzystaniu danych z JPK_VAT i przeprowadzonym czynnościom kontrolnym. Skarb Państwa miał stracić na działalności oszustów prawie 18 mln zł, a w sprawie rozpoczęto 51 kontroli celno-skarbowych i zabezpieczono mienie o wartości ponad 2,5 mln zł – wynika z komunikatu. Z innego niedawnego komunikatu wynika z kolei, że w czerwcu br. funkcjonariusze łódzkiego Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali dwie kobiety oferujące fikcyjną sprzedaż kosztów w internecie. Oszustki miały działać na zlecenie organizatora procederu w latach 2010–2019. W poprzednich latach takie komunikaty były rzadkością.
Przypomnijmy krótko, na czym polega mechanizm oszustwa i od kiedy można było je spotkać. Pierwsze ogłoszenia, w których oferowano legalne faktury kosztowe, które pozwoliłyby odliczać VAT i zmniejszyć podatek dochodowy, pojawiły się w internecie kilkanaście lat temu. Ogłoszeniodawca potrącał sobie prowizję od zapłaconej kwoty (najczęściej rzędu 5–10 proc.). Oferty dotyczyły najczęściej kosztów usług budowlanych czy też niematerialnych (np. fikcyjnej analizy rynku czy doradztwa). Cały proceder miał zniknąć po upowszechnieniu się jednolitych plików kontrolnych, ale nic takiego nie nastąpiło. Ogłoszenia nie tylko już widniały w internecie, ale też trafiały do skrzynek pocztowych – m.in. mediów (w tym DGP), a nawet niektórych resortów rządowych. Oszuści korzystali z serwerów znajdujących się poza Unią Europejską (np. Białoruś czy Islandia) i w korespondencji z DGP jasno tłumaczyli, że nie obawiają się polskiego fiskusa. W ogłoszeniach podawali nazwy swoich firm, a nawet numer telefonu, adres strony internetowej i adres e-mailowy, pod który należy pisać, żeby poznać szczegóły. W korespondencji przesyłali też linka do bloga jednego z doradców podatkowych, który od 2015 r. bezskutecznie zgłaszał oszukańcze ogłoszenia do prokuratury i skarbówki. Sprawa stała się na tyle delikatna, że podawano ją rządzącym jako przykład braku sukcesów w uszczelnianiu systemu podatkowego na jednym z posiedzeń komisji śledczej badającej podatkowe straty Skarbu Państwa w latach 2007–2015.
Wydaje się jednak, że KAS w końcu zaczęła opanowywać pożar. Ogłoszenia „dam koszty” nie trafiają już masowo do skrzynek pocztowych i nie tak łatwo już znaleźć je w internecie (większość jest nieaktualna albo została zdezaktywowana). Przedstawiciele KAS nie chcą w rozmowie z DGP zdradzać szczegółów swojego działania, ale tajemnicą poliszynela jest, że za sukcesy odpowiada opolskie internetowe centrum kompetencyjne specjalizujące się w przestępczości internetowej.
Nadal jednak mimo ostatnich sukcesów fiskusa działają strony internetowe, na których oszuści zapewniają o swoim profesjonalizmie i wiarygodności. Twierdzą, że każda ze sprzedawanych faktur została „legalnie zaksięgowana”.
– Nie jest to oczywiście prawdą, a skorzystanie z oferty jest nie tylko nieuczciwe, ale zwyczajnie głupie. W obecnych realiach ryzyko wpadki jest bowiem bardzo duże – komentuje Przemysław Antas, radca prawny i doradca podatkowy w kancelarii Antas Tax & Legal. Ekspert zwraca uwagę, że wystarczy, aby urzędnicy stwierdzili, iż jeden z podatników księguje puste faktury, a dzięki JPK łatwo odkryją innych współpracowników takiej firmy. To zaś wiąże się z surowymi karami. – Oprócz konieczności zapłaty zaległości podatkowych wraz z odsetkami kupowanie kosztów wiąże się praktycznie zawsze z wszczęciem postępowania karnego – przestrzega Przemysław Antas. Przypomina, że zarówno wystawca, jak i nabywca pustych faktur może liczyć się z karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 25 lat. – Lepszym wyjściem jest legalne i profesjonalne planowanie podatkowe i skorzystanie z dostępnych ulg czy preferencji – podsumowuje Przemysław Antas.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama