To już przedostatnie święta Bożego Narodzenia, gdy azjatyccy i amerykańscy sprzedawcy mogą bezkarnie oszukiwać unijnego fiskusa – twierdzi Komisja Europejska.
Dziennik Gazeta Prawna
Od 2021 r. wejdą w życie długo oczekiwane przepisy, które nie tylko uderzą w nieuczciwe podmioty z państw trzecich, ale przy okazji zmienią też sposób, w jaki sprzedawcy towarów lub usług na rzecz osób fizycznych rozliczają się ze skarbówką. Przedsiębiorcy mają coraz mniej czasu na przygotowanie się do zmian, które wprowadzą unijne dyrektywy 2017/2455 z 5 grudnia 2017 r. (Dz.Urz. UE z 2017 r. L 348, s. 7) i niedawna 2019/1995 z 21 listopada 2019 r. (Dz.Urz. UE z 2019 r. L 310, s. 1), doprecyzowująca niektóre przepisy poprzedniego dokumentu. A te nie ograniczą się do kosmetyki.

Przestarzałe przepisy

Dlaczego zmiany były konieczne? Bogate kraje Zachodu, w tym Niemcy czy Wielka Brytania, przegrywały walkę z azjatyckimi sprzedawcami, którzy wykorzystując znane platformy sprzedażowe (takie jak np. Aliexpress), wręcz zalewają Unię Europejską towarami, od których fiskus często nie otrzymuje nawet jednego euro podatku. Według szacunków Brukseli straty z tego tytułu ciągle rosną – z ok. 5 mld euro w 2017 r. do 7 mld euro w 2020 r. Azjatyccy sprzedawcy działają według wypróbowanego schematu, w czym mocno pomagają im niedostosowane do obecnej rzeczywistości unijne przepisy. Chodzi przede wszystkim o obowiązujące od 1983 r. zwolnienie z VAT dla importowanych towarów o niskiej wartości (22 euro), które w założeniu miało ułatwić życie unijnym celnikom. Teraz jednak preferencja stała się źródłem kłopotów. Niezagrożone wydaje się zaś zwolnienie z cła, którego nie trzeba płacić, jeśli wartość sprowadzanego towaru jest mniejsza niż równowartość 150 euro.
Jaki jest efekt istnienia obu preferencji? Azjatyccy sprzedawcy zaczęli masowo zaniżać wartość towarów zamawianych na portalach aukcyjnych, dzięki czemu mogły one korzystać ze zwolnień. Na tym – co zrozumiałe – zależy też kupującym produkty w UE. Zamówione towary trafiały zresztą nie tylko bezpośrednio do zamawiających, lecz również – jak pokazał raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego ze stycznia 2018 r. – do miejsc takich jak bazar w Wólce Kosowskiej.
Unijny NIK potwierdził też wcześniejsze doniesienia brytyjskich gazet, z których wynikało, że Azjaci czują się na Wyspach Brytyjskich na tyle pewnie, że posiadają tam własne magazyny towarów, a celnicy przymykają oko na ich działalność.
Innymi słowy azjatycki towar trafia do Europy bez cła albo z jego zaniżoną stawką, a następnie w ramach procedury celnej 42 (zgodnie z którą VAT rozliczany jest w miejscu przeznaczenia) jest przesyłany np. na Słowację czy do Polski, gdzie rozpływa się bez śladu. Niezależnie od wybranego modelu działania wspólne było jedno, tj. zarabiali Azjaci (czasem też Amerykanie), a traciła UE. Problem jest jeszcze jeden. Najnowsze dane Brukseli potwierdzają bowiem obserwowaną już od kilku lat tendencję: oszuści coraz częściej koncentrują się na przemycie mniejszych towarów, wykorzystując do tego przesyłki pocztowe i kurierskie. W ubiegłym roku stanowiło to prawie 85 proc. wszystkich podróbek wykrytych przez unijnych celników. Nowe przepisy mają z tym skończyć.



>>>>>TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" <<<<<