Unijne przepisy nie obligują państw członkowskich do wspierania ekologicznych technologii, a niedozwolona pomoc publiczna powinna być oceniana w ramach poszczególnych sektorów, a nie całego rynku energii – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.
Chodziło o podatek od elektrowni wiatrowych za 2017 r. NSA przesądził już wcześniej wyrokiem siedmiu sędziów, że gminy miały prawo w 2017 r. żądać podatku od całego wiatraka, a więc zarówno od jego części budowlanych, jak i technicznych (wyrok z 22 października 2018 r., sygn. akt II FSK 2983/17).
Poszerzony skład sądu zajmował się wtedy jedynie zarzutami dotyczącymi naruszenia polskiego prawa. Teraz sprawa wiatraków wróciła na wokandę NSA w kontekście naruszenia przepisów europejskich.
Zmiana na rok
Zarówno przed 2017 r., jak i począwszy od 2018 r., podatek od nieruchomości jest należny jedynie od części budowlanych elektrowni wiatrowej. Spór dotyczy więc jedynie 2017 r. Jego przyczyną stała się uchwalona w 2016 r. ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (Dz.U. z 2016 r. poz. 961), zwana potocznie ustawą wiatrakową. Wprowadziła ona definicję elektrowni wiatrowej (złożonej z części budowlanych i technicznych). Efektem tej zmiany było zwiększenie podstawy opodatkowania podatkiem od nieruchomości.
Nie mogła się z tym pogodzić spółka będąca właścicielem farmy wiatrowej. Wskazywała nie tylko na naruszenie konstytucji i innych przepisów krajowych, ale również na sprzeczność z prawem europejskim.
Naruszenie konkurencji
Przekonywała, że zwiększając podstawę opodatkowania, Polska naruszyła dyrektywę OZE (czyli dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych). Zamiast bowiem promować zielone źródło, nałożyła na nie wyższy podatek.
Spółka podnosiła także zarzut dyskryminacyjnego traktowania energii wiatrowej. Wskazywała, że wyższa danina została nałożona wyłącznie na sektor energii pochodzącej z farm wiatrowych. Nie podniesiono podatków na energię z węgla, biomasy ani fotowoltaiki. A skoro nie podniesiono ceny na prąd z węgla i fotowoltaiki (ogniwo fotowoltaiczne pełniące tę samą funkcję co turbina wiatrowa nie jest opodatkowane), nie wolno było jej podnieść na energię wiatrową – przekonywała spółka.
Uważała, że naruszono w ten sposób art. 107 i 108 ust. 3 Traktatu o funkcjonowaniu UE, które zakazują przyznawania przez państwo wszelkiej pomocy grożącej zakłóceniem konkurencji.
Wbrew swobodom
Spółka podnosiła też zarzut naruszenia swobód traktatowych, w tym zasad wolnego handlu i przepływu towarów. Argumentowała m.in., że wskutek podwyższenia podatku zmniejszy się popyt na części techniczne stosowane w turbinach wiatrowych. Ucierpią na tym ich producenci, głównie podmioty z innych państw UE.
Firma kwestionowała również legalizm przepisów, które doprowadziły do zwiększenia podatku. Uważała, że wymagały one notyfikacji, czyli powiadomienia Komisji Europejskiej. Bez tego Polska naruszyła dyrektywę (UE) 2015/1535 – twierdziła spółka.
Nie ma nakazu
Żaden z tych zarzutów nie obronił się w sądach administracyjnych. WSA w Szczecinie i NSA uznały, że zwiększenie w 2017 r. podatku nie było sprzeczne z prawem UE.
Uzasadniając wyrok sądu kasacyjnego, sędzia Maciej Jaśniewicz wyjaśnił, że dyrektywa OZE, na którą powołała się spółka, zawiera jedynie postulaty, a nie bezwzględne nakazy kierowane do państw członkowskich.
– A to oznacza, że mogą one, ale nie muszą uprzywilejowywać produkcji zielonej energii – wyjaśnił sędzia Jaśniewicz.
Powołał się na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie C-215/16, z którego wynikało, że unijne przepisy nie nakazują stosowania dla ekologicznych technologii rozwiązań polegających na ulgach czy zakazie nakładania podatków.
– Wręcz odwrotnie. W sprawie, którą zajmował się TSUE, zaakceptowano podatek progresywny, uzależniony od liczby zainstalowanych turbin wiatrowych – zwrócił uwagę sędzia.
Nie da się porównać
NSA nie zgodził się również z tym, że doszło do dyskryminacyjnego traktowania producentów energii wiatrowej. Sędzia Jaśniewicz wyjaśnił, że niedozwoloną pomoc państwa trzeba badać sektorowo, a nie w kontekście całego rynku energii. Wskazał, że w polskich przepisach dotyczących podatku od nieruchomości zalecenia dotyczące identyfikowania, czym jest budowla, są sformułowane kazuistycznie. Nie można porównywać wiatraka z kopalnią węgla czy fotowoltaiką – tłumaczył sędzia.
Dodał, że owszem, ogniwo fotowoltaiczne nie jest elementem budowli i w związku z tym nie jest opodatkowane, ale za to daniną jest objęta olbrzymia połać ziemi, na której te ogniwa są ulokowane. Kwestie te były już przedmiotem orzekania NSA w wyroku z 5 lutego 2019 r. (sygn. akt II FSK 1893/17) – przypomniał sędzia.
Nie wymagały notyfikacji
NSA nie zgodził się również z dwoma pozostałymi zarzutami. Orzekł, że przepisy, które zmieniły sytuację podatników, nie wymagały notyfikacji KE, bo nie były przepisami technicznymi.
– Nie można również mówić o naruszeniu swobody handlu czy przepływu towarów w kontekście nakładania podatków, bo czym innym są swobody będące fundamentem wspólnego rynku, a czym innym naruszenie zasady dyskryminacji podatkowej przewidzianej w art. 110 Traktatu o funkcjonowaniu UE – wyjaśnił sędzia Jaśniewicz. Dodał, że ten ostatni zarzut nie znalazł się w skardze kasacyjnej. ©℗
Wyrok NSA z 16 lipca 2019 r., sygn. akt II FSK 3290/17.