Na ulgach w PIT zapowiedzianych przez PiS najbardziej ucierpi Warszawa - jej straty samorządowcy wycenili 894 mln zł rocznie. Na kolejnych miejscach znalazły się odpowiednio: Kraków, Wrocław, Poznań i Łódź.

Skutki finansowe zmian legislacyjnych zapowiedzianych przez Prezesa Rady Ministrów dla Miast Unii Metropolii Polskich / Forsal.pl

Samorządowcy nie ustają w szacowaniu strat w lokalnych budżetach związanych ze zmianami w PIT, które wdraża Prawo i Sprawiedliwość. Wszystko dlatego, że mniej więcej połowa wpływów z z tego podatku trafia właśnie do samorządów. Tak więc każda ulga w PIT, jaką wprowadza dany rząd, automatycznie uszczupla ich wpływy. A to - jak wskazują włodarze - zagraża prowadzonym przez nich inwestycjom czy świadczeniu usług dla mieszkańców.

Samorządowcom chodzi o zerowy PIT dla osób do 26. roku życia, obniżenie stawki podatku PIT z 18 do 17 proc. i podwyższenie kwoty kosztów uzyskiwania przychodu. Do tego dochodzą inne zmiany, również mające wpływ na dochody z podatku od osób fizycznych, czyli np. zmiany w OFE (jeśli środki tam ulokowane trafią na indywidualne konta emerytalne, państwo pobierze tzw. opłatę przekształceniową w wysokości 15 proc. wartości środków. Włodarze wskazują, że przy tak skonstruowanym mechanizmie samorządy nie otrzymają w przyszłości należnego im podatku z wypłaty emerytur) czy zniesienie tzw. 30-krotności (czyli limitu składek na ZUS).

Najnowsze zestawienie, do którego dotarliśmy, dotyczy strat w budżetach 12 największych polskich miast. Najwięcej stracą wskutek obniżenia stawki PIT z 18 do 17 proc. - łącznie ponad 1 mld zł. Pozostałe zmiany w PIT to straty rzędu kilkuset milionów złotych dla całej grupy.

W ujęciu indywidualnym najwięcej straci Warszawa - aż 894,2 mln zł. Na drugim miejscu znalazł się Kraków (253 mln zł), a za nim Wrocław (208,8 mln zł) i Poznań (172,9 mln zł). Łączne straty wszystkich dwunastu miast w związku z czterema wziętymi pod uwagę zmianami w PIT wyniosą prawie 2,3 mld zł. Zestawienie to nie bierze pod uwagę wspomnianych zmian w OFE - a to kolejnych ok. 9,5 mld zł (choć rozłożonych w czasie, a kwota może się ostatecznie okazać mniejsza w zależności od tego, ile środków trafi na Indywidualne Konta Emerytalne).

Samorządy coraz mocniej naciskają na rząd, by ten zrekompensował im te ubytki. Rząd jednak udziela im konsekwentnie tej samej odpowiedzi. - Od kilku lat odnotowujemy stały wzrost dochodów jednostek samorządu terytorialnego z tytułu podatku PIT oraz CIT. Wpływ na to ma przede wszystkim skuteczne uszczelnianie systemu podatkowego a także wzrost gospodarczy. Dzięki temu znacznie zwiększyły się dochody samorządów z tytułu udziału we wpływach z podatku PIT i CIT. Np. dochody samorządów w 2018 roku z PIT w stosunku do roku 2015 wzrosły o 33,6 proc., a w przypadku CIT wzrosły o 37 proc. W ubiegłym roku z obu tych podatków samorządy otrzymały około 15 mld złotych więcej niż w 2015 roku - wskazuje Ministerstwo Finansów.

Jak pisaliśmy w czwartkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”, samorządowcy tych wyliczeń wcale nie negują. Zwracają tylko uwagę, że na ich sytuację wpływa wiele innych czynników, o których - ich zdaniem - rząd tak chętnie już nie wspomina. W piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego wskazują na wzrost cen usług budowlanych i drogowych (od stycznia 2016 r. - o 21 proc.), materiałów budowlanych (np. asfalt o 35 proc. tylko w ciągu ostatniego półrocza), drastyczny wzrost cen energii, wzrost opłat za wodę pobieraną m.in. przez wodociągi czy wreszcie wzrost kosztów pracy.

- Spowodowało to radykalny wzrost kosztów świadczenia lokalnych usług publicznych oraz inwestycji. Sam tylko rząd wielkości tego wzrostu przekracza zwiększenie wpływów z udziału w PIT - przekonują samorządowcy.