Od stycznia 2019 r. mamy nowe przepisy, zobowiązujące niektóre grupy podmiotów do przekazywania szefowi KAS informacji o schematach podatkowych. Rozwiązania były reklamowane przez projektodawców jako dużego kalibru broń fiskusa przeciwko agresywnej optymalizacji. Zgodnie z ustawowymi definicjami schemat podatkowy jest pojęciem szerszym od pojęcia optymalizacji podatkowej. Może on zaistnieć, nawet jeśli nie uzyskano z jego tytułu żadnej podatkowej korzyści. Tego rodzaju uregulowanie rodzi dla przedsiębiorców poważne zagrożenia. O tym, jak poważne, świadczy choćby ostatnio opublikowane objaśnienie Ministerstwa Finansów, w którym resort twierdzi, że schematem podatkowym może być… przejście na samozatrudnienie.
W Polsce jest ok. 785 tys. przedsiębiorców – osób fizycznych, osiągających przychód nie większy niż 50 tys. zł rocznie. W maksymalnym wariancie daje to nieco ponad 4 tys. zł miesięcznie. Trzeba od niego odliczyć koszty prowadzenia działalności, podatek dochodowy czy składki na ubezpieczenia społeczne. W rezultacie 785 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych (spośród których znakomita część to osoby samozatrudnione) osiąga miesięczny dochód w wysokości istotnie niższej niż przeciętne wynagrodzenie za pracę. Jak się okazuje, zdaniem Ministerstwa Finansów, są to osoby, które mogą stosować schematy podatkowe podlegające obowiązkowi raportowania do szefa KAS!
Na ten moment opinia MF wygląda absurdalnie i niegroźnie, zwłaszcza że do raportowania schematów będą zobowiązane podmioty osiągające przychody lub koszty przekraczające rocznie 10 mln euro, ewentualnie w przypadku których wartość udostępnienia schematu przekracza 2,5 mln euro. Trudno przypuszczać, by samozatrudniony spełniał te kryteria. Trzeba jednak poczynić dwa zastrzeżenia: do raportowania może być zobowiązany również jego dotychczasowy pracodawca (w przypadku którego osiągnięcie ww. pułapów jest znacznie bardziej prawdopodobne), a ponadto fiskus już ma praktykę w zastawianiu pułapek na podatników (jako przykład można podać choćby sprawę ulgi meldunkowej), można zatem się obawiać, że gdy w budżecie zabraknie pieniędzy na finansowanie kolejnych wydatków socjalnych, sytuacja samozatrudnionych może stać się znacznie trudniejsza.
Garść faktów. CIT w jakiejkolwiek wysokości płaci nieco ponad 35 proc. podatników, a co trzecia złotówka wpływająca do budżetu z tytułu tego podatku jest płacona przez spółki Skarbu Państwa. Działalność gospodarcza jest w Polsce opodatkowana w sposób degresywny i najmniejsze firmy są proporcjonalnie w największym stopniu obarczone kosztami utrzymania państwa – w grupie podatników o najniższych przychodach średnia stopa obciążenia przychodu podatkiem dochodowym i składkami na ZUS (w regularnej wysokości, po okresie preferencyjnego oskładkowania) może sięgać w radykalnych przypadkach nawet powyżej 60 proc. W przypadku przytoczonego już przykładowego podatnika osiągającego przychód 50 tys. zł rocznie obciążenie to sięga 30 proc., podczas gdy jego kolega generujący 1 mln zł w ciągu roku musi od swojego przychodu odprowadzić w formie danin 3–4 proc.
To możliwe, ponieważ system podatkowy nie dość, że jest skonstruowany wadliwie, to jeszcze jest szalenie skomplikowany, co umożliwia stosowanie zaawansowanej optymalizacji. Rozwiązaniem tego problemu nie jest kolejna nakładka na system, ukierunkowana rzekomo na zwalczanie agresywnych schematów optymalizacyjnych, a w praktyce mogąca potencjalnie uderzyć w najsłabszych podatników, którzy uciekają przed skandalicznie wysokim opodatkowaniem pracy (przypomnijmy – z 5 tys. zł całkowitego kosztu zatrudnienia pracownik otrzymuje 3 tys., czyli rzeczywisty klin nałożony na jego wynagrodzenie to aż 40 proc. – ponad 50 razy więcej niż efektywne obciążenie CIT-em przychodów firm w Polsce!).
Jedynym rzeczywistym sposobem walki z optymalizacją jest uproszczenie systemu podatkowego. Nie istnieją wszak żadne schematy optymalizacyjne stosowane przez płacących podatek rolny czy ryczałtowców – nikt nie wytransferuje hektara ziemi za granicę, a jeśli ktoś nie ujawni przychodu, to popełni przestępstwo skarbowe.
Na stole leży propozycja wprowadzenia powszechnego podatku przychodowego dla firm, działającego przecież w ramach ryczałtu, która spotkała się w niektórych kręgach z krytyką. Twierdzono, że lepiej naprawiać obecny system niż dokonywać rewolucji. Na razie jednak jedyną kontrofertą dla podatku przychodowego jest wprowadzanie kolejnych obowiązków, takich jak raportowanie schematów podatkowych, z którymi najwięksi poradzą sobie doskonale, a które rykoszetem mogą uderzyć w najsłabszych, jednocześnie dalej komplikując system.
U najmniejszych podatników obciążenie podatkiem i składką sięga 30–60 proc. przychodu