- Dokumenty, które przekazano do prokuratury, świadczą o tym, że MF od początku było w pełni wyposażone w wiedzę o procederze wyłudzeń, mechanizmach i skali problemu - mówi Paweł Gruza w rozmowie z DGP.
- Dokumenty, które przekazano do prokuratury, świadczą o tym, że MF od początku było w pełni wyposażone w wiedzę o procederze wyłudzeń, mechanizmach i skali problemu - mówi Paweł Gruza w rozmowie z DGP.
Czy komisja śledcza dotycząca VAT jest potrzebna? Prokuratura prowadzi już śledztwo w sprawie skali wyłudzeń w latach 2007–2015, zebrała kilkadziesiąt tomów akt i załączników. Od blisko półtora roku nikomu nie postawiono zarzutów, niedawno rozpoczęła pierwsze przesłuchania.
Nie jest rolą Ministerstwa Finansów ocenianie uchwał parlamentu co do powołania komisji śledczych. Niemniej jednak problem wyłudzania VAT jest interdyscyplinarny i dotyczy wielu instytucji publicznych. Stąd komisja śledcza wydaje się być adekwatnym miejscem do zbadania tej niebywale ciężkiej finansowo sprawy.
Śledztwo prokuratury może się skończyć wnioskami o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Sejmowe śledztwo ma pokazać, kto ponosi odpowiedzialność polityczną?
Obywatelom należy się wyjaśnienie: jak to jest możliwe, że resort finansów i inne organy państwa najpierw przeoczyły problem, potem go bagatelizowały, a na koniec aplikowały środki doraźne, a nie systemowe. I tak przez lata, co doprowadziło do takiego uszczerbku w dochodach budżetowych i gospodarce. Niszczenie uczciwej przedsiębiorczości przez wyłudzenia VAT to poważny problem – tego zjawiska nie doceniamy. Te pytania są zarówno natury politycznej, jak i administracyjnej.
Przez lata pracował pan po drugiej stronie, doradzał firmom w sprawie podatków. Co spowodowało, że MF i administracja podatkowa tak późno reagowały na problemy z VAT?
Jest to dla mnie niezrozumiałe i naprawdę liczę, że komisja śledcza wyjaśni tę zagadkę: jak wobec oczywistych symptomów wyłudzeń podatków i oczywistych systemowych rozwiązań tych problemów, tak długo nic skutecznego nie robiono.
MF dostarczyło prokuraturze kilkadziesiąt kartonów dokumentów z lat 2007–2015. Czy coś z nich wynika? Jest tam rozwiązanie tej zagadki?
Te dokumenty świadczą o tym, że ministerstwo od samego początku było w pełni wyposażone w wiedzę o procederze wyłudzeń, mechanizmach i skali problemu. Według mojej oceny stosowano jednak doraźne instrumenty do walki z tym zjawiskiem. To, co rząd PiS obiecywał przed wyborami i co realizuje z determinacją po przejęciu władzy, to rozwiązania systemowe, które dają efekt wzrostu dochodów z VAT.
Co pan nazywa instrumentami doraźnymi?
Nazywam tak np. kontrole w danej branży czy wprowadzenie odwrotnego obciążenia VAT na dany towar. Bo one w bardzo prosty sposób leczą miejscowo zalążek choroby, ale przesuwają wyłudzenia na inną gałąź gospodarki czy inny towar. Wykonano dużo pracy, która nie przyniosła efektu dla finansów publicznych.
Jak popatrzymy na kraje, które osiągnęły sukces w zmniejszaniu luki w VAT, okaże się, że one postawiły na informatyzację. Może tego zabrakło Polsce.
Podzieliłbym państwa, które osiągnęły sukces w ograniczaniu wyłudzeń VAT, na dwie kategorie. Kraje, które przeprowadziły informatyzację pewnych procesów administracyjnych – to młodzi członkowie UE. Państwa starej Unii trzymają się zaś metod bardziej zarządczych, polegających na lepszej koordynacji działania wszystkich służb odpowiedzialnych za przestępczość gospodarczą i represyjności systemu oraz skuteczności w egzekwowaniu należności. Te państwa nie potrzebują aż tak rozwiniętej informatyzacji, element koordynacji i wydolności państwa wystarcza. My poszliśmy w rozwój nowych narzędzi IT, ale reforma KAS pozwoliła uporządkować służby podatkowe. W wielu krajach UE ta koordynacja służb jest daleko posunięta i oprócz skarbówki dotyczy także policji, prokuratury czy służb specjalnych, ale też NGO.
U nas też taka próba za rządów PO-PSL została podjęta. Były szkolenia dla prokuratorów, podpisywanie listów o współpracy między resortem finansów i spraw wewnętrznych.
Na pewno to szybka informatyzacja była kluczowa dla tego uszczelnienia, które już mamy. Nie osiadamy jednak na laurach. Tym bardziej że w cieniu luki VAT jest luka w CIT. Prokuratura musi być tutaj wspomagana fachową wiedzą administracji skarbowej. Podatki są hermetycznym tematem. Dlatego wydaje się, że pewne zaniechania z przeszłości też powinny być zbadane.
Czy przekonuje pana argumentacja Platformy, że ułatwienia dla przedsiębiorców to był kluczowy element strategii gospodarczej tamtych czasów, który został cynicznie wykorzystany przez oszustów i wyłudzaczy?
To jest tak absurdalne tłumaczenie, że trudno mi się do tego odnieść. Rolą państwa jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni do prowadzenia działalności gospodarczej. Sytuacja, gdy zwracamy VAT każdemu, kto o to poprosi, a po kilku latach przychodzimy do przedsiębiorców po wyłudzone pieniądze, jest tworzeniem chorej przestrzeni gospodarczej. Nie rozumiem tej argumentacji.
Pan jednak jeszcze jako ekspert Fundacji Republikańskiej w latach 2011–2012 pisał o potrzebie deregulacji podatków, a nawet potrzebie „podatkowej rewolucji”. Wówczas chwalił pan ambitne exposé premiera Donalda Tuska z 2007 r. i wskazywał, że przedsiębiorcy sami musieli sobie wywalczyć w sądach zniesienie sankcji w VAT czy kaucji gwarancyjnej. Nie alarmował pan, że jest problem wyłudzeń. Zniesione wtedy restrykcje związane z tym podatkiem wróciły po dojściu PiS do władzy jako działania uszczelniające.
Oczywiście działania prowadzące do uproszczenia czy zmniejszenia sankcyjności systemu muszą korespondować z rozwiązaniami, które go uszczelniają. Przez lata mieliśmy tutaj asymetrię. Odchodziliśmy od sankcji, a nie pilnowaliśmy elementarnych interesów państwa. To przyczyniło się do potężnego rozszczelnienia systemu podatkowego. Państwa ościenne, jak Słowacja i Czechy, szybciej wprowadzały systemowe mechanizmy uszczelniające, co spowodowało, że część tej przestępczości przyszła do nas. Dzisiaj trzeba wykonać więcej pracy, aby wyjść z dołka wyłudzeń VAT, niż gdybyśmy podjęli działania w tamtych latach. Mieliśmy szansę to zrobić, ale do tego nie doszło. Przez lata mówiłem o problemie wyłudzeń VAT. W 2010 r. był już raport Komisji Europejskiej, który opisywał metody uszczelnienia, od tamtego czasu nic nowego nie wymyślono, a dzisiaj w dużej mierze realizujemy działania podane nam wtedy na tacy. Warto się dowiedzieć, dlaczego zaniechano wprowadzenia tych oczywistych rozwiązań.
Czy w dokumentach, które przekazano do prokuratury, jest ślad jakichś decyzji, które wskazywałyby na premedytację w niewprowadzaniu mechanizmów uszczelniających?
Nie mogę odpowiedzieć, bo jest to materiał dowodowy, przekazany prokuraturze.
Co pana zdaniem najmocniej przyczyniło się do spadku luki w VAT w latach 2016–2017: ograniczenie karuzel podatkowych czy zmniejszenie szarej strefy w gospodarce, która zazwyczaj kurczy się przy dobrej koniunkturze?
Na precyzyjne rozstrzygnięcie tego przyjdzie jeszcze czas. Zapraszam ekonomistów do nas, żeby na anonimowych danych analizować ten temat. Wydaje mi się jednak, że największy sukces osiągnęliśmy w czarnej strefie gospodarki, czyli w walce z przestępczością i kradzieżą publicznych pieniędzy. W mniejszym zakresie mówimy zaś o uszczelnieniu w szarej strefie, czyli sytuacjach, gdy ktoś po prostu nie wpłacił podatku do budżetu.
Wielokrotnie mówił pan, że od strony legislacyjnej kluczowy etap uszczelnienia jest już zakończony. KAS pewnie będzie się jeszcze docierała organizacyjnie. Czy uda się wreszcie przeprowadzić deregulacyjną „rewolucję” w VAT?
Jestem przekonany, że najbardziej palące kwestie uszczelniające już się udały. Teraz możemy zacząć zastanawiać się nad docelowym systemem podatkowym. Temu służą prace nad nowym podatkiem dochodowym od działalności gospodarczej. Rozważamy kilka opcji jego skonstruowania. W tym roku będzie gotowy projekt, ale będziemy go długo konsultowali i być może uda się go wprowadzić w 2020 r. Na pewno chcemy zracjonalizować w VAT system przypisania towarów i usług do konkretnych stawek tego podatku. Ponieważ on od 2011 r. jest wysoce nieefektywny, rodzi komplikacje i absurdy, jest uciążliwy dla administracji, przedsiębiorców oraz sądów krajowych i unijnych.
Pana kolega z Fundacji Republikańskiej, a dzisiaj wicemarszałek Sejmu i poseł klubu Kukiz’15, Stanisław Tyszka, nawołuje ostatnio do obniżenia od 2019 r. głównej stawki VAT do 22 proc., tak jak to jest zapisane w ustawie.
To jest oczywiście rozważana opcja, ale jest determinowana nie powodami legislacyjnymi, ale makroekonomicznymi i sytuacją finansów publicznych. Decyzje w tej sprawie będą podejmowane we właściwym dla kondycji budżetu momencie. O ile podwyższenie VAT w 2011 r. o 1 pkt proc. miało efekt maskowania nieudolności ówczesnych rządzących wobec wyłudzeń VAT, o tyle dzisiaj ten 1 pkt proc. dokłada się do programu 500+ i polityki socjalnej rządu. Wtedy te pieniądze wyciekały, a dzisiaj wracają do obywateli. To jest subtelna różnica, której być może pan marszałek nie dostrzega.
Czy będzie nowa ustawa o VAT? PiS w kampanii prezentował projekt przygotowany przez prof. Witolda Modzelewskiego.
O ile ustawę o CIT trzeba będzie napisać od nowa, o tyle w przypadku VAT można mówić o możliwości uproszczenia czy ulepszenia przepisów. Analizowałem propozycję prof. Modzelewskiego i nie widzę w niej szczególnego uproszczenia VAT czy ułatwienia życia przedsiębiorcom. Gdyby takie elementy były, to bylibyśmy skłonni przyjąć te rozwiązania legislacyjne. Głównym celem tamtego projektu było uszczelnienie systemu za pomocą poszerzonej odpowiedzialności solidarnej w VAT czy mechanizmu podzielonej płatności, w którym to naczelnicy urzędów skarbowych mieli w ciągu kilku dni uwalniać środki z konta VAT. Nie ma potrzeby wracania do tych pomysłów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama