- To duże wyzwanie, by przekonać podatników do rozliczania się w Warszawie. Za wpływy z podatków miasto może rozwijać się i oferować usługi na najwyższym poziomie. Te pieniądze wracają do podatnika. Każdemu samorządowi zależy na tym, by mieszkańcy korzystają z usług świadczonych przez miasto rozliczali PIT na miejscu - mówi Robert Zydel z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Dodaje też, że Warszawa znalazła się w szczególnej sytuacji ze względu na dużą liczbę niezameldowanych mieszkańców, którzy uczą się lub pracują w stolicy. Z oficjalnych statystyk GUS wynika, że stolicę zamieszkuje 1,7 miliona ludzi. Nie sposób jednak wskazać liczbę niezameldowanych mieszkańców. Po dodaniu tej grupy, liczba ta może wzrosnąć do 2,2 miliona mieszkańców. Dla urzędu skarbowego w przypadku rozliczenia PIT miejsca zameldowania nie ma jednak znaczenia.
Kto może rozliczyć się w Warszawie?
Zgodnie z art.45 ustawy o PIT, właściwość miejscowa urzędu skarbowego określana jest na podstawie ostatniego miejsca zamieszkania, a nie zameldowania. Oznacza to, że nie trzeba mieć meldunku w miejscowości, w której podatnik mieszka by złożyć formularz. Co więcej, fiskus nie wymaga żadnych innych załączników poświadczających miejsce zameldowania czy zamieszkania. Wystarczy jedynie w odpowiednim miejscu deklaracji wpisać aktualny adres zamieszkania i dostarczyć do urzędu właściwego ze względu właśnie na to kryterium.
Coraz większe wpływy z PIT i optymistyczne prognozy
Szacuje się, że wpływy z podatku PIT stanowią średnio jedną trzecią budżetu miasta. W ubiegłym roku 21 tysięcy nowych podatników poszerzyło go o dodatkowe 75,4 miliona złotych. Władze miasta liczą jednak na więcej. Zgodnie z prognozą każdy podatnik w 2017 roku zostawi tu średnio 3,8 tysiąca złotych.
Tendencję wzrostową potwierdza statystyka. 4,931 mld złotych – takie wpływy z PIT wpisano do uchwały budżetowej miasta na 2017 rok. Osiągnięcie tej kwoty wydaje się możliwe, zważywszy na dane z ubiegłych lat. W 2016 roku realizacja planu dochodów z tego tytułu wyniosła 101,7 proc., co oznacza nadwyżkę wypracowaną m.in. przez nowych podatników. Wówczas budżet zasilono o 4,639 mld złotych, podczas gdy w 2015 roku kwota ta opiewała na 4,276 mld złotych.
Warszawa kontra rodzinne miasta. Rekompensata za janosikowe
Mimo korzystnych prognoz, duża część niezameldowanych mieszkańców stolicy rozliczy PIT poza Warszawą. Podatnicy co roku stają przed pytaniem: gdzie rozliczyć PIT? Czy zasilić budżet stolicy, czy miasta rodzinnego?
- Kołdra zawsze jest za krótka, środki z podatków muszą trafić w jedno miejsce. Gra toczy się o to, by pozostały w mieście dającym zatrudnienie i zaspokajającym codzienne potrzeby. Dzięki tym środkom działają placówki edukacyjne, transport miejski, bezpieczeństwo publiczne czy instytucje kulturalne – stwierdza Robert Zydel.
Jak dodaje, wpływy z PIT stanowią „rekompensatę za Janosikowe, za pieniądze przekazywane mniejszym samorządom”. Chodzi o środki przekazywane przez bogatsze województwa na rzecz uboższych w ramach wyrównywania różnic w dochodach przez system subwencji. Z roku na rok wysokość tych kwot, mimo dysproporcji na tle zobowiązań innych miast wojewódzkich, maleje. Jak informuje Departament Finansów Samorządu Terytorialnego, Warszawa musi oddać z tego tytułu ponad 255 milionów złotych w 2017 roku. W 2016 roku kwota ta wyniosła 543 mln złotych, a w 2013 – 793 miliony.
Jak zatrzymać PIT w miejscu zamieszkania?
Takie pytanie zadaje sobie nie tylko stolica, ale także władze Poznania , Krakowa czy Wrocławia, które chcą, by mieszkańcy rozliczali się z dochodów w miejscu ich uzyskania. Organizują więc kampanie społeczne i walczą o każdego podatnika. Jak argumentują władze Warszawy, chodzi o uświadomienie podatnika o istocie systemu podatkowego i wskazanie, na jakie cele przeznaczone są podatki, które odprowadza.
- Tegoroczna stołeczna kampania stawia na młodych ludzi, którzy jeszcze nie zdecydowali, czy będą wiązać swoją przyszłość z Warszawą. Chcemy pokazać, co mieszkańcy otrzymują za płacenie podatków – stwierdza Robert Zydel.
Wskazuje też na wady sytemu edukacji jako jeden z powodów rezygnacji z rozliczenia PIT w miejscu uzyskania dochodów. –Obserwuję liczne programy nauczania. Brakuje w nich lekcji o tym, jak działa samorząd i system podatkowy. W szkole nie uczy się rozliczeń podatkowych. Młodym osobom jest dziś wygodniej rozliczać się u boku rodziców, gdyż mają z tym duży kłopot – dodaje.