Bywa, że do jednej kopii faktury (zostaje ona na stacji) jest podpinanych np. 10 paragonów z jednego dnia. Z dokumentów tych wynika, że tankowania odbywały się np. co 10 minut, a płacono za nie różnymi kartami.
– Najczęściej dotyczy to stacji, na których paliwo tankują obcokrajowcy – mówi dr Arnold Rzepecki z Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego we Wrocławiu (od marca br. w miejsce UKS-ów oraz urzędów celnych zaczęły działać urzędy celno-skarbowe).
Z nielegalną odpłatną zamianą paragonów na faktury borykają się także
urzędnicy w Krakowie, Poznaniu oraz Bydgoszczy.
Co gorsza, proceder dotyczy przede wszystkim
sprzedaży gotówkowej, a nie płatności kartą płatniczą, co utrudnia z nim walkę.
Fiskus ma łatwiej, gdy
klient płaci za paliwo kartą. – Wtedy urząd może sprawdzić wyciągi bankowe i porównać, kto dokonał płatności, a kto otrzymał fakturę – mówi Bartosz Stróżyński z Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy.
– Dotychczas takie informacje były pozyskiwane od banków bądź innych instytucji finansowych na podstawie art. 33a ustawy o kontroli skarbowej (obecnie art. 49 ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej – przyp. red.) – tłumaczy Adam Sajecki z Małopolskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Krakowie.
A pozostałe zakupy? Arnold Rzepecki wyjaśnia, że najczęściej kontrolowany jest nabywca, na rzecz którego wystawiono daną fakturę dokumentującą zakup paliwa. To on bowiem zalicza ją do kosztów w podatku dochodowym i odlicza VAT.
Piotr Jamróz z Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Gdyni dodaje, że urząd przeprowadza kontrole krzyżowe, przesłuchuje świadków, porównuje ilość zakupionego paliwa przez nabywcę ze stanem posiadanych przez niego środków transportu i prowadzonymi ewidencjami przebiegu.
– Sukcesywnie sprawdzamy na stacjach benzynowych, czy sprzedaż paliw jest ewidencjonowana na kasie fiskalnej oraz czy paragony potwierdzające sprzedaż zostały wydane kupującemu – mówi Grażyna Hermann-Perek z Wielkopolskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Poznaniu.
Dodaje, że niezależnie od tego urząd kontroluje również hurtowy obrót paliwami.
Jeśli sprzedaż nie jest ewidencjonowana na kasach fiskalnych, sprawcy wykroczeń są karani grzywną w postaci mandatów. Przykładowo w ostatnich 5 latach Urząd Kontroli Skarbowej w Poznaniu (obecnie urząd celno-skarbowy) wymierzył na stacjach paliw ponad 650 mandatów na kwotę blisko 200 tys. zł.
Nabywca faktury, który nie jest rzeczywistym nabywcą paliwa, traci prawo do odliczenia VAT wynikającego z pustego dokumentu. Natomiast nieuczciwym sprzedawcom urzędy nakazują zapłacić podatek wykazany na fikcyjnej fakturze na podstawie art. 108 ustawy o VAT.
– Przepis ten ma zastosowanie w każdym przypadku, gdy zostanie stwierdzone, że wystawiona faktura nie odzwierciedla rzeczywistej sprzedaży – wyjaśnia Grażyna Hermann-Perek.
Piotr Jamróz dodaje, że nabywca i sprzedawca podlegają także odpowiedzialności karnej. Nabywcy mogą zostać postawione zarzuty na podstawie art. 62 par. 2, art. 56 par. 1, art. 76 par. 1 kodeksu karnego skarbowego, a sprzedawcy na podstawie art. 62 par. 2 k.k.s. Przepisy te przewidują grzywny i kary pozbawienia wolności za wystawianie i posługiwanie się nierzetelną fakturą, podanie nieprawdy w deklaracji i wprowadzenie w błąd organu podatkowego.
Jeśli chodzi o sprzedawców, to w praktyce kara grozi z reguły pracownikom stacji, bo to oni umyślnie popełniają przestępstwo. Jeśli jednak podwładnym kieruje (i czerpie z tego korzyści) właściciel stacji, to akt oskarżenia może być skierowany także wobec niego.
Za wystawianie i używanie fałszywych faktur grożą też kary wprowadzone od marca br. nowelizacją kodeksu karnego (art. 271a). Najcięższa to kara pozbawienia wolności do 25 lat.
Arnold Rzepecki podkreśla, że zbieranie paragonów i wymiana ich na faktury dla podmiotów, które nie kupiły paliwa, ma też charakter nadużycia pracowniczego.
Jedną z takich spraw rozpatrywał w ub.r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi (sygn. akt I SA/Łd 502/16, prawomocny).
Chodziło o nabywcę paliw, który działał w zmowie z pracownikami stacji benzynowej. Formalnie płatność za paliwo była zawsze w formie gotówki. Organy podatkowe przeanalizowały faktury wystawione przez stację paliw i załączone do nich paragony. Skontrolowały nabywcę, a na świadków powołały m.in. pracowników stacji.
Zarówno fiskus, jak i sądy uznały, że podatnik i pracownicy stacji byli w pełni świadomi, w jakim procederze uczestniczą. Gromadzenie takiej ilości paragonów (nawet kilkadziesiąt dziennie) nie mogło odbywać się bez udziału pracownika obsługującego kasę fiskalną – stwierdził sąd.
Podobny schemat oszustw stosowano przy zakupach oleju napędowego (m.in. wyrok NSA z 10 lutego 2017 r., sygn. akt I GSK 308/15).
Nie zawsze wymiana paragonu na fakturę jest oszustwem. Zgodnie z art. 106b ust. 3 sprzedawca ma obowiązek wystawić klientowi fakturę, jeżeli ten zażąda jej w ciągu 3 miesięcy, a sprzedaż była wcześniej udokumentowana paragonem.
– Nawet jeśli klient pierwotnie zdecyduje się otrzymać paragon, to może później zmienić zdanie i zażądać faktury do tej samej transakcji. Musi wówczas zwrócić sprzedawcy paragon, żeby transakcja została przez sprzedawcę opodatkowana tylko raz – tłumaczy Arnold Rzepecki.
W takiej sytuacji na fakturze widnieje ta sama sprzedaż co na paragonie (co do ilości, ceny i wartości), dodatkowo tylko są podane dane nabywcy.
Często dzieje się tak w sytuacji, gdy wielu kierowców zatrudnionych w jednej firmie robi zakupy paliwa, bierze paragony, po czym przedkłada je pracodawcy. Ten zwraca je sprzedawcy np. raz w tygodniu, żądając w zamian faktury na zbiorczą ilość rzeczywiście zakupionego paliwa.
– W takiej sytuacji wszystko odbywa się zgodnie z przepisami, ponieważ sprzedaż rzeczywiście miała miejsce jeden raz, została udokumentowana (fakturą w miejsce wydanego wcześniej paragonu) oraz opodatkowana jeden raz – mówi Arnold Rzepecki.
Arnold Rzepecki dodaje, że ryzyko wyłudzenia w ten sposób podatków jest większe u małych firm.
– Duże podmioty gospodarcze posiadające liczny tabor samochodowy, kupując paliwo korzystają z możliwości zbiorczego fakturowania odbywającego się z wykorzystaniem kart identyfikujących i płatności w formie przelewów – stwierdza rzecznik.
– Skala tego procederu jest z pewnością dużo mniejsza niż oszustw popełnianych w ramach transakcji wewnątrzwspólnotowych z wykorzystaniem znikającego podatnika – mówi prokurator Paweł Kołodziejski z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Przyznaje jednak, że problem istnieje.