Rozmawiamy z JAROSŁAWEM NENEMANEM, byłym wiceministrem finansów - Obecne próby wprowadzenia podatku ekologicznego są już trzecim podejściem do zmiany w opodatkowaniu samochodów. Mimo że jest to rozwiązanie mało popularne, warto prace nad nim doprowadzić do końca.
ROZMOWA
● Ostatnio wróciła sprawa podatku ekologicznego. W Ministerstwie Finansów właśnie zapadają decyzje o jego wprowadzeniu. Czy to dobry pomysł? Pytam, bo ma pan pewne doświadczenia z tym podatkiem.
– Tak, z pewną dozą satysfakcji i obaw obserwuję trzecią próbę uporządkowania opodatkowania samochodów. Dwie poprzednie próby, które podjąłem, kiedy odpowiadałem w Ministerstwie Finansów za politykę podatkową, skończyły się niepowodzeniem. A szkoda, bo gdyby podatek ekologiczny uchwalono cztery lata temu, nie byłoby niekorzystnego dla Polski wyroku ETS, nie byłoby też takiej ilości złomu samochodowego na naszych drogach.
Jak się patrzy na historię opodatkowania samochodów w ostatnich latach, to jest to pasmo zaniechań i błędów. Ale tak to bywa, kiedy z jednej strony, podatki mają być remedium na wszelkie problemy, a z drugiej, kiedy brakuje wizji i zdrowego rozsądku. Nie trzeba być przecież specjalnie bystrym, by zauważyć, że jeśli kwota podatku jest iloczynem stawki i wartości (z faktury zakupu), to będzie silna pokusa, by ta wartość była śmiesznie niska. Mieliśmy więc faktury i umowy kupna samochodu za 20, 10 czy nawet jedno euro. Tak było, bo z jednej strony nie było możliwości weryfikacji wartości samochodu, a z drugiej – stawki rosły do niebotycznych 65 proc. Celem tej zaporowej stawki była ochrona Polski przed zalewem złomu samochodowego. Jak widać, cel nie został osiągnięty, a przy okazji polskie regulacje okazały się niezgodne z unijnymi.
● Ale to już historia. Dlaczego podatek ekologiczny jest lepszy od pobieranej dziś akcyzy?
– Obecna akcyza nie ma już tej zabójczej progresji, choć bez sensu, stawka dla pojazdów z silnikiem powyżej 2000 cm sześc. jest sześć razy większa niż dla mniejszych silników. Nadal jednak wysokość podatku zależy od wartości. Nadal więc opłaca się zaniżać wartość samochodu.
Generalnie podatki są po to, by przynosiły dochody, z których są finansowane wydatki państwa. To banalne stwierdzenie często jest pomijane przez polityków, którzy w podatkach upatrują panaceum na bolączki tego świata. W przypadku opodatkowania samochodów można jednak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zróżnicowanie stawek na podstawie kryterium zanieczyszczania środowiska naturalnego nie kłóci się z funkcją fiskalną tego podatku. W ten sposób podatek, oprócz przynoszenia dochodów, stymuluje też pewne korzystne społecznie zachowania. Rzadko kiedy zdarza się taka harmonia celów.



● Jakie powinny być stawki tego podatku?
– Opowiadanie o tysiącach złotych jest niepoważne. Stawki zależą od oczekiwanej wysokości dochodów. W najbliższych latach wpływy z tego podatku powinny być zbliżone do dotychczasowych wpływów z akcyzy za samochody, a to oznacza, że kwota podatku na przeciętny samochód będzie stosunkowo niewielka – na pewno nie mierzona w tysiącach złotych. Potrzebny jest pewien okres, zanim od samochodów najbardziej trujących środowisko, czyli starych z dużymi silnikami, będzie trzeba płacić duży podatek. Ten czas jest potrzebny podatnikom, by wiedząc, jakie podatki czekają ich w perspektywie kilku lat, dokonali wymiany samochodów na przyjaźniejsze dla środowiska i kieszeni właściciela. Można tego dokonać, proponując np. trzyletni okres dojścia do stawek docelowych – możliwości jest wiele i z pewnością jakaś forma łagodnego wejścia w podatek zostanie zaproponowana.
● Jak podatek ekologiczny powinien być pobierany?
– Warto dobrze przemyśleć, jak ma funkcjonować ten podatek, których samochodów będzie dotyczył, kto go będzie pobierał, do kogo będą trafiały wpływy. Obecnie akcyzę samochodową pobierają urzędy celne i jest ona dochodem budżetu państwa. Nie ma natomiast żadnego uzasadnienia merytorycznego, by podatek majątkowy, którym jest podatek ekologiczny, był pobierany przez celników. Tym musi zająć się administracja podatkowa albo samorząd, który ma do tego już gotową infrastrukturę – pobiera podatek od środków transportowych (ciężarówek i autobusów). Rozsądne wydaje się także skierowanie środków z tego podatku do samorządu, co oczywiście wiązałoby się ze zmniejszeniem udziału samorządu w PIT lub CIT. Ważne jest, by podatkiem tym objąć wszystkie samochody, bez wyjątku – wtedy te same dochody można osiągnąć przy niższych obciążeniach przypadających na samochód.
● Czy podatek ekologiczny zostanie wprowadzony?
– Z tym może być kłopot. Przez ostatnie lata modne było obniżanie podatków i mnożenie ulg. Politycy to uwielbiają – czasem jednak trzeba stanąć na wysokości zadania i zdecydować się na niepopularne posunięcia. W krótkim okresie nie przysporzy to popularności, ale polityka gospodarcza powinna być zorientowana na długi okres. Zamiast więc rozbudzać nadzieje na dopłaty do nowych samochodów – co jest kosztowne, niepotrzebne i nieskuteczne, warto zrobić coś, co w dłuższej perspektywie będzie miało bardzo dobry wpływ na branżę motoryzacyjną w Polsce. Mam nadzieję, że tym razem nie zabraknie odwagi, choć kiedy obserwuję medialną nagonkę na ten podatek, to mam coraz więcej wątpliwości, czy politycy będą chcieli umierać za niego. Ale może uda się tym razem. W końcu do trzech razy sztuka.