Finansowanie projektów przez internautów trzeba najpierw zdefiniować w prawie cywilnym i handlowym - mówi Ernest Frankowski, starszy menedżer, Deloitte.
Ernest Frankowski, starszy menedżer, Deloitte / Dziennik Gazeta Prawna
Zbieranie pieniędzy na ciekawe, innowacyjne przedsięwzięcie wśród jego fanów za pośrednictwem internetu ciągle nie doczekało się regulacji ustawowych. Dlaczego?
W klasycznym i do tego nieuregulowanym crowdfundingu projektodawca nie musi się rozliczać z efektów swoich prac. Zachęca to wiele przedsiębiorczych podmiotów do wypróbowania tej formy finansowania pomysłów. Ryzyko dotyczy utraty twarzy, czasu i ewentualnej porażki przy późniejszej próbie ponownego pozyskania finansowania w taki sposób. Istnieje zatem niebezpieczeństwo, że zmiana tego stanu rzeczy może zniszczyć ideę crowdfundingu. Trzeba jednak pamiętać, że po początkowym zachłyśnięciu się jego możliwościami (np. uniezależnienie ambitnych twórców od kapitału), dziś przeradza się on w jedną z wielu opcji finansowania projektu. Często korzystają z niej twórcy, którzy nie pozyskali pieniędzy w bardziej tradycyjny sposób. Z jednej strony może to oznaczać coś ambitnego, ale zawierającego duży czynnik ryzyka przez, paradoksalnie, swoją innowacyjność. Z drugiej – kiepski pomysł, który nie przeszedł weryfikacji w tradycyjnym, profesjonalnym trybie (bank, fundusz, anioł biznesu). Nie zmienia to faktu, że odpowiedź na pytanie, czy regulować to zjawisko, czy nie, jest trudna.
Jak należy rozwiązać tę kwestię na gruncie podatkowym?
Najpierw musi być jasno określone, czym jest crowdfunding na gruncie przepisów prawa cywilnego i handlowego. Dopiero potem można będzie pomyśleć o regulacji podatkowej. Może nawet nie będzie ona potrzebna, jeśli okaże się, że crowdfunding zostanie zaklasyfikowany do instytucji, które są już odpowiednio objęte opodatkowaniem. Do sprawy należy podejść systemowo. Nie może być bowiem tak, że zjawiska gospodarcze są nazywane i określane najpierw w ustawach podatkowych po to jedynie, aby je opodatkować.
Dlaczego MF ma tak wielki problem z określeniem podatkowych konsekwencji crowdfundingu?
Powinniśmy już dawno temu pożegnać się z myślą, że prawo czy ustawodawcy będą nadążać za technologiami czy nowymi formami działalności gospodarczej. To niemożliwe. Właściwie jedynym postulatem w tym zakresie jest pewna ogólność prawa, tak aby możliwe było stosowanie go w zmieniających się okolicznościach. Ustawodawca może jedynie monitorować nowe zjawiska i technologie i w odpowiednim czasie podejmować decyzję o precyzyjnej regulacji. Ten czas zaś nadchodzi, gdy z brakiem regulacji łączy się większy społeczny i gospodarczy koszt niż ujęcie nowego zjawiska w karby prawa.
27 sierpnia 2013 r. Rada Ministrów przyjęła projekt nowej ustawy o zbiórkach publicznych. W praktyce to obywatele, a nie urzędnicy będą decydować o tym, na jakie cele należy zbierać pieniądze. Czy te rozwiązania zmienią podatkową sytuację stron crowdfundingu?
Ustawa będzie przydatna w przypadku najprostszych form finansowania społecznościowego, np. w sytuacji elektronicznej zbiórki w środowisku fanów na utrzymanie jakiegoś serwisu tematycznego. Może się jednak okazać, że konieczna będzie bardziej dedykowana crowdfundingowi regulacja.