Jak czytamy w uzasadnieniu ustawy, efektywna gospodarka wodna powinna gwarantować utrzymanie niezbędnej ilości i odpowiedniej jakości zasobów wód powierzchniowych i podziemnych oraz usuwanie bądź minimalizowanie wszelkich zagrożeń związanych z jej deficytem i nadmiarem (powodzie i susze). Ustawodawca dodaje, że nowy model zarządzania gospodarką wodną będzie oznaczał wprowadzenie systemu instrumentów ekonomicznych, które będą miały na celu przede wszystkim bardziej oszczędne zarządzanie zasobami wodnymi. Choć w nowych przepisach nie ma mowy o sięganiu do kieszeni mieszkańców, istnieją obawy, że koszty podatku od deszczu będą scedowane właśnie na nich.
W nowym Prawie wodnym znajdziemy katalog usług wodnych objętych opłatami. Mowa tam także o opłatach za zmniejszanie naturalnej retencji terenowej. Kogo dotyczy ten zapis?
Chodzi o właścicieli nieruchomości o powierzchni powyżej 3500 m2 , robót lub obiektów budowlanych trwale związanych z gruntem, mających wpływ na zmniejszenie tej retencji przez wyłączenie więcej niż 70 proc. powierzchni nieruchomości z powierzchni biologicznie czynnej na obszarach nieujętych w systemy kanalizacji otwartej lub zamkniętej.
Ile wyniesie podatek? Będzie się go obliczać jako iloczyn jednostkowej stawki opłaty, wyrażonej w m2 wielkości utraconej powierzchni biologicznie czynnej oraz czasu wyrażonego w latach. Efekt? Nawet milion złotych w budżecie więcej każdego roku.
Jak czytamy w akcie, podmiot obowiązany do ponoszenia tej opłaty wnosi ją na rachunek bankowy właściwego urzędu gminy (miasta) w terminie 14 dni od dnia, w którym doręczono mu informację. Jeżeli podmiot zaniechał wykonania tego obowiązku, wójt, burmistrz lub prezydent miasta określa wysokość opłaty w drodze decyzji.
Zgodnie z art.268., z opłaty tej zwolnione są kościoły i związki wyznaniowe.