Już wkrótce banki będą płacić nowy podatek. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów zarzekają się, że pieniądze nie pójdą na ratowanie budżetu, ale będą odkładane na wypadek kłopotów systemu bankowego w przyszłości na specjalnym rachunku.
Tylko ostatnio strasznie trudno wierzyć ministerialnym urzędnikom. W końcu ten rząd ma naprawdę lekką rękę do zabierania pieniędzy, które miały stanowić rodzaj zabezpieczenia. Pierwszy padł Fundusz Rezerwy Demograficznej, który miał stanowić dodatkowe wsparcie dla systemu emerytalnego. Pieniądze FRD zabrał ZUS i przeznaczył na bieżące wydatki.
Kolejnymi instytucjami, które padły ofiarą inklinacji rządu do zabierania pieniędzy mających stanowić zabezpieczenie, są OFE. Rząd wszem i wobec ogłosił, że fundusze zabierają pieniądze uzyskane dzięki zadłużaniu się państwa – i chce im obciąć składkę, aby przelać ją do ZUS i przeznaczyć na bieżące wydatki.
Faktycznie jest inaczej, bo do OFE trafiają wyłącznie pieniądze ich klientów, a państwo się zadłuża, bo wpłaca gigantyczne dotacje do ZUS. Ale najwyraźniej premier nie chciał mieszać Polakom w głowach mówieniem całej prawdy.
Przy takich zwyczajach rządzących jest prawie pewne, że jeśli teraz zostanie powołany nowy fundusz – choćby w celu zabezpieczenia banków – to za parę lat zostanie on przejęty przez budżet pod byle jakim pretekstem. Zwłaszcza że banki, odkąd stanęły na nogi w latach 90., po pieniądze publiczne sięgają rzadko. Tymczasem budżet ma ciągłe kłopoty, odkąd żyję w tym kraju.