Dlaczego dyrektor przedszkola, będący zarazem jego właścicielem, miałby – niczym posłowie i senatorowie – nie płacić podatku dochodowego?
Parlamentarzyści nie płacą PIT od diet do wysokości 2280 zł miesięcznie. Przez 12 miesięcy – dodając jeszcze wolną od podatku kwotę poselskiego uposażenia (3091 zł rocznie) – daje to 30 451 zł. Dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że pozostali obywatele dzielą się z fiskusem każdą zarobioną złotówką powyżej 3091 zł.
A i tak parlamentarzystom daleko do przedsiębiorców zarządzających własnymi placówkami oświatowymi. Ci w ogóle nie płacą PIT od wypłacanej sobie pensji, niezależnie od tego, czy zarobią 3091 zł rocznie, czy – jak parlamentarzyści – prawie 10-krotnie więcej.
To skutek art. 21 ust. 1 pkt 129 ustawy o PIT, który zwalnia z podatku dotacje otrzymane z budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego. W efekcie przedsiębiorca będący właścicielem niepublicznego przedszkola, który mianował siebie samego dyrektorem (menedżerem) placówki, nie płaci podatku od wypłacanego sobie z dotacji wynagrodzenia. Potwierdził to m.in. dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi w interpretacji z 2 lutego 2016 r. (nr 1061-IPTPB1.4511.2.2016.1.ISL).
Zwolnienie to zostanie od 2017 r. ograniczone – ustawą z 23 czerwca 2016 r. nowelizującą ustawę o systemie oświaty i inne akty prawne (Dz.U. z 2016 r. poz. 1010). Nie będzie dotyczyć tej części dotacji przyznanej na działalność gospodarczą, z której właściciel tejże firmy wypłaca sobie samemu wynagrodzenie.
Dyrektorzy prywatnych placówek oświatowych są zbulwersowani – napisaliśmy w DGP nr 184/2016 r. („Pensje dyrektorów z dotacji do fiskusa”). Już obliczają, ile stracą na opodatkowaniu.
Mnie bulwersuje co innego – jak to możliwe, że do tej pory przedsiębiorca, który pobierał zysk z prowadzonego przez siebie przedszkola, nie płacił podatku, a ten, kto nie załapał się na dotację, musiał się rozliczać z fiskusem. Skąd taka nierówność? Owszem, można dochód przedsiębiorcy zarządzającego własnym przedszkolem nazywać wynagrodzeniem, ale pamiętajmy, że w prowadzonej indywidualnie działalności gospodarczej nie ma czegoś takiego jak pensja właściciela. Wartość własnej pracy właściciela firmy przekłada się na jego zysk (czasem stratę). Dochód ten jest co do zasady opodatkowany, tak jak z każdego innego źródła: z pracy najemnej, z wykonanego dzieła, z praw majątkowych itp.
Właśnie dlatego art. 23 ust. 1 pkt 10 ustawy o PIT nie pozwala zaliczać do podatkowych kosztów wartości własnej pracy podatnika, jego małżonka i małoletnich dzieci, a gdy działalność jest prowadzona w formie spółki osobowej – także małżonków i małoletnich dzieci wspólników.
Nie rozumiem więc, dlaczego jedni przedsiębiorcy muszą płacić podatek, a inni mieliby być z niego zwolnieni. Tak samo nigdy nie byłam w stanie pojąć, dlaczego posłowie i senatorowie mają przywileje podatkowe, podczas gdy odmawia się ich osobom, które na parlamentarne diety codziennie pracują. No może z wyłączeniem dyrektorów prywatnych placówek oświatowych.