Zgodnie z definicją działalności gospodarczej, przesądzającej o tym, czy samozatrudniony może zarobki rozliczać jak przedsiębiorca, powinien on wykonywać swoje czynności poza siedzibą zleceniodawcy i poza jego kontrolą.
Jeśli osoba kwalifikująca przychody z umów zawartych przez siebie z innym przedsiębiorcą kwalifikuje je jako przychód z pozarolniczej działalności gospodarczej, a treść umowy i wszelkie okoliczności wskazują, że to zleceniodawca ponosi ryzyko gospodarcze oraz pełną odpowiedzialność za wykonywanie zlecenia i jego rezultat, to podatnik musi udowodnić, iż nie zachodzi trzecia okoliczność: prace są wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez zlecającego te czynności. Gdy tego nie uczyni, kontrola skarbowa uzna, iż bezpodstawnie kwalifikuje on te przychody do pozarolniczej działalności gospodarczej.
By mieć spokój z fiskusem, nie wystarczy porozumienia, mocą którego świadczy się usługi w ramach samozatrudnienia, zatytułować: umowa o współpracy gospodarczej, umowa gospodarcza itp. Zarówno warunki tej umowy, jak i faktyczne okoliczności, w których jest ona realizowana, muszą wskazywać, że od stosunku opartego na kodeksową umowę o pracę relacje te różni przynajmniej jeden z trzech zasadniczych elementów. Poza kwestią ryzyka gospodarczego oraz odpowiedzialności wobec osób trzecich są to okoliczności definiujące okoliczności, w jakich odbywa się ta współpraca: miejsce działalności, sposób sprawowania nadzoru nad zleceniobiorcą oraz czas wykonywania zlecenia.
Gdy o wszystkich tych kwestiach zleceniodawca decyduje na warunkach identycznych jak w stosunku do osób, względem których jest pracodawcą, to jest to argument przemawiający za tym, że samozatrudniony nie powinien rozliczać się z fiskusem jak przedsiębiorca. Oczywiście, by być pozbawionym całkowicie prawa do rozliczania się na zasadzie działalności gospodarczej, musiałby jednocześnie nie spełniać dwóch pozostałych warunków (ryzyka i odpowiedzialności).
Trzeba jednak mieć na względzie, że kontrola skarbowa ze szczególną uwagą bada przypadki, w których działalność gospodarczą samozatrudnionego poprzedzał stosunek pracy ze zleceniodawcą, a w przypadku wysokich stałych dochodów przedsiębiorcy-zleceniobiorcy nawet umowy cywilne. Ponieważ z podatku w stałej wysokości 19 proc. nie można korzystać w roku, w którym kontrahent biznesowy był pracodawcą, a także w roku poprzednim, wielu byłych pracowników w okresie przejściowym od umowy o pracę do działalności gospodarczej decyduje się związać z byłym pracodawcą umową cywilną, by z fiskusem rozliczać się na zasadach działalności wykonywanej osobiście. Kontrole skarbowe znają już to rozwiązanie, dlatego z pewnością analizować będą wybór sposobu opodatkowania przychodów na kilka lat wstecz.
Jeśli więc nie da się uniknąć sytuacji, w której zlecenie musi być przez samozatrudnionego realizowane w siedzibie zleceniodawcy, ten drugi nie powinien mieć przynajmniej formalnego prawa do bieżącego nadzorowania wykonywanej pracy ani też decydowania o czasie jej wykonywania - np. absolutnie dyskwalifikującą okolicznością będzie obowiązek podpisywania przez zleceniobiorcę listy obecności.