Zapowiadana przez koalicjantów metoda kasowa brzmi bardzo obiecująco dla tych, którzy czekają na należność od kontrahenta. Pytanie, kto faktycznie za to zapłaci – budżet państwa czy kupujący, którzy nie zaliczą wydatku do kosztów, zanim sami go nie poniosą.

Przypomnijmy, że w umowie koalicyjnej partnerzy zapisali, że udostępnią przedsiębiorcom kasową metodę rozliczeń PIT. Podobny zapis był w programie Platformy Obywatelskiej. Nie są znane szczegóły tego rozwiązania, natomiast jeszcze przed wyborami przewodniczący tej partii Donald Tusk mówił, że ma być ono skierowane do podatników PIT, których roczna sprzedaż nie przekroczy 2 mln euro, czyli tzw. małych podatników.

Na czym to polega

Metoda kasowa to nic innego, jak zgoda na to, aby przedsiębiorca rozliczał się z fiskusem dopiero wtedy, gdy otrzyma należność od odbiorcy towarów lub usług. W tym wypadku chodzi o podatek dochodowy.

Dziś zasadniczo obowiązuje w nim metoda memoriałowa, co oznacza, że podatek jest rozliczany w momencie wystawienia faktury, a nie dopiero w momencie otrzymania płatności.

Ale każda transakcja ma dwie strony. Rodzi się więc automatycznie pytanie, w którym momencie wydatek na zakup towaru lub usługi miałby zaliczać do swoich podatkowych kosztów ten, kto kupuje.

Korekta kosztów?

Już raz to przerabialiśmy. Dekadę temu, w okresie 2013–2015 r. obowiązywały w Polsce przepisy, które wymagały od kupującego (przedsiębiorcy) korygowania kosztów, gdy po upływie 90 dni wciąż nie zapłacił on za kupiony towar lub usługę. Rozwiązanie to wprowadzono właśnie po to, by zapobiegać zatorom płatniczym i – jak brzmiał tytuł samej nowelizacji (Dz.U. z 2012 r. poz. 1342) – w celu „redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce”.

Z redukcją biurokracji nie miało to jednak nic wspólnego, bo korygowanie kosztów przerosło samych podatników i ich księgowych, natomiast zatorów płatniczych nie zlikwidowało.

Z rozwiązania tego zrezygnowano już po trzech latach (od 2016 r.). Co istotne, zrobiła to jeszcze ta sama ekipa polityczna, która to rozwiązanie forsowała (Dz.U. z 2015 r. poz. 1197).

Bez zagrożenia dla budżetu

Nie wiadomo, w jakim kierunku pójdzie teraz ustawodawca. Jedno jest pewne – z pewnością nie zgodzi się na to, by sprzedający stosował metodę kasową, a kupujący – zasadę memoriału. W przeciwnym razie budżet państwa „poszedłby z torbami”, bo kupujący zawsze mieliby podatkowy koszt (a więc pomniejszaliby przychód), a sprzedający nigdy nie wykazaliby podatku dochodowego, twierdząc, że jeszcze nie otrzymali zapłaty (nawet gdyby dostali ją pod stołem).

Wątpliwości co do tego, że prawo do rozpoznania kosztu powinno „aktywować” się dopiero w momencie, gdy przedsiębiorca zapłaci za swoje zakupy, nie ma Weronika Nazarkiewicz, doradca podatkowy w kancelarii Staniek & Partners. – To warunek, aby zabezpieczyć interesy fiskalne państwa – podkreśla ekspertka.

Nie obawia się o to Paweł Nocznicki, menedżer w Stone & Feather Tax Advisory sp. z o.o.

– Podobne rozwiązanie funkcjonuje już w VAT i nie wpływa ono istotnie na płynność finansów państwa – mówi ekspert. Dodaje, że pomimo przesunięć czasowych środki z VAT ostatecznie wpływają do budżetu państwa.

Ponadto – jak podkreśla – administracja podatkowa dysponuje instrumentami, które umożliwiają monitorowanie rzetelności rozliczeń podatników.

– Kasowy PIT to dobry krok w stronę poprawy płynności finansowej przedsiębiorców – podkreśla Paweł Nocznicki. Jego zdaniem zapowiadane rozwiązanie byłoby realną korzyścią dla firm, które często muszą sobie radzić z opóźnieniami w płatnościach od kontrahentów, czyli w praktyce głównie dla mniejszych przedsiębiorców.

Ulga na złe długi

Podobnego zdania jest Weronika Nazarkiewicz. Uważa jednak, że nie można zapominać o wprowadzonym kilka lat temu i nadal obowiązującym innym rozwiązaniu – tzw. uldze na złe długi. Wynika ona z art. 26i i art. 44 ust. 17–23 ustawy o PIT, analogiczne rozwiązanie jest w ustawie o CIT (art. 18f i art. 25 ust. 19–25).

Ulga pozwala sprzedającemu odzyskać wpłacony wcześniej do urzędu skarbowego podatek dochodowy, gdy upłynęło 90 dni od dnia zapłaty określonego na fakturze (rachunku) lub w umowie, a odbiorca wciąż nie płaci za towar lub usługę.

Rozwiązanie to ma także przeciwdziałać zatorom płatniczym, bo po 90 dniach zmusza nabywcę, który nie reguluje swoich zobowiązań, do powiększenia swojego podatkowego przychodu (o równowartość kwoty, którą zaliczył już do podatkowych kosztów).

Jest też inne rozwiązanie, bardziej jednak biurokratyczne i przez to mniej opłacalne: przedsiębiorca może zaliczyć nieściągalną wierzytelności do kosztów uzyskania przychodów, o ile nieściągalność ta została właściwie udokumentowana (art. 23 ust. 1 pkt 20 i ust. 2 ustawy o PIT oraz art. 16 ust. 1 pkt 25 i ust. 2 ustawy o CIT).

Zdaniem Pawła Nocznickiego dotychczasowe instrumenty do walki z zatorami płatniczymi są absolutnie niewystarczające. – Ulga na złe długi działa z opóźnieniem, bo przedsiębiorca musi najpierw zapłacić podatek, a dopiero po jakimś czasie może skorzystać z preferencji – zwraca uwagę ekspert.

Dodatkowe obowiązki

Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że wprowadzenie kasowego PIT miałoby też negatywne strony.

Choćby z tego powodu, że – jak zauważa Paweł Nocznicki – pojawiłyby się dodatkowe obowiązki administracyjne i konieczność monitorowania przychodzących płatności.

– Taka metoda miałaby też zapewne analogiczne zastosowanie do rozliczania kosztów – zakłada ekspert. Dlatego, w jego ocenie, nie byłoby to dobre rozwiązanie dla przedsiębiorców, którzy sami mają problemy z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań.

Problem miałyby również biura rachunkowe. – Musiałyby dopasować swoje systemy księgowe do metody kasowej, a sami księgowi musieliby mieć stały dostęp do rozrachunków z odbiorcami i dostawcami przedsiębiorcy – zwraca uwagę Weronika Nazarkiewicz.

Jej zdaniem mogłoby to spowodować wzrost cen usług księgowych. Zwraca też uwagę na inny problem – przedsiębiorców, którzy korzystaliby z kasowej metody rozliczania PIT, a równocześnie nie spełnialiby warunków małego podatnika w VAT. – Powodowałoby to rozbieżności pomiędzy kasową metodą rozliczania podatku dochodowego a memoriałową zasadą rozliczania VAT – uważa doradczyni.

Jakie szanse

Eksperci zastrzegają, że o tym, czy nowe rozwiązanie będzie dobre, czy się nie sprawdzi, zadecydują szczegóły. – Istotne będzie, jak zostaną one napisane i wdrożone, a także jak będą one następnie interpretowane przez organy podatkowe – podkreśla Paweł Nocznicki.

Sceptycyzmu nie kryje Weronika Nazarkiewicz. Jej zdaniem obecnie zmiana regulacji w tym zakresie może się wydawać mało osiągalna.

– Ale warto pomyśleć o niej w przyszłości – mówi ekspertka. Nie ma natomiast wątpliwości, że jeżeli ustawodawca zdecyduje się na taką zmianę, to początkowo powinien wprowadzić kasowe rozliczanie PIT fakultatywne.

– Dopiero po jakimś czasie można się zastanowić nad systemem obowiązkowym – uważa Weronika Nazarkiewicz.

Zastanawia się również, dlaczego jeżeli z takiego systemu mieliby korzystać mali podatnicy PIT (o przychodach do 2 mln euro rocznie), to nie pozwolić na to również małym podatnikom CIT (też o przychodach do 2 mln euro).

– Przecież takie firmy również często są ofiarami zatorów płatniczych i nielojalnych kontrahentów – twierdzi Weronika Nazarkiewicz.©℗