Tylko w ten sposób rząd zrealizowałby założenia z którymi Prawo i Sprawiedliwość szło do wygranych wyborów parlamentarnych. A było to jak przypomina ZPP: wymuszenie płacenia podatków przez sieci wielkopowierzchniowe, wyrównanie szans konkurującego z nimi polskiego handlu oraz pozyskanie pieniędzy do budżetu państwa. Projekty, które do tej pory prezentowało Ministerstwo Finansów nie gwarantowały osiągnięcia żadnego z tych celów.
Zdaniem ZPP rozwiązaniem mógłby być podatek katastralny nałożony na obiekty o powierzchni handlowej powyżej 1500 m2. Nowa danina składałaby się z dwóch części: ustalonej przez Ministra Finansów i przez właściwą gminę. Samorząd mógłby określać ją w różnej wysokości w zależności od położenia obiektu. Tak skonstruowany podatek nie tylko zapewniłby realizację wszystkich celów, które stawiało sobie PiS, ale też pomógłby „mądrzejszym” gminom w usunięciu handlu wielkopowierzchniowego z centrum miast. ZPP podał przykład Warszawy, gdzie na rogu Nowego Światu i Chmielnej „straszą witryny widma” i spotkać można „całe ciągi porzuconych małych, miejskich powierzchni handlowych, które nie są w stanie konkurować z samobójczym dla miasta budowaniem dwóch galerii handlowych w jednej dzielnicy”. Podatek katastralny od sklepów wielkopowierzchniowych mógłby zapobiec sytuacji w której „umierają miasta, niszczy się tkanka miejska, zamiera ruch pieszy i życie na ulicach”.
Niezależnie od tego ZPP zaapelował do Ministerstwa Finansów o odbiurokratyzowanie gospodarki. Dziś zgodnie z szacunkami OECD kosztuje ona polską gospodarkę nawet 1,4 proc. PKB. Można więc w ten sposób przyśpieszyć wzrost gospodarczy nawet do poziomu 7 proc. i pozyskać dodatkowe 40 mld zł do budżetu . Skorzystajcie z tego – apeluje ZPP.