Rozmowa z ministrem Henrykiem Kowalczykiem, szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Kto zgłosi projekty podatków sektorowych: rząd czy posłowie PiS?
Chciałbym, żeby podatek od sklepów wielkopowierzchniowych był w projekcie rządowym, wtedy prace nad nim obejmowałyby konsultacje społeczne. Dużo pomysłów i uwag jest zgłaszanych do tego podatku i wymagają one analiz.
Nie ma ryzyka, że podatek od supermarketów zostanie zakwestionowany przez Komisję Europejską, jak to było w przypadku Węgier?
Węgrzy wprowadzili coś, co nazwali progresywną opłatą od badania jakości żywności – nic dziwnego, że takie rozwiązanie się nie obroniło. My czegoś takiego nie planujemy. I mam nadzieję, że KE nie będzie zgłaszała zastrzeżeń. Choć skarg do Komisji w tej sprawie można się spodziewać. Ale nie sądzę, żeby to była duża przeszkoda.
Co z podatkiem bankowym? Poznamy go w tym tygodniu?
Chciałbym, ale nie mam pewności. Prace nad nim trwają w resorcie finansów, ale także w Sejmie, bo może będzie to inicjatywa poselska, by podatek szybciej wszedł w życie.
A rozpatrywane modyfikacje to kwestia progów wielkości aktywów?
Różne kwestie. To nie tylko próg wielkości, ale także rodzaj aktywów. Jest pytanie, czy podatek obejmie także firmy ubezpieczeniowe. Takie rozwiązanie wypadło z projektu w trakcie kampanii, ale dyskusja na ten temat teraz wraca.
Stawka wyniosłaby, tak jak zapowiadaliście, 0,39 proc. aktywów?
To najbliższe prawdy, ale trwa jeszcze dyskusja, więc ostateczne rozwiązanie może być inne.
Od kiedy miałoby zacząć obowiązywać? Od 1 stycznia?
To chyba będzie trudne, ale koniec pierwszego kwartału jest realny. Zresztą planowaliśmy, że będzie rozliczany kwartalnie, choć nie wykluczamy także, że może być rozliczany miesięcznie. To byłoby lepsze z punktu widzenia płynności budżetu. Choć najważniejsza jest stawka, pozostałe kwestie są drugorzędne.
Co się stało, że pod koniec roku zrobiło się tak nerwowo, że aż trzeba nowelizować budżet?
Trzeba spytać poprzedniego ministra finansów, dlaczego nie udało mu się zebrać całego zaplanowanego VAT. To nie jest nerwowy ruch, my po prostu pokazujemy, jak budżet wygląda naprawdę.
I to jest intencja nowelizacji?
Nie zamierzamy na siłę ciąć wydatków. Bez nowelizacji by do tego doszło. Poprzedni rząd tak robił. A siłowe rozwiązania kosztują.
Ale PO, gdy składała projekt budżetu na 2016 r., przyznała, że z VAT w tym roku będzie 13 mld zł mniej niż planowano.
I liczyła, że będzie 9 mld zł z przetargów na częstotliwości LTE i budżet się domknie. A nie ma tych pieniędzy.
Będą w przyszłym roku?
Chciałbym. Dochody są jednak niepewne i one nie zostaną wpisane do projektu na 2016 r. Chyba że do czasu uchwalenia budżetu sprawa się rozstrzygnie.
A policzycie na nowo dochody przy nowych prognozach inflacji? W projekcie PO inflacja jest zawyżona, co stwarza ryzyko zbyt optymistycznych prognoz wpływów z VAT.
Nad tym pracuje minister finansów. Na razie zajmujemy się nowelizacją budżetu na 2015 r. i podatkami sektorowymi.
Kiedy rząd złoży projekt budżetu na 2016 r.?
Najpóźniej w ciągu dwóch tygodni. Najpierw Sejm popracuje nad nowelizacją tegorocznego budżetu, potem dostanie projekt na 2016 r. Taki jest plan.
Prezydent złożył projekty obniżające wiek emerytalny i zwiększające kwotę wolną. Czy te ustawy wejdą w życie w 2016 r.?
Kwota wolna nie, bo musielibyśmy przyjąć ustawę do końca listopada. Ale to dobrze, bo w przyszłym roku będziemy już wiedzieli, co dało nam uszczelnienie systemu VAT, jak wyglądają dochody. Jest czas na wybranie wariantów. A każdy jest możliwy: możliwe jest stopniowe dochodzenie do docelowego poziomu kwoty wolnej, możliwa jest kwota degresywna, czyli duża dla najbiedniejszych i malejąca wraz ze wzrostem dochodów...
A obniżenie wieku emerytalnego? Będzie kosztowało dodatkowe 4 mld zł.
Skutki obowiązywania tej ustawy przez pełny rok to 5,5 mld zł. Ale to takie statystyczne wyliczenie. Według nas nie będzie to duże obciążenie dla budżetu w przyszłym roku, bo zamierzamy zrobić dobrowolność przechodzenia na emeryturę, co będzie oznaczać, że część osób nie będzie z tego prawa korzystać.
No tak, tyle że taki emeryt może łączyć świadczenie z pracą.
Uważam, że łączenie emerytury z pracą powinno być niemożliwe. Niestety jest niekorzystne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Będę za tym, żeby wrócić do tej sprawy i ponownie przeanalizować możliwości prawne uniemożliwienia łączenia emerytury z pracą. A jeśli już miałoby to być możliwe, to może warto rozważyć możliwość tzw. pracy limitowanej, jak w przypadku emerytur branżowych – czyli powyżej pewnego pułapu dochodów świadczeniobiorca traciłby prawo do emerytury.
Czy projekt prezydencki może się jakoś znacząco zmienić w Sejmie? Na przykład przez wprowadzenie dodatkowego warunku uprawniającego do emerytury, jakim byłby staż pracy.
Dopisanie stażu jest niebezpieczne z różnych względów. Bo mogłoby oznaczać dalsze obniżenie wieku emerytalnego dla niektórych grup zawodowych. A z drugiej strony niektórzy mogliby mieć problem z udokumentowaniem stażu pracy. Nie chodzi tu nawet o pracę na czarno czy umowy śmieciowe, ale wiele zakładów z czasów komuny zniknęło i teraz nie ma nawet dokumentacji. Jak ktoś ma udowodnić, że pracował ileś lat, jeśli firma zbankrutowała, a nikt nie zabezpieczył dokumentów? To nie musi być duża skala, ale jeśli to kilka czy kilkanaście procent, to i tak jest to krzywdzące dla tych ludzi. Właśnie z tych powodów staż nie powinien być łączony z wiekiem, ale ja jestem tylko jednym z 460 posłów.
Kiedy jest realne wejście tego rozwiązania w życie? Rozumiem, że data, którą wpisał prezydent w swoim projekcie, czyli 1 stycznia, to mimo wszystko mało realny termin?
To nie zależy od rządu, ale od tego, jaka będzie determinacja w parlamencie. Jeśli będzie duża, to może wejść w życie szybko, a jak przeciętna, to poczekamy jakieś dwa, trzy miesiące.
Czyli mamy 500 zł na dziecko i obniżenie wieku emerytalnego. To główne nowe wydatki w przyszłorocznym budżecie?
Są jeszcze leki dla seniorów, ale ich skutki dochodowe nie będą duże. Resort szykuje projekt, będzie lista leków, które będą tańsze lub są specjalnie adresowane do chorób wieku starczego.
Zarzucaliście PO szybkie forsowanie własnych projektów ustaw, nadużywanie ścieżki poselskiej. Zaczęliście rządzić i tempo jest podobne.
W tej chwili poszły dwa projekty, ale tempo było całkowicie zrozumiałe. To była ustawa o działach, która dawała możliwość utworzenia resortu energii, czemu zresztą nie przeciwdziałała opozycja. Trzeba było to zrobić projektem poselskim, inaczej czekalibyśmy trzy miesiące na wybór ministra. Wiem, że pytanie dotyczy trybunału. Ale rząd wysyła właśnie kolejne ustawy, które będą rozpatrywane w normalnym trybie. Przyjęliśmy ustawę okołobudżetową, dwie ustawy wdrażające prawo Unii Europejskiej. Za chwilę trafią projekt nowelizacji budżetu i projekt budżetu na przyszły rok.
A co z ustawami, których nie zdążyli uchwalić poprzednicy, wykonującymi prawo UE, np. ustawą o zamówieniach publicznych?
Mamy kilkanaście projektów, które powinny być uchwalone bardzo szybko. Faktycznie mamy problem z ustawą o zamówieniach publicznych, tak samo jak z samym Urzędem Zamówień Publicznych – nie ma prezesa, jest pełniący jego obowiązki, nie ma też zastępcy. Tam nie ma z kim rozmawiać. Prezes powinien zostać wybrany jak najszybciej. Bo teoretycznie gospodarzem ustawy o zamówieniach publicznych jest właśnie UZP. Inne ważne ustawy to prawo wodne, czasami to ustawy, które nie wydają się ważne, jak o wyjazdach strażaków za granicę, ale także trzeba je szybko uchwalić. Tym bardziej że jeśli tego nie zrobimy, możemy zostać ukarani przez Brukselę.