To, że polska spółka zależna podmiotu niemieckiego świadczy usługi tylko jemu i nikomu innemu, nie oznacza jeszcze, że jest jego zakładem w Polsce – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.

Sprawa dotyczyła niemieckiego producenta m.in. pianek uszczelniających i klejów montażowych. Jest on zarejestrowany w Polsce jako czynny podatnik VAT, ale działalność produkcyjną prowadzi w dwóch zakładach w Niemczech, tam też zapadają decyzje i przebywają członkowie zarządu.
W Polsce firma nie ma biura, magazynów ani nie zatrudnia pracowników. Co prawda oddelegowała do Polski pracowników, którzy pomogli uruchomić proces produkcyjny, ale zakończyli już swoje zadania.
Problem dotyczył polskiej spółki powiązanej, której niemiecka firma zleca w Polsce produkcję pianek i klejów. Produkuje je z surowców należących bezpośrednio do firmy niemieckiej albo dostarczonych przez jej zagranicznych dostawców.
Polska spółka sprzedaje gotowe produkty klientom niemieckiej firmy. Jest też wyłącznym dystrybutorem jej produktów spółki w Polsce.
Jednak działalność wykonuje we własnym imieniu i na własną rzecz, a za usługi na rzecz podmiotu niemieckiego otrzymuje wynagrodzenie powiększone o narzut.
Spór z fiskusem dotyczył tego, czy polska spółka jest dla niemieckiego producenta zakładem w Polsce w rozumieniu art. 4a pkt 11 ustawy o CIT w związku z art. 5 polsko-niemieckiej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Gdyby tak było, niemiecka spółka musiałaby płacić w Polsce podatek od dochodów uzyskanych tu za pośrednictwem zakładu.
Producent uważał, że tak nie jest. Nie zgodził się z nim jednak dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Wyjaśnił, że zakład może powstać m.in. w wyniku prowadzenia działalności gospodarczej za pośrednictwem tzw. zależnego przedstawiciela. Uznał, że polska spółka pełni właśnie taką rolę i wbrew temu, co wynikało z wniosku o interpretację, działa w imieniu podmiotu niemieckiego.
Za kluczowe fiskus uznał to, że wykonuje ona swoje usługi wyłącznie dla niemieckiego producenta, a także używa dostarczanych przez niego surowców, opakowań i maszyn. Podkreślił również, że funkcjonuje ona na rynku wyłącznie dzięki produkcji wykonywanej dla spółki niemieckiej.
Uznał zatem, że polska spółka jest w świetle art. 5 polsko-niemieckiej umowy przedstawicielem zależnym niemieckiego producenta, a to oznacza, że jest jego zakładem.
Sądy się z tym nie zgodziły. Uznały, że wszystkie okoliczności przemawiają za tym, iż polski podmiot zależny nie jest zakładem. Polska spółka nie działa bowiem w imieniu przedsiębiorstwa niemieckiego, nie zostały też jej udzielone pełnomocnictwa do zawierania umów – zwrócił uwagę WSA w Warszawie (sygn. akt III SA/Wa 2457/18).
Nie zgodził się z fiskusem, że o istnieniu zakładu świadczy wykonywanie usług wyłącznie dla niemieckiej firmy oraz wykorzystywanie dostarczanych przez nią surowców, materiałów, opakowań i korzystanie z jej sprzętu.
Prowadzenie działalności na rzecz jednego przedsiębiorcy nie jest decydujące. Istotne są również pozostałe okoliczności faktyczne, w tym i ta, że niemiecka firma nie udziela polskiej spółce żadnych instrukcji, nie określa zakresu obowiązków pracowników, nie kontroluje personelu, nie wydaje mu poleceń – orzekł sąd.
Podkreślił, że polska spółka otrzymuje wynagrodzenie, w które wkalkulowany jest tzw. narzut. Odpowiada też wobec niemieckiej firmy za wady wyprodukowanych produktów, działa we własnym imieniu i wykonuje usługi produkcyjne na własną rzecz.
WSA wyjaśnił także, że ani z umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, ani z komentarza do Modelowej Konwencji OECD, ani z żadnego przepisu ustawy o CIT nie wynika, aby nabywanie usług przetwarzania materiałów produkcyjnych w jednym kraju prowadziło automatycznie do powstania w tym kraju zakładu.
NSA zgodził się z sądem I instancji, że organ nie miał racji, przywiązując zasadniczą wagę do dwóch okoliczności: że polska spółka świadczy swoje usługi wyłącznie dla niemieckiej oraz że korzysta z jej surowców, opakowań, maszyn.
– Istotne są również inne okoliczności, w tym i ta, że spółka niemiecka nie udziela spółce polskiej żadnych instrukcji, nie określa zakresu obowiązków pracowników, nie kontroluje personelu, nie wydaje poleceń – wyjaśnił sędzia Stefan Babiarz.
Podkreślił także, że polska spółka otrzymuje wynagrodzenie powiększone o narzut, działa we własnym imieniu i na własną rzecz.
– To powoduje, że nie ma mowy o żadnej zależności. To, że spółka polska ogranicza swoją działalność tylko do jednego przedsiębiorcy, nie oznacza powstania zależnego przedsiębiorcy od spółki zagranicznej i zakładu – uzasadnił sędzia Babiarz. ©℗

orzecznictwo

Wyrok NSA z 1 czerwca 2022 r., sygn. akt II FSK 2696/19 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia