Możliwa jest kolejna korekta w projekcie ustawy podatkowej PiS. Tym razem chodzi o sposób naliczania składki zdrowotnej dla ryczałtowców.

Projekt, który trafił do Sejmu, zakłada, że przy rocznych przychodach do 60 tys. zł składka wyniesie ponad 305 zł miesięcznie; przy przychodach sięgających 300 tys. zł – 509 zł, a powyżej 300 tys. – prawie 917 zł.
Zdaniem naszych rozmówców z PiS przeskoki są zbyt gwałtowne. – Obciążenia składką są nieproporcjonalne, gdy porównamy poszczególne progi, przydałoby się to jakoś złagodzić, może wprowadzić zasadę złotówka za złotówkę – mówi jeden za polityków i dodaje, że oczekuje propozycji od Ministerstwa Finansów.
Chodzi o to, by wzrost składki był płynny tak jak dziś jest w przypadku np. przekroczenia drugiego progu podatkowego. W takim przypadku wyższa stawka podatkowa liczona jest jedynie od nadwyżki ponad próg.
Resort finansów już złożył autopoprawkę, wyciągając wnioski z uwag zgłoszonych przez Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP). Jego przedstawiciele wskazali bowiem, że wskutek zmian w Polskim Ładzie w zakresie CIT spółki Skarbu Państwa narażone będą na 379 mln zł dodatkowych obciążeń (obliczenia w warunkach z 2019 r.). „Należy wskazać, że oznaczałoby to wzrost łącznego obciążenia CIT spółek z domeny Skarbu Państwa umieszczonych w analizowanej bazie o 12 proc., podczas gdy średni wzrost obciążenia CIT w całej bazie to 9 proc. Oznacza to, że proponowane rozwiązanie może proporcjonalnie mocniej dotknąć spółki Skarbu Państwa niż podmioty prywatne, w tym te z kapitałem zagranicznym” – zwrócił uwagę wiceminister Andrzej Śliwka. Autopoprawka ma wyłączyć spod nowej regulacji m.in. spółki lotnicze, takie jak LOT czy górnicze.
Nie wszystkim w rządzie uwagi MAP się spodobały. – W tym piśmie MAP chodziło chyba o to, że w państwowych spółkach są ludzie zarabiający 50–60 tys. zł. Oni nie mogą wprost sprzeciwić się płaceniu 1000 zł więcej podatków i składki, więc znaleźli sobie pretekst – ocenia jeden z naszych rozmówców.
Dalsze prace nad ładem będą przebiegały na dwóch frontach: merytorycznym i czasowym. W piątek odbyło się pierwsze czytanie projektu, które otworzyło walkę o kształt, w jakim ustawa wyjdzie z Sejmu. Opozycja nie zamierza ułatwiać życia rządowi – szykuje poprawki, których celem jest albo odwrócenie zmiany w składce, albo pełne rekompensaty dla samorządów. – Zaproponujemy takie poprawki, że ich przyjęcie nie będzie się opłacało rządowi, a to pozwoli nam powiedzieć, że musimy głosować przeciw – mówi nam polityk Lewicy. Podobną strategię zamierzają zastosować inne partie opozycyjne. Z kolei PiS będzie przekonywał, że opozycja chce odrzucić pomysły, których wejście w życie pozwoliłoby na realne zmniejszenie obciążeń dla większej części emerytów oraz osób o niższych dochodach.
Komisja finansów publicznych ma się zająć ustawą w najbliższy czwartek i piątek. Natomiast głosowanie nad sztandarowym pakietem reformy podatkowych PiS odbędzie się najpewniej na kolejnym posiedzeniu Sejmu, zaplanowanym pod koniec września. – Zmiany podatkowe muszą wejść w życie do końca listopada. Zakładamy, że Senat wykorzysta w pełni swoje 30 dni na przetrzymanie ustawy, potem dochodzi 21 dni na podpis prezydenta. Chcemy mieć komfort czasowy, dlatego kolejne posiedzenie to optymalny termin – słyszymy w PiS. – Szukamy poparcia poza 232 posłami w miarę pewnymi. To bardzo duża zmiana podatkowa, a każdy dodatkowy poseł zwiększa pewność. Boimy się jednak lobbingu różnych podmiotów – przyznaje osoba z rządu.
Pytanie, jaką taktykę przyjmie izba wyższa, w której karty rozdaje opozycja. W grę wchodzą dwa scenariusze – albo przyjęcie uchwały Senatu o odrzuceniu ustawy w całości, albo wprowadzenie poprawek. Ten drugi wariant może wygenerować większe problemy dla PiS. Jeśli Senat podrzuci kilka poprawek, np. przywracających zmiany w składce, to potem, gdy ustawa wróci do Sejmu, PiS może nie zebrać bezwzględnej większości potrzebnej do ich odrzucenia. A gdyby tak się stało, to ustawa w nowej wersji może okazać się zbyt kosztowna. I jak słyszymy, można się spodziewać takiego kierunku. – Jak piątka dla zwierząt wyszła z Sejmu, to wprowadziliśmy do niej tak skonstruowane poprawki, że jednocześnie zawierały w sobie rzeczy, które PiS chciał zostawić i które chciał usunąć. W efekcie ustawa zakończyła swój bieg i nigdy nie weszła w życie – przypomina senator KO.
Ale nie jest to przesądzone, bo z kolei nie odrzucając ustawy w całości, a wprowadzając do niej jedynie poprawki, opozycja daje rządowi do ręki argument, że ostatecznie także polityczni przeciwnicy popierają rozwiązania proponowane przez PiS.