Producenci i handlowcy płacą podatek VAT na podstawie klasyfikacji GUS, a później są karani przez służby podatkowe, które dostały od GUS inną opinię w tej samej sprawie.
Największe sieci handlowe wielokrotnie były karane za błędnie naliczony VAT od sprzedawanego towaru. Musiały odprowadzić kwoty od 1,5 mln zł do nawet 10 mln zł. Jeszcze więcej zdarza się płacić producentom. Tak się dzieje, bo klasyfikacje statystyczne wydawane przez GUS nie są decyzjami administracyjnymi, przez co nie mają mocy wiążącej. Jeśli urzędnicy skarbowi otrzymają inną klasyfikację, mogą zażądać zapłacenia zaległego podatku. – Może on zostać naliczony nawet za 5 lat wstecz i to mimo że towar jest w sprzedaży znacznie krócej – tłumaczy jeden z naszych rozmówców. Jaka jest rzeczywista skala problemu, nie wiadomo. Resort finansów nie zdążył przygotować odpowiedzi na nasze pytania.
Przedsiębiorca jest zobowiązany do samodzielnej klasyfikacji sprzedawanych przez siebie towarów lub usług do danej grupy statystycznej. W razie wątpliwości może wystąpić do Ośrodka Interpretacji Standardów Klasyfikacyjnych przy Urzędzie Statystycznym w Łodzi o opinię, na podstawie której zastosuje odpowiednią stawkę VAT.
– Niestety podatnik nigdy nie jest pewien, czy zastosował prawidłową stawkę i czy za kilka lat nie zapuka do niego fiskus, stwierdziwszy nieprawidłowości w tym zakresie – podkreśla Karol Stec z departamentu prawnego Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

81,7 tys. sklepów ogólnospożywczych działa w Polsce

Skąd te problemy? Klasyfikacje w zakresie towarów i usług wydawane przez GUS są według przedsiębiorców niejednoznaczne. Z tego powodu urząd skarbowy nie przyporządkowuje towaru do konkretnej grupy, ale wskazuje trzy czy nawet cztery możliwości jego klasyfikacji. Bywa, że do każdej z nich zastosowanie ma inna stawka VAT. Przedsiębiorca ryzykuje więc, odprowadzając niższy podatek.
Przykładem może być podejście GUS do kopytek, które mogą być mrożone i chłodzone. Pierwsze zgodnie z opinią statystyczną powinny być klasyfikowane jako ziemniaki zamrożone i objęte 5-proc. VAT. Drugie zaś to już przetworzone ziemniaki, na które obowiązuje 8-proc. stawka podatku.
– Z powodu niejednoznacznej klasyfikacji jeden z producentów soku musiał zapłacić zaległy podatek. Mimo że w załączniku do ustawy o VAT na tego rodzaju napoje obowiązuje obniżona stawka. Więcej szczęścia miał wytwórca słonych przekąsek. Wygrał sprawę z urzędem skarbowym, który stwierdził, że część jego paluszków powinna być objęta wyższą stawką podatku, niż ma to miejsce, choć były one w ten sam sposób produkowane – komentuje Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Jak zauważają specjaliści, problem dotyczy wszystkich tych podmiotów, które mają w ofercie produkty po stawkach 5-proc. i 8-proc., czyli np. piekarnicze, mleczarskie, nabiałowe, zbożowe.
Jak zaznaczają przedsiębiorcy, GUS zdarza się zmieniać zdanie nawet po kilku latach, bez podania podstawy. Urząd nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. – Klasyfikacja ulega zmianie, bo nowelizowane jest prawo międzynarodowe. Do tego ciągle pojawiają się nowe produkty. Zawsze też klasyfikację wydajemy na podstawie opisu produktu nadesłanego przez przedsiębiorcę. Wystarczy, że ten coś zmieni w jego składzie lub produkcji i stąd wynikają problemy – zauważa Artur Satora, rzecznik urzędu.
Producenci mają pomysł, jak to zmienić. Rozwiązaniem według nich jest ujednolicenie stawki VAT na żywność, przy czym na produkty rolne powinna być ona niższa, a na pozostałe towary wyższa.

5 lat wstecz za taki okres urząd skarbowy może naliczyć zaległy podatek