• Fiskus może sprawdzać sprowadzone z UE używane auta, opierając się na cenach rynkowych • Na tej podstawie w każdym niemal przypadku może wykazać zaniżenie akcyzy • Gdy podatek był za niski, trzeba będzie zapłacić zaległość podatkową i odsetki

Nie warto zbyt pochopnie składać wniosków o zwrot akcyzy za samochody sprowadzone z UE. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, wydając wyrok w sprawie Macieja Brzezińskiego (sygn. akt III SA/Wa 254/07), dał fiskusowi narzędzie do zweryfikowania zadeklarowanych cen wszystkich sprowadzonych po 1 maja 2004 r. z krajów Unii używanych samochodów. Sąd orzekł, że podstawa opodatkowania akcyzą ma być liczona na podstawie cen rynkowych, a nie według wartości zadeklarowanych w fakturach. Teraz fiskus ma narzędzie nie tylko do tego, by ograniczyć wysokość zwracanych kwot, ale także do takiego zweryfikowania wniosków, w wyniku którego może powstać konieczność dopłacenia podatku. Ma na to aż pięć lat. Dopiero po tym okresie przedawnia się zobowiązanie podatkowe. Wyrok WSA w Warszawie stanowi powtórzenie stanowiska Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który 18 stycznia 2007 r. w tej samej sprawie orzekł, że jednym z elementów weryfikacji cen sprowadzonych do Polski aut może być właśnie ich wartość rynkowa. Podatnicy mieli nadzieję, że dzięki sprawie Macieja Brzezińskiego odzyskają zapłaconą akcyzę, jeżeli nie w całości, to przynajmniej w większej jej części. Tymczasem orzeczenie stało się bronią obosieczną. Dlaczego? Teraz każdy, kto sprowadził samochód, może zostać poddany weryfikacji na podstawie cen rynkowych. Tymczasem było wielu takich podatników, którzy kupili auto za przysłowiowe euro. Spora grupa podatników kupiła też samochody tanio, z uwagi na to, że były one uszkodzone. Rzadko kto martwił się jednak o to, by udokumentować fakt naprawy takiego samochodu. W takiej sytuacji, gdy fiskus weźmie pod lupę podatnika i okaże się, że ten zadeklarował wartość sprowadzonego auta odbiegającą od cen rynkowych porównywalnych samochodów, uzna, że podatnik zaniżył wartość samochodu po to, by zapłacić niższą akcyzę. A wówczas trzeba liczyć się z koniecznością zapłaty zaległego podatku, odsetek od niego, a także z ewentualnymi karami wynikającymi z kodeksu karnego skarbowego. Zdaniem ekspertów nie ma się co spieszyć z pisaniem wniosku o zwrot akcyzy. Organy celne mogą próbować wykorzystywać ceny rynkowe nie tylko do wykrywania nadużyć, ale także po to, by ograniczyć skutki przegranej przed ETS. Jednak najpierw muszą zebrać na to odpowiednie dowody. Dowody na obronę swoich racji powinni także zebrać podatnicy.



Nie będzie dyskryminacji

Eksperci uważają, że WSA nie mógł wydać innego wyroku. Szymon Parulski, doradca podatkowy w Ernst & Young, podkreślił w rozmowie z nami, że aby uniknąć dyskryminacji samochodów z innych państw UE, należy odnieść się do ceny rynkowej obowiązującej w kraju w momencie powstania obowiązku podatkowego. Bezkrytyczne akceptowanie faktur zakupu mogłoby bowiem prowadzić do dyskryminacji samochodów krajowych. Co zatem powinno być podstawą weryfikacji? – Niezbędne są tu wytyczne MF, które pozwolą na jednolitą praktykę poszczególnych urzędów. Należy jednocześnie zaznaczyć, że orzeczenie WSA nie może stanowić podstawy do domagania się przez urzędy celne zapłaty zaległości w akcyzie od tych osób, które zaniżyły podstawę opodatkowania. Brak takiej możliwości wynika z faktu, że Ordynacja podatkowa nie może stanowić podstawy do kwestionowania ceny zakupu samochodu, natomiast przepisy akcyzowe dotychczas tego rodzaju mechanizmu nie wprowadziły – argumentował Szymon Parulski. Jednocześnie dodał, że w rezultacie o zwrot powinny występować tylko te podmioty, które faktycznie uiściły dyskryminującą kwotę akcyzy w stosunku do aut krajowych. Pozostałe osoby powinny tego rodzaju wniosków nie składać, ponieważ urzędy, zmierzając do stwierdzenia braku podstawy do zwrotu nadpłaty, będą mogły próbować wykazać, że akcyza została zaniżona. Jak dowiedziała się GP, o czym informowaliśmy już wczoraj, resort finansów opracuje specjalne przepisy dotyczące zwrotu akcyzy zaraz po tym, jak gotowe będzie pisemne uzasadnienie wyroku WSA w Warszawie.

Fiskus musi mieć dowody

Jak już wspomniałam, jest więcej niż prawdopodobne, że organy podatkowe zinterpretują wyrok WSA (a wcześniej ETS) w sposób redukujący wartość nadpłaty w podatku akcyzowym, której zwrot należy się podatnikom. Jednak ta interpretacja nie powinna prowadzić do kwestionowania jako zaniżonej kwoty podatku zapłaconego przez podatników od samochodów osobowych sprowadzanych z krajów UE. Takiego zdania jest Hanna Filipczyk, menedżer w Accreo Taxand. – Organy podatkowe mogą uznać zgłoszoną przez podatnika podstawę opodatkowania za zaniżoną – jednak do tego nie wystarczy powołanie się na wyrok ETS i wartość rynkową podobnych samochodów, nabywanych w Polsce. Z art. 82 ust. 3 ustawy o podatku akcyzowym wynika jednoznacznie, że podstawą opodatkowania jest kwota, jaką nabywca jest zobowiązany zapłacić – zatem uzgodniona przez kontrahentów cena, a nie wartość rynkowa pojazdu – podkreśliła Hanna Filipczyk. Według naszej ekspert, aby zakwestionować rozliczenie podatnika, organy nadal musiałyby udowodnić, że w konkretnej, rozpatrywanej transakcji strony faktycznie uzgodniły cenę wyższą niż deklarowana oficjalnie. Dowód taki w praktyce jest trudny do przeprowadzenia, a wyrok ETS i WSA w żaden sposób nie ułatwia organom zadania. Mogą go natomiast ułatwić nowe, przygotowywane przez resort finansów przepisy.

3,1 oraz 13,6 proc. wynoszą od 1 grudnia 2006 r. stawki akcyzy na używane samochody sprowadzane z zagranicy. Wysokość stawki zależy od pojemności silnika. Wcześniej akcyza zależała od wieku pojazdu

Pośpiech niewskazany

Cała procedura weryfikacyjna nie będzie zatem łatwa ani dla podatników, ani dla organów podatkowych. Katarzyna Bieńkowska, doradca podatkowy z Kancelarii Prawnej White & Case, stwierdziła, że nie należy się spieszyć z wnioskiem o zwrot. Trzeba poczekać na ustawę regulującą zasady zwrotu akcyzy, a w szczególności kryteria ustalania cen w odniesieniu do podobnych samochodów krajowych. – Na jednostkową cenę samochodu wpływa wiele czynników, np. miejsce i czas zakupu, stan techniczny, przebieg, umiejętności negocjacyjne danego nabywcy, liczba pojazdów. Indywidualna cena zakupu auta zawsze będzie różna od średniej ceny opublikowanej w katalogach rzeczoznawców. Podatnik powinien zatem przygotować wszelkie możliwe argumenty w tym zakresie, np. dokumentację techniczną pojazdu, wycinki prasowe, zagraniczne katalogi itp. Ponadto powinien argumentować, że punktem wyjścia do obliczenia nadwyżki akcyzy powinna być średnia cena w kraju nabycia pojazdu, a nie w Polsce, gdyż to za granicą nastąpiło nabycie – radziła Katarzyna Bieńkowska. Według niej różnice w cenach pomiędzy Polską a innymi krajami powodują bowiem, że to, co np. rynkowe w RFN, może wydawać się (według polskich katalogów) zaniżone w Polsce. – Ale to właśnie specyfika rynków samochodowych różnych krajów i różnice w cenach były czynnikiem skłaniającym Polaków do zakupów za granicą i trzeba to również wziąć pod uwagę – skomentowała nasza rozmówczyni. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że trudno określić skalę nadużyć związanych z zaniżaniem podstawy opodatkowania akcyzą od samochodów sprowadzanych z Unii, ponieważ podstawą opodatkowania w tym przypadku jest kwota, jaką nabywca jest zobowiązany zapłacić za wyroby akcyzowe w przypadku nabycia wewnątrzwspólnotowego. Trzeba też pamiętać, że nie wszyscy podatnicy to potencjalni oszuści i nie każdy, kto przywiózł do Polski używany samochód z Unii, zaniżył jego wartość tylko po to, aby zapłacić mniejszą akcyzę. Choć był okres, gdy sprowadzanie samochodów za 1 euro było praktyką powszechną. Uczciwi podatnicy mogą spać spokojnie. A fiskusowi do zakwestionowania wartości auta nie wystarczy tylko cena rynkowa. Potrzebne będą jeszcze dowody potwierdzające nieprawidłowości.