Tusk przekonywał, że "mitem na użytek czarnej propagandy" jest opinia, że pieniądze, które NBP miałby przekazać do Międzynarodowego Funduszu Walutowego miałyby posłużyć do ratowania niektórych gospodarek strefy euro.

"Nie. Partnerem w tej relacji jest MFW. Dzisiaj państwem, które ubiega się o pomoc ze strony MFW są Węgry, a nie Grecja czy Niemcy. Myślę, że Budapeszt na solidarność także prawej strony może liczyć w tej ciężkiej sytuacji" - powiedział premier.

Jak mówił, "bezpośrednio w interesie Polski, polskiego podatnika i polskiego kredytobiorcy leży to, aby Europa jako cała wspólnota znalazła gotowość do wyposażenia takich instytucji jak MFW w narzędzie szybkiego działania, kiedy będzie taka potrzeba".

Zdaniem premiera, ostatnie miesiące pokazały, że kryzys w stosunkowo niewielkim kraju, jakim są Węgry, ma bezpośrednie oddziaływanie na cały region. "Polska reputacja, w tym także osławione ratingi, a co za tym idzie wiarygodność finansowa, rentowność naszych obligacji i w konsekwencji kondycja złotówki, bardzo mocno zależą także od tego, co się dzieje na Węgrzech" - zaznaczył.

"To nie jest tylko wymóg solidarności, to jest też zimny interes polskiego podatnika, aby Europa wyposażyła różne instytucje w różne solidne narzędzia reagowania" - oświadczył Tusk.

"Naszym zadaniem jest, aby te pieniądze nie musiały być wykorzystane na rzecz Polski, żeby MFW nie musiał być ratunkową instytucją na rzecz Polski" - zaznaczył.

Na szczycie Rady UE 8-9 grudnia podjęto decyzję o zasileniu MFW kwotą do 200 mld euro. Miałoby to nastąpić w drodze dwustronnych pożyczek banków centralnych krajów unijnych. 150 mld euro miałoby pochodzić z krajów strefy euro, a pozostała część od krajów spoza strefy euro.

Wiceminister finansów Ludwik Kotecki powiedział w poniedziałek, że na razie klucz pożyczek dla MFW nie został uzgodniony, więc nie można mówić o kwocie, jaką miałaby udostępnić Polska. Wykluczył, by suma ta mogła sięgnąć 10 mld euro, o których mówiła opozycja.