Akcje reklamowe, kampanie telewizyjne i radiowe, ulotki to już nie tylko sposób na przyciągnięcie do zakupu dóbr konsumpcyjnych lub głosowania na przyszłego posła i senatora. Takie działania stały się czymś normalnym w walce o pozyskanie dodatkowych wpływów z 1 proc. podatku przez organizacje pożytku publicznego. Są one równie skuteczne jak akcje przeprowadzane przez komercyjne podmioty gospodarcze.
W zeznaniach PIT składanych w 2011 r. ponad 1,5 mln więcej podatników niż rok temu zadeklarowało przekazanie kwot pieniężnych na szczytne cele. Polacy mają zaufanie do tych organizacji i ich sposobu rozdysponowania pieniędzy. Szczególnie że muszą one publikować sprawozdania finansowe, w których skrupulatnie wykazują wykorzystanie otrzymanych kwot. To potęguje chęć podzielenia się środkami pieniężnymi w następnych latach.
Obietnice, które składają organizacje, podlegają materializacji w formie wskazania w sprawozdaniach podjętych działań społecznie użytecznych. Zastanawiam się, czy takiego modelu nie można wprowadzić do rozliczania kandydatów na posłów i senatorów. By musieli oni po roku zasiadania w parlamencie przedstawiać swoim wyborcom sprawozdanie z realizacji obietnic, którymi tak nonszalancko szafowali w kampanii wyborczej. Może to byłby sposób na aktywne działania, ale i zarazem na poprawę wizerunku polityków. Polacy potrafią ocenić prawdziwą wartość, a nie tylko nabierać się na przesłodzone reklamy, które atakują ze wszystkich stron.