Liczba smartshopów w Polsce rosła w zastraszającym tempie. Zdaniem ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w ciągu wakacji otworzono około 800 sklepów. Podczas ostatniej kontroli w wielu znaleziono specyfiki już wcześniej wycofane z handlu.
Handel dopalaczami to świetny biznes. Z analiz urzędów kontroli skarbowej wynika, że w czerwcu 2010 r. zlokalizowano 516 punktów sprzedaży, we wrześniu 2010 r. – 849 punktów. – To grupa podatników, która ciągle się powiększała – mówi „DGP” Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy administracji podatkowej w resorcie finansów. Z kolei Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości, stwierdził, że liczba smartshopów z 200 przed wakacjami do końca lata urosła do 1000.
W trakcie ostatniej, wrześniowej kontroli w smartshopach inspektorzy UKS znaleźli środki, które już wcześniej zostały zakazane i wycofane z handlu. Ale odnaleźli też specyfiki, które sprzedawano w sklepach poza ewidencją.

Naloty skarbówki

UKS zaczęły nękać sklepy z dopalaczami w styczniu 2009 r. Potem jeszcze raz we wrześniu 2009 r. oraz w czerwcu i wrześniu 2010 r. Okazało się bowiem, że dla służb skarbowych handlarze są grupą podwyższonego ryzyka.
Rok temu przeprowadzono 82 kontrole. Inspektorzy odkryli, że sklepy zaniżają swoje obroty. Suma brakujących należności podatkowych sięgnęła 185 672 zł. W trzynastu przypadkach inspektorzy wystawili mandaty i orzeczono grzywny w wysokości ponad 16 tys. zł. W czerwcu 2010 r. urzędy kontroli skarbowej wspólnie z urzędami skarbowymi skontrolowały 402 sklepy. Nie znamy jeszcze efektów tego nalotu skarbówki. Ostatnią wielką kontrolę inspektorzy przeprowadzali od 1 do 3 września. Była ona nagłaśniana przez rząd. Weszli do 849 sklepów. – W 446 punktach organy skarbowe wszczęły czynności kontrolne, z tego w 275 urzędy kontroli skarbowej, a w 171 urzędy skarbowe – mówi Dróżdż. Jednak aż 357 punktów sprzedaży było wtedy zamkniętych, a 46 albo zlikwidowano, albo zmieniły rodzaj działalności.
– Znaleziono towary sprzedawane poza ewidencją. Ale także te substancje, które wcześniej znalazły się na liście zakazanych specyfików, a mimo to były sprzedawane – mówi Wiesława Dróżdż.
Najwięcej sklepów z niedozwolonymi substancjami działało w Warszawie. Aż w 7 z nich kontrolerzy znaleźli zabronione dopalacze. Zaś w jednym z rzeszowskich sklepów UKS odkrył nieoznakowane produkty o nieznanym składzie chemicznym. Policja podejrzewa, że mogły to być narkotyki.
Do dzisiaj z ponad 1800 sklepów z dopalaczami policja zamknęła niemal połowę.

Zarzuty dla Dawida B.

Funkcjonariusze zatrzymali wczoraj Dawida B., właściciela sieci 100 smartshopów. Otworzył on jeden ze sklepów wcześniej zaplombowanych przez inspektorów sanitarnych. Łódzka prokuratura okręgowa przedstawiła mu zarzuty. Ale nie zdecydowała jeszcze, czy wystąpić do sądu z wnioskiem o areszt „króla dopalaczy”. Grożą mu dwa lata więzienia.
W nocy inspektorzy sanitarni wraz z policją skonfiskowali towar z jego magazynów. Jaki sposób na tego handlarza znalazły policja i prokuratura? Oskarżyciele zastosowali przepisy z ustawy o Państwowym Inspektoracie Sanitarnym. Ich zdaniem Dawid B. wprowadził do obrotu od 3 i 6 października substancje określone jako zakazane w sobotniej decyzji głównego inspektora sanitarnego.
W piątek po południu minie 48 godzin od zatrzymania Dawida B. Do tego czasu prokuratura ma czas, by podjąć decyzję, czy go zwolnić, czy wnioskować do sądu o areszt. Zaś w Białymstoku pierwszy handlarz dopalaczami usłyszał wyrok. 22-letni Paweł A. sprzedawał specyfiki, które zawierały wcześniej zakazane substancje. Sąd skazał go na 1,5 roku więzienia, ale w zawieszeniu na 3 lata. Sędziowie ukarali go jednak jeszcze jedną, bardziej dotkliwą karą. Paweł A. ma oddać wszystko, czego się dorobił na handlu dopalaczami. Chodzi o 18 tys. euro.
Nowe przypadki zatruć dopalaczami
Aż 44 nowych ofiar dopalaczy w ciągu ostatniego tygodnia odnotowała policja. Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji, dodał, że z kolei aż 50 handlarzy zerwało plomby ze sklepów z dopalaczami. Zamknięto je na mocy decyzji głównego inspektora sanitarnego, który zdecydował o wycofaniu dopalacza Tajfun i innych podobnych do niego środków oraz o natychmiastowym zamknięciu wszystkich punktów, które je oferują. – Apelujemy, by informować o wszelkich próbach sprzedaży dopalaczy. Sprawdzamy każdy sygnał. Ich sprzedaż zagrożona jest karą pozbawienia wolności do dwóch lat – ostrzega Sokołowski. Do dzisiaj nie ma jednej dokładnej statystyki zatruć psychoaktywnymi specyfikami. W szpitalach kwalifikuje się je bowiem jako tzw. inne zatrucia. Leczenie zatrutych dopalaczami stwarza poważne problemy, gdyż lekarze nie znają składu specyfików.