Każdy, kto choć raz otarł się o komiksy Rene Goscinnego z serii „Asterix”, pamięta zapewne historię o domu, który czyni szalonym. Historyjkę o bezsensownej biurokratycznej mitrędze, która doprowadzała obywateli cesarstwa rzymskiego do szaleństwa. W komiksie i nakręconym na jego podstawie filmie machina ta ulega samozniszczeniu przechytrzona przez dzielnego gala – Asteriksa. I tu dobra wiadomość. Właśnie dochowaliśmy się naszej rodzimej wersji tego bohatera. Premier Tusk powołał Adama Jassera na pełnomocnika rządu ds. walki ze zbędną biurokracją, nadając mu rangę wiceministra. Zbędną, czyli jakaś tam biurokracja potrzebna nam do życia jednak jest. A raczej, odwracając nieco funkcję ministra Jassera, jest nam niezbędna.
Tak czy siak jest nadzieja, że wkrótce i polskie domy czyniące ludzi szalonymi znikną w mrokach dziejów. Niepokoi tylko, że ta krucjata odbywa się pod flagami rządu. A zatem samej administracji. Niejedyny to jednak niepokój.
– Od dzisiaj na Radę Ministrów będą mogły trafiać wyłącznie takie projekty ustaw, które będą zawierały taką szczególną metryczkę informującą o tym, na ile dany projekt sprzyja deregulacji, na ile usuwa zbędne przepisy, a na ile – bo przecież i takie się zdarzają – dodaje nowe regulacje – uzasadniał premier powołanie nowego pełnomocnika. Przy słowie „metryczka” coś we mnie drgnęło i nadzieja na to, że oto rodzi się polski Asterix, który rozsadzi biurokratyczne absurdy, zgasła równie szybko, jak wcześniej rozbudził ją premier.
No bo i pomyślcie Państwo sami. Najpierw był pomysł z metryczkami do akt podatkowych. Tak na wszelki wypadek, żeby było wiadomo, kto kiedy do nich zaglądał i co z nimi robił. Pomysł w sumie niegłupi. Później ten sam pomysł miał dotyczyć projektów ustaw. Cel równie zbożny. Wszyscy pamiętamy przecież, jak to było z aferą Rywina. Teraz w ramach walki z biurokracją mają być metryczki do projektów przyjmowanych przez rząd. Metryczki, w których ma znaleźć się odpowiedź na dość proste pytanie. Czy dany projekt nie zawiera przypadkiem rozwiązań, które wprowadzałyby kolejne bariery biurokratyczne.
To właśnie po to, aby miał kto cały proces nadzorować, powołano specjalnego pełnomocnika. Zaiste śmiałe posunięcie zmierzające do ograniczenia biurokracji i zmniejszenia zatrudnienia w administracji. Jeszcze kilka takich śmiałych posunięć, i większość dziś zatrudnionych w urzędach osób nie będzie zajmował się niczym poza wypełnianiem kolejnych metryczek. Wtedy, by można było spokojnie wykonywać przynależne administracji zadania, trzeba będzie zatrudnić kogoś, kto wykona pracę tych, którzy zajmą się metryczkami.
No, i jeszcze żeby wypełnić metryczkę dotyczącą stwarzania barier biurokratycznych, wypadałoby zrobić jakąś solidną analizę. Opinię, którą najlepiej będzie zamówić poza administracją. Bo ta, wiadomo, sama przeciwko sobie nie wystąpi. I sama z sobą walczyć nie będzie. A takiej ekspertyzy nikt przecież za darmo nie przygotuje. To, czy w ten sposób administracja stanie się tańsza i mniejsza, pozostawiam już Państwa ocenie.