8.1.Kraków (PAP) - W jednej z miejscowości k. Tarnowa (Małopolska) policjanci zatrzymali 20-latka, który tak bardzo chciał być strażakiem, że najpierw podpalał stodoły, a potem uczestniczył w ich gaszeniu. Grozi mu od roku do 10 lat więzienia - poinformował we wtorek rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Dariusz Nowak.

Dziadek, ojciec i bracia zatrzymanego 20-latka byli lub są ochotnikami straży pożarnej. Pracujący w sklepie chłopak też o tym marzył. "Zaczął od podpalania kontenerów na śmieci i traw, po czym dzwonił na numer alarmowy. Wielokrotnie zgłaszał też fikcyjne pożary" - mówił PAP Nowak.

W kwietniu zeszłego roku chłopak zabrał ze sobą 16-letniego brata, który go ubezpieczał i podpalił stodołę w sąsiedniej miejscowości. Potem zadzwonił na nr 112, powiadamiając anonimowo o pożarze. Jadące na sygnale wozy strażackie chłopcy minęli na przedmieściach swojej miejscowości, zawrócili i aktywnie gasili pożar. Stodoła niemal doszczętnie spłonęła, a straty wyniosły blisko 20átys. zł.

W tej samej miejscowości stodoły płonęły jeszcze dwukrotnie - w sierpniu i listopadzie 2007 r. Zniszczone zostały maszyny rolnicze i płody rolne.

Podpalacza szukała specjalna grupa policjantów z Komendy Miejskiej w Tarnowie. Zatrzymany 20-latek i jego brat od razu przyznali się do trzech podpaleń i wielu fałszywych alarmów.(PAP)

wos/ bno/ jra/