Opracowanie skonsolidowanego programu ubezpieczeniowego pozwala zmniejszyć o 30-40 proc. koszty ochrony, przy takim samym jej zakresie. Jednak konieczność uzupełnienia luk w istniejących polisach powoduje, że oszczędności nie będą tak znaczne.
Skonsolidowane programy dla wszystkich jednostek organizacyjnych miasta są coraz popularniejsze. Takie programy już wdrożyły albo są na etapie ich opracowywania np. Bydgoszcz, Gdańsk, Kalisz, Płock czy Wrocław. Brokerzy, szukając na trudnym rynku źródeł przychodów, coraz częściej pukają też do drzwi przedstawicieli jednostek samorządowych, oferując opracowanie takiego programu. Podstawowym argumentem jest oczywiście możliwość oszczędności. Dobrze to widać na przykładzie rozstrzygniętego ostatnio przetargu na ubezpieczenie Kalisza. Miasto zapłaciło za czteroletnie ubezpieczenie nawet nieco mniej niż wcześniej za ochronę na trzy lata i to przy szerszym zakresie. Po części to efekt tego, że ogłaszając przetarg pod koniec ubiegłego roku, Kalisz załapał się praktycznie na ostatni moment tzw. miękkiego rynku ubezpieczeniowego, czyli takiego, w którym składki spadają. Ci, którym przyjdzie rozmawiać o ubezpieczeniu w tym roku, będą mieli już trudniejsze zadanie. Eksperci przewidują, że w związku z kryzysem stawki za ubezpieczenie mienia przestaną spadać w tym roku, a w kolejnych mogą rosnąć. Może to oznaczać, że wdrożenie takiego skonsolidowanego programu będzie jeszcze bardziej opłacalne, w czasie gdy ochrona będzie droga.

Audyt wykrywa luki

Ale oprócz ceny nie bez znaczenia jest też samo uszczelnienie zakresu ochrony ubezpieczeniowej. W Gdańsku właśnie skończył się etap analizy istniejących umów ubezpieczenia, który poprzedza opracowanie właściwego programu. Ciekawe wnioski płyną na przykład z analizy umów zawieranych przez samorządowe szkoły czy przedszkola.
- Statystycznie połowa budynków szkół nie jest objęta ochroną ubezpieczeniową lub zadeklarowana wartość majątku uniemożliwia uzyskanie pełnego odszkodowania. Ponad 30 proc. placówek edukacyjnych nie posiada ubezpieczenia od żywiołów czy sprzętu elektronicznego - mówi Adam Lewandowski, członek zarządu STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi.
Dodaje, że sumy ubezpieczenia były to często kwoty fikcyjne i nieweryfikowalne. Zdarzały się na przykład umowy określające sumę ubezpieczenia budynków na 50 tys. zł.
- Odnosząc to dodatkowo do wymogu prowadzenia ewidencji majątkowej według wartości księgowych netto, a pamiętajmy, że większość szkół zdążyła się w znacznym stopniu zamortyzować, otrzymujemy wartości całkowicie nieodpowiadające potrzebom - mówi Adam Lewandowski.
Okazało się też, że składka za jedną, nowo powstałą szkołę, ubezpieczoną do prawidłowych, realnych limitów stanowić miała prawie 25 proc. całkowitej składki wynegocjowanej dla blisko 200 placówek.
Permanentne jest też kolosalne niedoubezpieczanie dla szkód częściowych, co powoduje, że przy dużych szkodach odszkodowanie wystarczy co najwyżej na zakup kilku ławek, a nie odbudowę budynków. Trzeba bowiem pamiętać, że podstawową zasadą ubezpieczeń jest określenie sumy ubezpieczenia na poziomie równym rzeczywistej wartości mienia zgodnie z wymogami ogólnych warunków ubezpieczenia. Jeśli zaniżymy ją np. o 50 proc., to w takiej samej proporcji zostanie obniżone odszkodowanie przy szkodach częściowych. Tak wyliczona kwota jest też maksymalną wartością odszkodowania przy szkodach całkowitych.



Nadmiar ochrony

Ale okazuje się, że stare programy zawierają nie tylko luki, ale też rozwiązania generujące niepotrzebne wydatki.
- Analizując praktykę ubezpieczeniową w szkolnictwie, można znaleźć także przypadki nadgorliwości. Na przykład ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej nauczycieli, których posiadanie nie ma najmniejszego uzasadnienia - mówi Adam Lewandowski.
Wyjaśnia, że zakres ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej z tytułu prowadzonej działalności i posiadanego mienia dla ogólnie rozumianych podmiotów obejmuje odpowiedzialność za działania osób zatrudnionych w tym podmiocie.
- Jeżeli w sklepie pracownik wózka widłowego zrzuci nam karton na głowę, nie pytamy, czy operator posiadał polisę OC. Idziemy do dyrekcji i żądamy polisy sklepu - mówi Adam Lewandowski.
Ta sama zasada obowiązuje w odniesieniu do zatrudnionych nauczycieli, wykonujących obowiązki powierzone przez szkołę i związane z jej statutową działalnością. Dlatego szkoły powinny mieć same swoje własne OC. Szkody wyrządzone osobom trzecim mogą przecież wynikać nie tylko z działania czy zaniechania nauczycieli. A do tego dochodzi odpowiedzialność wynikająca z posiadania budynku, urządzeń, instalacji itp.
- Widać brak świadomości, jak duże i długotrwałe zobowiązania mogą powstać wskutek zaniedbań - mówi Adam Lewandowski.
Podaje przy tym przykład szkoły gastronomicznej, która miała co prawda polisę OC, ale na kwotę 5 tys. zł. A ryzyko szkód jest tu istotne, bo uczniowie na co dzień mają kontakt z niebezpiecznymi maszynami.

Ograniczenie oszczędności

- Źle pojmowana oszczędność i niewłaściwe rozumienie ograniczeń budżetowych to kolejne powody złego konstruowania programów ubezpieczeniowych. Ponadto nad wyżej wymienionymi negatywnymi przykładami snuje się duch urzędniczej beztroski, podpowiadający, że jeżeli coś się stanie, to za nami stanie gmina, która wspomoże w biedzie - mówi Adam Lewandowski.
Analiza programów placówek edukacyjnych była pierwszym etapem audytu.
- Efekty uzyskane dla samych jednostek edukacyjnych są imponujące, ale z ostrożności nie chcemy ich traktować jako miarodajnych dla całej metropolii - mówi Adam Lewandowski.
Według jego szacunków dla analogicznego poziomu ochrony scentralizowanie polityki ubezpieczeniowej może dać oszczędności rzędu 30-40 proc.
- Jednak jako odpowiedzialny broker nie możemy rekomendować utrzymania jakości ochrony na poziomie analogicznym - musi nastąpić radykalna zmiana. Wówczas jednak mowa będzie nie o oszczędnościach w wartościach nominalnych - miarą będzie łączny koszt ryzyka w skali miasta - mówi Adam Lewandowski.
Dodatkowymi korzyściami mają być: wprowadzenie nowego ładu organizacyjnego, podniesienie świadomości o poziomie ryzyk, możliwość prowadzenia spójnej, centralnej polityki podejścia do ryzyka oraz poprawa zarządzania odszkodowaniami.
PRZYKŁAD
JAK UNIKNĄĆ DROBNYCH PRZETARGÓW
Samorządy muszą ogłaszać przetargi na ubezpieczenia, co istotnie komplikuje i przedłuża zawarcie umowy. Co ciekawe, zdarza się, że samorządowcy sami komplikują sobie życie. Na przykład gmina Jaworzno organizowała w ubiegłym roku tzw. zamówienia uzupełniające do przetargów na ubezpieczenie mienia. Jedno dotyczyło ubezpieczenia nowo zakupionego sprzętu elektronicznego o wartości 21,7 tys. zł w systemie wszystkich ryzyk. Zamówienie dostała Ergo Hestia, która jest ubezpieczycielem w głównej umowie, za co zainkasowała 25 zł składki. Z kolei 28 zł dodatkowej składki przyniosło tej firmie dodatkowe ubezpieczenie gminnego budynku w związku ze wzrostem jego wartości wynikającego z przeprowadzonego remontu. Tymczasem w obu wypadkach przetargu można było uniknąć przez zawarcie w umowie tzw. klauzuli automatycznego doubezpieczenia lub ubezpieczenia. Dzięki niej towarzystwo z automatu obejmuje np. zakupiony sprzęt elektroniczny ochroną (jeśli jego wartość nie przekracza określonego w umowie limitu) czy wyremontowany budynek. Jedynym obowiązkiem samorządu jest przekazanie informacji o tym fakcie do ubezpieczyciela. Rozliczenie następuje albo na koniec okresu ubezpieczenia, albo przy kolejnym okresie rozliczeniowym.
PODSTAWA PRAWNA
● Ustawa z 22 maja 2003 r. o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. nr 124, poz. 1151 ze zm.)