Gdyby zwykły przedsiębiorca dostał fakturę z takimi brakami formalnymi i błędami jak w fakturze za respiratory, którą otrzymało Ministerstwo Zdrowia, cały aparat skarbówki zwaliłby się mu na głowę.
Ale po kolei… Chodzi o zakup respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia od jednej z polskich firm. Dokumenty dotyczące tej transakcji i innych zakupów od firmy (w tym umowę ramową i faktury) opublikowała w ostatnich dniach Watchdog Polska. Sieć dostała je z resortu zdrowia w trybie dostępu do informacji publicznej.
Problem w tym, że faktura opiewająca na prawie 18 mln euro jest co najwyżej „żetelna”. Już sam fakt, że dostawa towaru przez polską firmę polskiemu ministerstwu jest opracowana na wzorze (choć trudno to uznać za wzór) w języku angielskim, budzi wątpliwości. Wystawca popełnił błąd nawet w określeniu czy to oryginał, czy kopia. W języku angielskim oryginał powinien być oznaczony jako „original”, a nie „oryginal”.
Nie zgadza się też nazwa spółki. Spółka w nagłówku podaje „Co. Ltd.”, a na pieczęci „Sp. z o. o.”. W nagłówku przy nazwie sprzedawcy nie ma też NIP wystawcy, jest on dopiero na pieczęci w dolnej części dokumentu.
Analizujemy dalej…
Faktura ma zostać częściowo przedpłacona. Nie wiadomo jednak, czy przedpłata ma wynieść 65 proc. czy 50 proc., bo pojawiają się obie wartości.
Kwota prawie 18 mln euro ma zostać zapłacona za 645 respiratorów, ale z dokumentu wynika, że jedynie 100 z nich zostanie dostarczonych w czerwcu br. Co z terminem dostawy reszty?
Na dokumencie w ogóle nie ma stawki VAT, a jeśli transakcja miała być zwolniona z podatku, brakuje określenia, że o taką właśnie dostawę chodzi.
Słowem, faktura rodzi wątpliwości, czy spełnia wymogi formalne wskazane w ustawie o VAT (art. 106e). To problem nie tylko wystawcy, ale głównie nabywcy, czyli resortu zdrowia. Pytanie, czy dokumentuje ona rzeczywistą transakcję?
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że 14 kwietnia (data wystawienia faktury) mieliśmy środek pandemii, lockdown, wiele państw potrzebowało respiratorów, trwała walka o ich pozyskanie i nie było czasu na zastanawianie się, czy faktura spełnia wszystkie wymogi czy nie. Tylko czym sytuacja, w jakiej znalazło się wtedy Ministerstwo Zdrowia, różni się od sytuacji tysięcy polskich firm, które codziennie mają do czynienia z pośpiechem, walką o klienta i o zamówienia? Od nich fiskus wymaga dochowania należytej – żeby nie powiedzieć najwyższej – staranności. Również po latach, analizując m.in. faktury, umowy i mając daleko idącą wiedzę o transakcjach dokonanych przez ich kontrahentów bezpośrednich i pośrednich. W praktyce nie tylko dane na fakturze muszą się zgadzać i nie być ze sobą sprzeczne. Fiskus wymaga również sprawdzenia kontrahenta, czyli tego aby firma zweryfikowała jego nazwę, NIP, REGON, a także czy faktycznie dysponuje towarem, czy ma magazyn, w którym może go przechować, czy zatrudnia pracowników niezbędnych do obsługi zamówienia itd.
Zdarza się, że choć firma wykonała całą tę pracę weryfikacyjną, fiskus i tak żąda od niej zapłaty VAT (pozbawia prawa do odliczenia). Uzasadnia, że przedsiębiorca powinien był wiedzieć, że w tej konkretnej transakcji z tym kontrahentem jest coś nie tak. Nawet jeśli firma nieświadomie uczestniczyła w oszustwie VAT, czyli była de facto poszkodowana, często i tak musi zapłacić podatek. Nie ma przebacz.
Skoro tak, to takie same standardy powinno stosować Ministerstwo Zdrowia, kupując za publiczne pieniądze respiratory do walki z COVID-19. Faktura, którą dostał resort, jeśli zostałaby opłacona przez firmę, wzbudziłaby pytania kontrolerów fiskusa co do rzetelności transakcji, kontrahenta, spełnienia procedur i wymogów należytej staranności. Tego, czego państwo wymaga od przedsiębiorców (w tym również np. sprawdzania rachunków kontrahentów na białej liście VAT), tym bardziej powinno wymagać od instytucji publicznych.
Nie zapominajmy też, że kierownicy jednostek publicznych (w tym ministrowie) podlegają odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Czy do takiego naruszenia doszło? To pytanie do głównego rzecznika dyscypliny z MF.