Ostrzeżenia resortu finansów przed agresywną optymalizacją podatkową potwierdzają, że rzeczywistość podatkowa się zmieniła; coś co wcześniej było akceptowane, dziś już nie jest - ocenił w rozmowie z PAP partner w Crido Taxand Andrzej Puncewicz.
PAP: W maju resort finansów zaczął publikować komunikaty ostrzegające przedsiębiorców przed stosowaniem agresywnej optymalizacji podatkowej, wskazuje konkretne schematy działań, które mogą być uznane za niedozwolone obniżenie opodatkowania. To ma sens?
Andrzej Puncewicz, partner w Crido Taxand: Widzę dużą aktywność administracji podatkowej w ostatnim okresie, która skupia się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza ma charakter kontrolny, a druga marketingowo-PR-owy. Ostrzeżenia są elementem świadomego planu działań o charakterze marketingowo-PR-owym. Uważam, że chodzi częściowo o wysłanie sygnału do biznesu: "Nie róbcie tego, nie podoba nam się to, będziemy tego pilnować". Myślę, choć to nie jest poparte wynikami badań, że resort finansów może dzięki tym działaniom osiągać nawet lepsze rezultaty, niż bezpośrednia kontrola. Ministerstwo może osiągnąć efekt prewencyjny.
PAP: Jak Pan ocenia te ostrzeżenia?
A.P.: Są napisane bardzo profesjonalnie. Do resortu finansów dołączyło w ostatnim czasie kilka osób ze świata konsultingu, doradztwa podatkowego i to widać po języku tych komunikatów. Czy ktoś wcześniej widział, aby w komunikatach MF pojawiały się schematy i wykresy, jak na prezentacjach firm doradczych? Komunikacją na tym poziomie do tej pory mogły pochwalić się służby podatkowe najbardziej dojrzałych państw Europy Zachodniej. Natomiast na poziomie merytorycznym ostrzeżenia nacechowane są bardzo dużym rygoryzmem, w niektórych punktach są wysoce kontrowersyjne. Myślę, że to świadomy zabieg.
PAP: To pozytywna ocena działań MF. Doradca podatkowy nie ma zastrzeżeń?
A.P.: Mam duże obawy. Podstawowa dotyczy tego, że te komunikaty mogą być opacznie zrozumiane i błędnie wykorzystane przez służby podległe ministrowi finansów. Mieliśmy w przeszłości takie przykłady. Na początku 2016 r. resort finansów dotknął w jednym ze swoich komunikatów sprawy obrotu nieruchomościami. Został źle zrozumiany przez administrację, co stało się przyczynkiem do nieuzasadnionego zakwestionowania wielu transakcji w branży nieruchomościowej. Obawiam się daleko posuniętego automatyzmu urzędników, którzy przeprowadzają kontrole w firmach. Jest ryzyko myślenia utartymi schematami, np. że jeżeli w transakcji występuje tzw. wartość firmy podlegająca amortyzacji, to taką transakcję należy zakwestionować.
PAP: W komunikatach jest zastrzeżenie, że każda sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie.
A.P.: M.in. dlatego mówię o dużym poziomie profesjonalizmu tych ostrzeżeń. Ale mamy do czynienia z komunikatem, który siłą rzeczy jest ogólnym dokumentem będącym pewnym uproszczeniem rzeczywistości. Urzędnicy z jednej strony otrzymują sygnały, by nie szkodzić uczciwemu biznesowi, ale z drugiej oczekuje się od nich szybkich wyników w postaci poprawy ściągalności. Stąd moje obawy.
PAP: Czy przedsiębiorcy posłuchają ostrzeżeń i przestaną stosować wskazywane w nich schematy?
A.P.: Dla mnie jest oczywiste, że co najmniej część firm, która rozważałaby skorzystanie z jakiegoś schematu - co oznacza podwyższone ryzyko sporu z administracją podatkową - zrezygnuje z tego.
Mam też bardziej ogólną refleksję. Ostrzeżenia są jednym z elementów potwierdzających, że w świecie podatków musimy przyzwyczaić się do tego, że biznes i doradcy podatkowi funkcjonują w nowej rzeczywistości. Po pierwsze ryzyko związane z rozliczeniami podatkowymi jest w niej dużo wyższe niż było w przeszłości. Po drugie dużo więcej uwagi powinno się poświęcać zapewnieniu zgodności rozliczeń z przepisami, (czyli obszarowi „compliance”), a mniej działaniom związanym z obniżeniem efektywnej stawki podatkowej w biznesie.
To nie dotyczy tylko Polski. Pewne zachowania powszechnie akceptowane dotychczas w międzynarodowym środowisku podatkowym dziś już niekoniecznie są akceptowane. Weźmy na przykład sprawy podatkowe Ronaldo, czy Messiego.
Przedsiębiorcy nie powinni przegapić zmiany tego trendu. Nie oznacza to, że podejmując różnego rodzaju działania, również w sferze podatkowej, należy rezygnować z optymalizacji polityki podatkowej, czy obciążeń - oczywiście w sposób zgodny z przepisami. Dla mnie oznacza to jednak, że strategia podatkowa powinna być elementem zarządzania firmą i powinna być ściśle związana z rzeczywistymi działaniami biznesowymi przedsiębiorstwa.
PAP: Resort finansów uważa, że niektóre firmy otworzyły "supermarkety" ze schematami optymalizacji podatkowych. Teraz nie będzie na nie klientów. Czy skurczy się rynek doradztwa podatkowego w Polsce?
A.P.: Mam wrażenie, że wokół tego problemu narosło trochę mitów. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jaka część doradztwa podatkowego świadczonego przez przeciętną firmę doradztwa podatkowego w Polsce jest związana z aktywną optymalizacją obciążeń podatkowych i obniżaniem ich wysokości? Sądzę, że jest to zdecydowana mniejszość. Zmiana rzeczywistości podatkowej co do zasady wywrze i już wywiera wpływ na charakter pracy wykonywanej przez doradców podatkowych.
Obecnie tematem, który wymaga największego zaangażowania doradców podatkowych, są ceny transferowe, co związane jest ze zmianami przepisów. W Crido Taxand obserwujemy też bardzo duży wzrost zapotrzebowania na usługi dotyczące sporów. Jeśli chodzi o liczbę postępowań, to nie wzrosła ona znacznie, ale wzrost dotyczy wartości przedmiotu sporu. To oznacza, że działania prowadzone przez fiskusa są lepiej ukierunkowane, skierowane częściej na duże podmioty, dotyczą bardziej istotnych zagadnień. To wymaga w większym stopniu wsparcia ze strony doradców podatkowych. Rośnie też znaczenie obszaru zarządzania ryzykiem podatkowym. Duża aktywność organów podatkowych oraz liczne zmiany legislacyjne sprawiają, że rynek doradztwa podatkowego rozwija się i to dynamicznie.
PAP: Jak dotąd ostrzeżenia nie dotyczyły korporacji międzynarodowych, mimo że resort finansów wiele razy wskazywał, że właśnie holdingi międzynarodowe mają największe możliwości agresywnej optymalizacji podatkowej i z niej korzystają.
A.P.: To trafna uwaga. Zaryzykowałbym tezę, że przeciętnie polska firma, nawet duża, jest w mniejszym stopniu, czy gorzej przygotowana, by mierzyć się z aparatem skarbowym. Choćby dlatego, że ma mniejsze zasoby finansowe. Jest więc łatwiejszym celem dla inspektora kontroli skarbowej niż międzynarodowa korporacja. Niestety mógłbym podać kilka przykładów decyzji, wydanych z dużą niefrasobliwością i bardzo słabych w warstwie merytorycznej, które doprowadziły do problemów z płynnością, a w konsekwencji do upadłości polskich firm.
Rozmawiał Marcin Musiał