- Dane z jednolitego pliku kontrolnego pozwoliły nam ustalić niektóre powiązania w grupie i przebieg transakcji polegającej na wyłudzaniu VAT - wyjaśnia naczelnik Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego w Warszawie.
Mazowiecki Urząd Celno-Skarbowy unieszkodliwił grupę przestępczą, która wyłudziła VAT na ponad 108 mln zł. Wartość wystawionych faktur, którymi posłużono się w oszustwie, oszacowano na 570 mln zł. Jak działała grupa?
Marcin Kopczyk, naczelnik Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego w Warszawie / Dziennik Gazeta Prawna
W proceder zamieszanych było co najmniej 170 podmiotów mających siedzibę w Polsce i 55 z zagranicy, m.in. z: Cypru, Słowenii, Łotwy, Wielkiej Brytanii, Węgier, Belgii, Słowacji, Bułgarii, Czech, Estonii oraz Niemiec. Grupa przeprowadziła setki transakcji z wykorzystaniem elektroniki: dysków twardych, tonerów, pamięci przenośnych typu flash, monitorów, dronów.
Czy może pan opisać jedną z takich transakcji, w której wyłudzano VAT?
Spółka z innego kraju unijnego, np. z Anglii lub Niemiec, wysyłała towar do centrum logistycznego w Polsce. Jego odbiorcą był inny podmiot zagraniczny, np. z Cypru, który przez internet wykupował miejsce na przechowywanie towaru. Następnie prawo rozporządzania towarem jak właściciel było przekazywane do innego podmiotu zagranicznego – np. z Estonii. Oba podmioty nie były zarejestrowane jako podatnicy VAT, mimo takiego obowiązku, i nie odprowadzały podatku. Podatnikiem VAT był natomiast kolejny z podmiotów w łańcuchu sprzedaży – zazwyczaj polski, zarejestrowany z siedzibą w wirtualnym biurze. Był to tzw. słup, który po sprzedaży towaru kolejnej polskiej spółce znikał z rynku. Wcześniej nie odprowadzał jednak daniny. Towar przechodził przez cały łańcuch transakcji, aż został wyprowadzony za granicę.
W tym przykładzie zarówno podmiot estoński, jak i polski powinny odprowadzić podatek?
Tak. Jeżeli podmiot zagraniczny pomimo istnienia takiego obowiązku tego nie zrobił, podatek za niego powinna uregulować polska firma. Wynika to z art. 17 ust. 1 pkt 5 ustawy o VAT. W tym przypadku jednak danina nie była w ogóle odprowadzana, przez żaden z tych podmiotów.
A jak było z kolejnymi spółkami w łańcuchu?
Tu nie ma reguły. Wszystko zależy od tego, czy kolejne podmioty świadomie uczestniczyły w karuzeli podatkowej. W sprawie, którą rozpracowaliśmy, transakcje były przeprowadzane w różnych konfiguracjach. Czasami z wykorzystaniem czterech podmiotów, a czasem ośmiu.
My jednak nie koncentrowaliśmy się na „brokerze”, który sprzedaje towar za granicę i zwraca się o zwrot podatku, ale głównie na pierwszych podmiotach w łańcuchu, które nie odprowadzały daniny, a więc tych, które bezpośrednio czerpały korzyści z oszustwa.
„Słupy” działają szybko i zaraz po przeprowadzonej transakcji znikają. Jak ich ustaliliście?
Od trzech miesięcy przeprowadzaliśmy analizy i monitorowaliśmy sytuację. Na wykrycie oszustów pozwoliło m.in. zastosowanie zaawansowanych metod analitycznych. Zestawialiśmy informacje z różnych źródeł. Pozwoliło to ustalić powiązania i przebieg transakcji oraz zebrać materiał dowodowy.
Czy pomogły przesyłane przez przedsiębiorców dane w jednolitym pliku kontrolnym (JPK)?
Tak, dane były bardzo pomocne. Dzięki temu dostęp do informacji jest natychmiastowy. Nie musimy tracić czasu na pytanie podatników. Na razie jeszcze nie mamy dostępu do danych dotyczących pierwszych spółek w łańcuchu, bo są to podatnicy nieobjęci jeszcze systemem JPK. Obowiązek przesyłania danych będą mieli dopiero od 2018 r. W przyszłym roku będziemy więc mogli wykorzystywać dane z JPK na większą skalę. Nawet brak danych będzie dla nas ważnym sygnałem, bo może sugerować, że mamy do czynienia ze znikającym podmiotem.
Czy w takiej sytuacji można powiedzieć, że reforma Krajowej Administracji Skarbowej ułatwiła wam pracę?
Przed reformą, czyli przed 1 marca br., nie bylibyśmy w stanie zadziałać tak sprawnie. Sukces polega na usprawnionym przepływie informacji oraz lepszej możliwości koordynacji działań. Urzędy celno-skarbowe mają możliwość działania na terenie całego kraju. Nie musimy, jak dotychczas urzędy kontroli skarbowej, zwracać się do innych jednostek o zgromadzenie materiałów. Możemy to zrobić sami. Również przepływ informacji z urzędów skarbowych jest sprawniejszy, bo podlegamy temu samemu dyrektorowi izby administracji skarbowej. Gdy chcemy dotrzeć do znikającego podatnika, kluczowy jest czas. Nie możemy zbierać informacji przez kilka miesięcy, bo po takim czasie tego podmiotu już nie będzie. Gdy rozpracowywaliśmy grupę, cała analiza ponad 200 podmiotów zajęła zaledwie 3 miesiące. Do niektórych informacji docieraliśmy już po kilku dniach od przeprowadzenia transakcji. Przed reformą trwałoby to tygodnie, jeśli nie miesiące.