Nie trzeba czekać pięć lat od śmierci małżonka, żeby zbyć bez PIT nieruchomość kupioną wspólnie przed laty – przesądził NSA we wczorajszej uchwale.



Naczelny Sąd Administracyjny nawiązał do zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika, zapisanej w art. 2a ordynacji podatkowej (z łac. in dubio pro tributario). Sędzia Tomasz Kolanowski podkreślił, że problem dotyczy w dużej mierze osób nieprowadzących działalności gospodarczej, które nie zajmują się profesjonalnie rozliczaniem podatków. – W ich wypadku klauzula in dubio pro tributario ma szczególne zastosowanie – powiedział sędzia.
Uchwała ma znaczenie dla niemal każdego małżeństwa, w którym istnieje wspólność majątkowa. Ale przede wszystkim rozwiązuje problem osób starszych, często schorowanych, dla których każdy rok oczekiwania ze sprzedażą nieruchomości oznacza dodatkowy ciężar finansowy i inne niedogodności.
Spór o wdowi grosz / Dziennik Gazeta Prawna
Dlaczego uchwała
Kłopotu nie ma, gdy oboje małżonkowie żyją. Wówczas, żeby nie zapłacić podatku od sprzedaży domu lub mieszkania, wystarczy, że odczekają pięć lat od wspólnego zakupu.
Problem pojawia się po śmierci małżonka. Najprościej wyjaśnić go na przykładzie: dwoje ludzi bierze ślub i razem kupują dom (łączy ich wspólność majątkowa). Gdyby chcieli sprzedać go bez podatku, powinni odczekać pięć lat od zakupu.
Jeśli pozbędą się domu wcześniej, muszą zapłacić 19-proc. PIT od dochodu (zgodnie z art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o PIT), chyba że w ciągu dwóch lat przeznaczą pieniądze ze sprzedaży na własne cele mieszkaniowe (art. 21 ust. 1 pkt 131 w zw. z art. 21 ust. 25 ustawy o PIT).
Sytuacja komplikuje się, gdy od wspólnego zakupu minie pięć lat, a potem jeden z małżonków umrze. Drugi dziedziczy po zmarłym udział w nieruchomości.
Do wczoraj nie było pewności, czy w takiej sytuacji, żeby nie płacić PIT przy sprzedaży, należy znów odczekać pięć lat.
Wspólny dom
Urzędy skarbowe od lat uważały, że w takiej sytuacji bez PIT może zostać sprzedana tylko połowa domu (mieszkania). Natomiast ze sprzedażą drugiej połowy, należącej wcześniej do zmarłego małżonka, trzeba poczekać kolejne pięć lat (chyba że wdowiec wydałby pieniądze na zakup innego domu lub mieszkania, czyli skorzystałby z dwuletniej ulgi mieszkaniowej).
Kto nie poczekał i nie zrealizował celu mieszkaniowego, musiał płacić 19-proc. PIT od dochodu ze sprzedaży połowy nieruchomości. Wiele osób się z tym nie zgadzało i poszło do sądu.
Jedni płacili, inni nie
Wyroki nie były jednak jednolite. Skutek był taki, że jedni wdowcy płacili PIT od sprzedaży połowy nieruchomości, a inni nie. W obronie wdowców stanęła już trzy lata temu ówczesna rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz w wystąpieniu do ministra finansów.
Argumentem sądów, które rozstrzygały spór po myśli podatników, było to, że wspólność małżeńska jest niepodzielna, bezudziałowa i z chwilą nabycia nieruchomości do wspólnego majątku każdy z małżonków nabywa ją w całości. W związku z tym termin nabycia liczy się raz – od daty wspólnego zakupu lub wybudowania domu bądź mieszkania.
Druga linia orzecznicza nakazywała brać pod uwagę dwie daty nabycia: pierwszą liczoną od daty wspólnego zakupu (wybudowania) nieruchomości i drugą – od daty dziedziczenia. Zasadzała się na twierdzeniu, że wspólność majątkowa istnieje tak długo, jak długo oboje małżonkowie żyją. Natomiast po śmierci jednego z nich przekształca się w równe udziały. W związku z tym, kto po śmierci małżonka pozostaje z całą nieruchomością, niejako na nowo nabywa jej połowę. Gdyby było inaczej, to nie dziedziczyłby po zmarłym.
Nabycie tylko raz
Wczorajsza uchwała przesądziła spór na korzyść podatników. NSA nie kwestionował tego, że na skutek śmierci jednego z małżonków dochodzi do dziedziczenia. Stwierdził jednak, że nie powoduje to ponownego nabycia, a tylko przekształcenie prawa już nabytego. Słowem, pięcioletni termin liczy się tylko raz – od daty wspólnego zakupu lub wybudowania domu bądź mieszkania.
W przeciwnym razie – jak tłumaczył sędzia Tomasz Kolanowski – dochodziłoby do nierówności w opodatkowaniu. NSA wziął bowiem pod uwagę to, że PIT jest liczony od dochodu, czyli od przychodu pomniejszonego o koszty. W przypadku spadkobierców kosztem podatkowym może być w zasadzie tylko podatek od spadków i darowizn (który i tak, ze względu na zwolnienie dla osób spokrewnionych, wynosi 0 zł) oraz ewentualne nakłady na nieruchomość. W efekcie zatem spadkobiercy płaciliby PIT od przychodu, a nie od dochodu – w przeciwieństwie do pozostałych osób, które przy sprzedaży mogą odjąć również cenę zakupu nieruchomości.

Rozwodnicy rozliczają się inaczej

Uchwała nie dotyczy rozwodników, którzy po rozpadzie małżeństwa mają prawo tylko do połowy majątku dorobkowego. Jeśli w czasie trwania małżeństwa dorobili się np. wspólnego mieszkania, a po rozwodzie otrzyma je tylko jeden z nich, to powinien on poczekać ze sprzedażą pięć lat, żeby nie zapłacić PIT od połowy.

Podatku nie będzie, jeżeli majątek dorobkowy składa się nie tylko z nieruchomości, lecz także z innych rzeczy, o tej samej wartości, a małżonkowie podzielą się całością po połowie (jedno weźmie nieruchomość, drugie pozostały majątek).

Kto po uchwale dostanie zwrot PIT

Korzystna uchwała NSA nie oznacza, że wszyscy wdowcy, którzy zapłacili PIT przy sprzedaży, dostaną go z powrotem. Taką możliwość mają ci, którzy wciąż spierają się z fiskusem, czy to przed urzędem bądź izbą skarbową, czy to w sądzie administracyjnym. Mogą być pewni, że po uchwale fiskus zwróci im daninę.

Na zwrot mogą też liczyć podatnicy, którzy wprawdzie nie spierali się o podatek i go zapłacili, ale ich zobowiązanie nie zdążyło się jeszcze przedawnić. Wówczas mogą złożyć wniosek o zwrot nadpłaty. Nie mają jednak co liczyć na oprocentowanie. Będzie ono należne tylko wtedy, gdy fiskus będzie zwlekał ze zwrotem. Tak się jednak raczej nie dzieje, gdy nadpłata nie podlega dyskusji.

Szansy na zwrot podatku nie mają natomiast ci podatnicy, którzy zdążyli już przegrać spór zakończony niekorzystną decyzją ostateczną lub prawomocnym wyrokiem sądu. Uchwała nie pozwala bowiem wznowić zakończonych już postępowań, ani administracyjnych, ani sądowych.