Wyrok Trybunału Konstytucyjnego (P 41/10) dotyczący sankcji za niezgłoszenie pożyczki do opodatkowania to wskazówka dla podatników, że czasem lepiej siedzieć cicho.
Sankcja w podatku od czynności cywilnoprawnych za niezgłoszenie fiskusowi pożyczki nie jest zła z kilku powodów. Po pierwsze istnieje bat na tych, którzy kombinują, jak nie zapłacić podatku od pożyczki. Po drugie, gdyby sankcji nie było, wiele osób mogłoby dojść do wniosku, że podatku w ogóle nie trzeba płacić, bo nic szczególnego za to nie grozi (oczywiście podatnikom groziłyby sankcje z kodeksu karnego skarbowego).
Wyrok trybunału można natomiast wykorzystać w swoim interesie. Jeśli podatnik nie powoła się na pożyczkę, po 5 latach jego zobowiązanie się przedawni. Jeśli w postępowaniu podatkowym wspomni, że pożyczył pieniądze, organ będzie miał pretekst, żeby nałożyć na niego 20-proc. sankcję. Trybunał uznał, że przepisy nie różnicują sytuacji jednych i drugich. Wniosek? Lepiej siedzieć cicho, bo wtedy sankcji nie będzie. W praktyce podatnicy często wolą powołać się na pożyczki. Dotyczy to sytuacji, gdy organ zarzuca im, że ukrywają dochody za co grozi sankcja w wysokości aż 75 proc.
Wyrok trybunału otwiera jednak niebezpieczną furtkę proceduralną. Dotyczy ona przedawnienia zobowiązań. Przepisy przewidują, że po 5 latach można zapomnieć o niezapłaconych podatkach, niezłożonych deklaracjach czy innych przewinieniach. To rozsądny termin dla organów podatkowych na złapanie nieuczciwych podatników. Skoro trybunał przyznał, że w przypadku sankcji od pożyczek ta zasada nie obowiązuje. Za chwilę może się okazać, że w ogóle nie obowiązuje.