Nie jest przypadłością tylko naszych gmin, powiatów i województw, że borykają się z niedostatkiem pieniędzy w budżecie. Dotyka to również innych jednostek z krajów UE oraz państw pozaeuropejskich.
Z najnowszego raportu Pew Charitable Trusts wynika, że kłopoty finansowe mają również samorządy amerykańskie, których jest ok. 90 tysięcy. Po raz pierwszy od 1980 roku dotacje z budżetu państwa i podatki lokalne, dwa główne źródła finansowania, spadają jednocześnie. Spadek przychodów, obok zwiększonego popytu, zmusza wiele miast, powiatów i okręgów do eliminowania miejsc pracy, ograniczenia usług, takich jak bezpieczeństwo publiczne, i prywatyzacji niektórych sektorów (np. utrzymania parków miejskich).
Podobne działania widoczne są i w naszych jednostkach samorządowych. Podwyżki za różnego rodzaju usługi świadczone w miastach stały się faktem. Wzrastające opłaty za żłobki i przedszkola oraz miejskie baseny są już codziennością. To było do przewidzenia, gdyż państwo przerzuca na samorządy różne zadania, obarczając je finansowaniem coraz to nowych obowiązków. W zamian natomiast nic nie daje. Stąd pojawiające się ostatnio pomysły na nowe źródła finansowania samorządów. Propozycje są różne: podwyższenie gminom wpływów z PIT z obecnych 49,11 proc., udział w VAT. Każdy ratuje się jak może.
Jedno jest pewne. Dziura w budżecie samorządowym czy państwowym i tak w ostateczności dotyka nas jako obywateli i członków społeczności lokalnych. Finalnie to z naszych pieniędzy będą realizowane pomysły na uzdrowienie finansów publicznych.