Ministerstwa to urzędy, które mają ściśle zakreślony obszar działania. Nie mają ogólnej plenipotencji do załatwiania wszystkich spraw. A tak by się mogło wydawać po ostatnich doniesieniach, że Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej planuje nową ulgę mieszkaniową. W jej ramach odliczana by była kwota 19 proc. wkładu na mieszkanie. Ulga miałaby zastąpić kończący się program dopłat do kredytów hipotecznych.
Niewiarygodne to doniesienia, choć jak najbardziej krzepiące przed świętami Bożego Narodzenia. W tym jedynym w roku okresie nie tylko zwierzęta przemawiają, ale też przedstawiciele strategicznych dla państwa resortów. Dziwne tylko, że drugi z resortów, który żywotnie jest zainteresowany tymi planami, nic o tym nie wspomina. Wszak to on, ten drugi resort, jest odpowiedzialny za wprowadzanie ulg i regulacje związane z finansami publicznymi. To on przyznaje i odbiera przywileje i preferencje w zapłacie podatków jako autokratyczny dzierżyciel państwowego skarbca.
A Ministerstwo Finansów milczy. I trudno, by potwierdzało takie doniesienia. Wiadomo już, że jest raczej za ograniczaniem ulg i odliczeń podatkowych niż za ich rozszerzaniem. Zapowiedzi likwidacji ulgi internetowej i modyfikacji ulgi na dzieci są bardziej pewne niż niedookreślona nowa ulga mieszkaniowa.
W tym momencie trzeba by się zastanowić, czy jest możliwa sytuacja, że jeden resort nie wie, co robi inny. Czy system komunikacji jest na tyle drożny, by takie plany ustalać na bieżąco. Wydaje mi się, że nie. Ministerstwa są bardziej podobne do jezior oddzielonych morenami niż przenikających się oceanów.
Co prawda zapowiedź nowej ulgi to ludzki głos bezdusznych urzędów, ale zapewne nie znajdzie on posłuchu w resorcie, który twardą ręką trzyma kasę.