Dziennik Gazeta Prawna
Znaczna część przedsiębiorców krytycznie ocenia warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Część ma nadzieję, że powołanie samorządu gospodarczego przyczyniłoby się do ich poprawy. Powstałaby jednolita reprezentacja przedsiębiorców i zwiększyłyby się możliwości oddziaływania na władze. Samorząd przejąłby część zadań publicznych i realizowałby je lepiej, niż obecnie czynią to publiczne instytucje. W czasie 25 lat transformacji temat samorządu gospodarczego podnoszony był wielokrotnie, ale za każdym razem inicjatorzy nie byli w stanie wykazać, że samorząd gospodarczy przyniesie korzyści większe od kosztów. Podobnie jest i tym razem. Projekt ustawy o powszechnym samorządzie gospodarczym przygotowany przez Business Centre Club nie zawiera oceny skutków i kosztów regulacji, co uniemożliwia dokonanie bilansu kosztów i korzyści.
Po stronie kosztów autorzy całkowicie arbitralnie i bez żadnego uzasadnienia zakładają, że wojewódzkie izby samorządu gospodarczego otrzymają 0,2 proc. wpływów z tytułu podatku od towarów i usług (VAT) pobieranego na ich terenie. Daje to w całym kraju ponad 200 mln zł rocznie. Sądzę, że obecnie wszystkie organizacje przedsiębiorców łącznie nie dysponują taką kwotą. Inicjatorzy projektu zaznaczają, że w Niemczech na utrzymanie izb przeznacza się 0,8 proc. wpływów z VAT. Rodzi się pytanie: czy polski samorząd gospodarczy będzie czterokrotnie efektywniejszy od niemieckiego, co jest mało prawdopodobne, czy też będzie miał czterokrotnie mniej zadań. Biorąc pod uwagę, że ma on znaczne koszty stałe, należy z góry odrzucić wersję okrojonego samorządu. Jeżeli już uznamy, że warto tworzyć samorząd gospodarczy, to powinien być to samorząd pełnowartościowy i trzeba otwarcie przyznać, że godzimy się na koszty rzędu 800 mln zł rocznie.
Po stronie korzyści mamy same niewiadome. Autorzy nie przedstawili katalogu zadań, które samorząd gospodarczy przejmie od innych instytucji publicznych. A skoro nie wiemy, jakie zadania przejmie samorząd, nie możemy porównać, ile obecnie kosztuje ich realizacja i ile będzie kosztowała, kiedy będzie je wykonywał samorząd.
Tworząc samorząd terytorialny, władza centralna przekazała mu wiele zadań publicznych, takich jak edukacja, ochrona zdrowia czy planowanie przestrzenne. Podobnie debatę o samorządzie gospodarczym, finansowanym z pieniędzy publicznych, należy rozpocząć od precyzyjnego zdefiniowania zadań, jakie ma on przejąć od instytucji, które obecnie je realizują. Trzeba wykazać, że wykona je efektywniej, czyli lepiej lub taniej. W przeciwnym razie ponoszenie kosztów tworzenia i utrzymania samorządu jest nieuzasadnione.
Ale może i tak warto ponosić koszty, bo utworzenie jednolitej reprezentacji przedsiębiorców pozwoli skuteczniej oddziaływać na władze publiczne?
Po pierwsze, idea stworzenia jednolitej reprezentacji przedsiębiorców jest mitem, tak samo jak wspólnota interesów wszystkich przedsiębiorców. Zróżnicowanie interesów przedsiębiorców małych i dużych, tych, którzy inwestują, i tych, którzy czerpią dochody jedynie z pracy, działających w różnych branżach i różnych regionach, wykorzystujących różne modele biznesowe i różne technologie, sprawia, że uzgodnienie wspólnego stanowiska jest niemożliwe. Nie powiodło się w odniesieniu do podatków dochodowych i VAT, składek na ZUS, przystąpienia do UE i przyjęcia euro, lokalizacji sklepów wielkopowierzchniowych, dofinansowania odnawialnych źródeł energii itp. A jeżeli przez 25 lat nie udawało się nam wypracować wspólnych postulatów w zakresie polityki gospodarczej i społecznej, to czy istnieje inne uzasadnienie ponoszenia przez społeczeństwo kosztów budowania i utrzymania mitycznej reprezentacji wszystkich przedsiębiorców?
Po drugie – i to jest najważniejsze – w sytuacji niskiej aktywności społecznej przedsiębiorców istnieje ogromne ryzyko, że nastąpi autonomizacja samorządowej biurokracji składającej się z nielicznych działaczy i etatowych pracowników. W efekcie grozi nam powstanie niepotrzebnej administracji, obciążonej marazmem decyzyjnym, podatnej na naciski polityczne, ograniczającej konkurencję i na dodatek finansowanej z naszych podatków.
Zwolennicy samorządu gospodarczego powołują się na pozytywne doświadczenia innych państw europejskich, w szczególności Niemiec. Tymczasem wielu tamtejszych przedsiębiorców negatywnie ocenia funkcjonowanie samorządu w Niemczech, wskazując, że stał się on typową administracją zatrudniającą ponad 20 tysięcy pracowników, z którą przedsiębiorcy przestali się utożsamiać.
Zamiast więc przerzucać się wybranymi przykładami, co działa na emocje, ale jest sprzeczne z zasadami logiki, zwolennicy samorządu powinni wykazać, że jego utworzenie miało pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy. Ja nie znam badań porównawczych, które pozwalają wyciągnąć wniosek, że utworzenie samorządu gospodarczego przyspiesza wzrost gospodarczy albo że państwa, w których funkcjonuje samorząd, rozwijają się szybciej niż te bez samorządu.
Polska cierpi na brak silnych organizacji społeczeństwa obywatelskiego, a nie na brak instytucji władzy publicznej. Tymczasem jak przyznają autorzy w uzasadnieniu: „Samorząd gospodarczy należy do instytucji władzy publicznej, a nie instytucji społeczeństwa obywatelskiego”. To utwierdza mnie w przekonaniu, że reprezentacje przedsiębiorców należy budować poprzez wzmocnienie i konsolidację istniejących, dobrowolnych i finansowanych przez członków organizacji, a nie poprzez odgórne powołanie samorządu gospodarczego utrzymywanego z naszych podatków.
Autorzy projektu zakładają wyidealizowaną rzeczywistość i współpracę samorządu gospodarczego z organizacjami przedsiębiorców. Biorąc pod uwagę, że samorząd będzie finansowany z pieniędzy publicznych, a organizacje z dobrowolnych składek firm członkowskich, będziemy mieli do czynienia z nieuczciwą konkurencją, a nie kooperacją. Przykładem mogą być relacje między organizacjami społecznymi, partiami politycznymi i trzymającymi kasę i władzę samorządowcami. W większości gmin, powiatów i województw mieszkańcy są bierni, nie angażują się w kontrolę władz i urzędów, ograniczając się do udziału w wyborach co cztery lata. W efekcie władze samorządowe, szczególnie szczebla wojewódzkiego, na którym miałyby działać izby samorządu gospodarczego, bardziej liczą się z partiami działającymi na ich terenie niż z mieszkańcami. Upartyjnione są nie tylko urzędy, spółki komunalne, ale nawet ochotnicze straże pożarne. Przy niskiej aktywności społecznej przedsiębiorców, z jaką jeszcze długo będziemy mieli do czynienia, nastąpi analogiczne upartyjnienie izb samorządu gospodarczego.
Zwolennicy samorządu gospodarczego powinni przeanalizować osiągnięcia samorządu rolniczego. Rolnicy mają go od lat, a mimo to urządzają manifestacje i blokady dróg. Odgórne powołanie samorządu przy niskim poziomie aktywności społecznej nie ma sensu.
Proponuję powrót do debaty o samorządzie gospodarczym, kiedy większość przedsiębiorców będzie gotowa aktywnie uczestniczyć w jego działaniach, a inicjatorzy przedstawią katalog precyzyjnie opisanych zadań publicznych, które samorząd miałby przejąć. Ponoszenie kosztów tworzenia i utrzymania samorządu gospodarczego będzie uzasadnione, jeżeli wykażemy, że wykona te zadania efektywniej, czyli lepiej lub taniej.