Przedstawiciele rządu mówili w ostatnich dniach o rozmaitych propozycjach podatkowych. Uwaga mediów skupiła się na informacji, że PIT za 2014 r. rozliczy za nas urząd skarbowy.
To oczywiście nic nowego. Prace nad systemem e-Podatki postępują i wiadomo już od jakiegoś czasu, że jednym z jego elementów ma być wstępne rozliczanie podatników (przy czym nie przedsiębiorców) przez fiskusa. Kalendarz wprowadzania takich zmian też jest znany. Miejmy nadzieję, że zostanie dotrzymany i że nie nastąpi to kosztem jakości, stabilności czy bezpieczeństwa szykowanych rozwiązań. Nie jest też oczywiście tak, że każdy poprzestanie na rozliczeniu dokonanym przez urząd. Ci – a jest ich bardzo wielu – którzy korzystają z ulg podatkowych, sami będą uzupełniać i modyfikować swoje zeznania. W praktyce urząd wyręczy więc tylko tych, którzy dane z otrzymywanych np. od pracodawców czy ZUS formularzy (którymi fiskus też dysponuje i które przetwarza) przepisują do deklaracji podatkowych.
Nie zmienia to oczywiście tego, że zmiana jest potrzebna i słuszna, podobnie jak wiele innych przewidzianych w systemie e-Podatki.
Rząd zapowiedział też modyfikacje dotyczące kredytu podatkowego. Propozycje wyglądają interesująco. Pobór podatku dochodowego nie za rok, jak teraz, ale za dwa lata działalności gospodarczej miałby być odroczony: spłata następowałaby w ratach przez kolejne pięć lat (bez odsetek). Jednocześnie przedsiębiorca traciłby uprawnienia, gdyby w tych okresach zlikwidował działalność lub ogłosił upadłość, obejmującą likwidację majątku. Odpadłyby jednak inne przesłanki utraty prawa do korzystania z kredytu, np. zmniejszenie poniżej określonych limitów zatrudnienia czy przychodów ze sprzedaży. Kluczowa zmiana w porównaniu z istniejącymi rozwiązaniami polega na złagodzeniu warunków korzystania z kredytu, które sprawiały dotychczas, że był on instytucją martwą. Istotne jest więc np. zniesienie wymogów dotyczących poziomu zatrudnienia (teraz co do zasady co najmniej pięć osób) czy osiągania pewnej minimalnej sprzedaży przez przedsiębiorcę oraz przyznanie prawa do kredytu już od momentu rozpoczęcia działalności gospodarczej, a nie dopiero po upływie ustalonego okresu.
Oczywiście te zmiany są potrzebne i mogą przynieść efekty. Byłoby jednak niedobrze, gdyby szukanie nowych rozwiązań sprawiło, że na dalszy plan zejdą stare problemy i że nadal będzie brakować wizji ich rozwiązania. W przypadku podatków są one dobrze znane i niestety dużo ważniejsze (fakt – dużo też trudniejsze) niż kwestie omówione wyżej. Stabilność i wyższa jakość przepisów plus proklienckie podejście administracji skarbowej to jest to, czego wszystkim najbardziej potrzeba i co najbardziej krępuje ducha przedsiębiorczości.