Centrum im. Adama Smitha ogłosiło Dzień Wolności Podatkowej, który w tym roku wypada 24 czerwca. Tego dnia statystyczny Polak zaczyna pracować dla siebie, innymi słowy przez 174 dni wszystkie owoce jego pracy zabiera rząd.

Dzień Wolności Podatkowej wylicza się na podstawie przewidzianego na dany rok udziału wydatków publicznych w PKB kraju. Im większy jest ten udział, tym dłużej musimy pracować, by zapłacić wszystkie daniny wobec państwa i tym później przypada moment, od którego pracujemy już na własny rachunek. Mniejszy udział wydatków publicznych w PKB to mniej podatków do zapłacenia, krótszy czas pracy, by na nie zarobić, a co za tym idzie wcześniejszy Dzień Wolności Podatkowej.

- Nasze wyliczenia uwzględniają nie tylko to, co Polacy na bieżąco do państwowej kasy płacą, ale również to, co będą musieli zapłacić, czyli dług. To co dziś dzieje się w Grecji jest dowodem, że przyjęta przez nas wiele lat temu metodologia, której podstawą jest zestawienie wydatków państwa z PKB, jest słuszna, ponieważ, tylko to, co rząd zabierze swoim obywatelom może przeznaczyć na swoje wydatki – mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej dr Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

W ubiegłym roku dzień wolności podatkowej przypadł 23 czerwca, a w 2009 r. - 14 czerwca. Wiceprezydent Centrum, Andrzej Sadowski zwrócił uwagę, że Dzień Wolności Podatkowej wypada w ostatnich latach coraz później. Bo trzeba pamiętać, że podatki to nie tylko PIT i CIT, ale przede wszystkim podatki pośrednie, w szczególności VAT i akcyza. - Mamy szereg podatków, które cały czas płacimy, gdy kupujemy, odpoczywamy na wczasach, korzystamy z mieszkania, czy posiadamy psa, przy czym nie wszystkie z nich są nazywane podatkami, jak składka na ZUS, taksa klimatyczna czy opłata skarbowa – wyliczał Andrzej Sadowski.