To, że podatnik przez prawie ćwierć wieku z sukcesem sprawdzał kontrahentów, nie zwalnia z zachowania należytej staranności przy weryfikowaniu kolejnego odbiorcy – orzekł NSA.

Chodziło o polskiego producenta, działającego na rynku od ponad 20 lat i współpracującego w tym czasie z wieloma kontrahentami. Około 90 proc. jego wyrobów jest sprzedawane zagranicznym odbiorcom.

W 2019 r. (a więc jeszcze przed brexitem) spółka była przekonana, że nawiązała współpracę ze znaną brytyjską firmą. Rzekomemu przedstawicielowi tej firmy przesłała ofertę cenową, a ten ją zaakceptował i zamówił kilka partii towaru.

Spółka, zanim wysłała towar, starała się jak najwięcej dowiedzieć o brytyjskiej firmie; sprawdziła jej numer VAT UE w systemie VIES, strony internetowe, zapoznała się z opiniami kontrahentów. Żadna z pozyskanych w ten sposób informacji nie wzbudziła jej podejrzeń.

Następnie spółka dostarczyła towar pod wskazany adres (inny niż siedziba firmy w Wielkiej Brytanii). Odbiór został potwierdzony na dokumencie CMR i specyfikacji towarowej oraz drogą e-mailową. Oryginał faktury sprzedaży ze stawką 0 proc. VAT został wysłany listem poleconym.

E-mailem spółka dostała też potwierdzenie przelewu, ale dokument ten odbiegał formą od innych tego rodzaju. Dopiero to wzbudziło podejrzenia spółki. Okazało się, że padła ona ofiarą oszustwa. Centrala brytyjskiej firmy poinformowała, że zamówienie było sfałszowane, podobnie jak firmowy e-mail.

Spółka natychmiast wstrzymała kolejne dostawy, a sprawę zgłosiła organom ścigania.

Co z zerową stawką

Uważała jednak, że mimo wszystko może do zrealizowanych dostaw zastosować stawkę 0 proc. VAT, bo – jak przekonywała – były to dostawy wewnątrzwspólnotowe w świetle art. 138 dyrektywy VAT. Tłumaczyła, że spełniła trzy zasadnicze warunki: doszło do dostawy towaru, towar został przetransportowany z jednego państwa unijnego na terytorium innego państwa UE, a nabywcą był podatnik działający na terytorium UE.

Spółka zapewniała też, że ma dokumentację uprawniającą ją do zastosowania zerowej stawki, zgodnie z art. 42 ust 1 pkt 2 ustawy o VAT.

Podkreślała, że działała w dobrej wierze i podjęła wszelkie racjonalne czynności, które były w jej mocy. Nie odbiegały one w żaden sposób od zasad, które stosowała od ponad 20 lat. Natomiast nałożenie na nią ciężaru dowodu oraz odpowiedzialności za VAT w sytuacji, gdy inny podmiot oszukał ją i okradł, byłoby niezgodne z zasadami pewności prawa i neutralności podatkowej VAT.

Dobra wiara to za mało

Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej stwierdził jednak, że spółka nie ma prawa do zerowej stawki VAT. Musi zastosować stawkę 23 proc. Zwrócił uwagę na to, że towar nie trafił do podmiotu, na rzecz którego dostawa została zafakturowana.

Wyjaśnił, nawiązując do orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE, że podatnik może zastosować zerową stawkę, przewidzianą w art. 42 ust 1 ustawy o VAT dla wewnątrzwspólnotowych dostaw towarów (WDT), tylko wtedy, gdy dołożył należytej staranności w prowadzeniu swoich spraw. I nie chodzi tu tylko o winę umyślą, ale też nieumyślną – podkreślił dyrektor KIS.

Uznał, że spółka nie dochowała staranności w celu upewnienia się, że nie uczestniczy w oszustwie podatkowym. Nie zawarła bowiem na piśmie umowy z brytyjską firmą, a kontakty z osobą podającą się za przedstawiciela tej firmy miała tylko telefoniczne i e-mailowe. Nie zweryfikowała, czy faktycznie osoba ta jest przedstawicielem brytyjskiej firmy. Nie próbowała też nawiązać bezpośredniego kontaktu z firmą z Wielkiej Brytanii w celu potwierdzenia transakcji.

WSA w Szczecinie (sygn. akt I SA/Sz 270/20) uchylił tę interpretację. Zgodził się ze spółką, że nie można wymagać od podatnika nieograniczonego poszukiwania dowodów na rzetelność kontrahenta. Zwrócił uwagę na to, że podjęła ona wiele czynności sprawdzających. Można więc przyjąć, że pozostawała w dobrej wierze i dochowała należytej staranności w celu upewnienia się, że odbiorcą jest firma z Wielkiej Brytanii, a sama spółka nie będzie uczestniczyć w oszustwie podatkowym. Brak pisemnej umowy czy niezweryfikowanie osoby podającej się za przedstawiciela brytyjskiej firmy nie może pozbawić polskiego dostawcy prawa do zastosowania zerowej stawki VAT – orzekł WSA.

Należyta staranność

Wyrok ten uchylił w całości Naczelny Sąd Administracyjny. W uzasadnieniu sędzia Marek Kołaczek podkreślił, że kluczową w tej sprawie kwestią była odpowiedź na pytanie, czy polska spółka rzeczywiście działała w dobrej wierze i przedsięwzięła wszelkie racjonalne środki, jakie pozostawały w jej mocy, w celu zagwarantowania, że dokonana przez nią czynność nie prowadziła do udziału w oszustwie.

NSA odpowiedział na to pytanie przecząco.

– Nie działa z należytą starannością ten, kto wie o istotnym stanie faktycznym, a także ten, kto takiej wiedzy nie posiada wskutek swojego niedbalstwa – wyjaśnił sędzia Kołaczek.

Podkreślił, że spółka nie zawarła pisemnej umowy na dostawę towaru, a wszystkie czynności związane z realizacją transakcji sprowadzały się do kontaktów telefonicznych i e-mailowych z osobą podającą się za przedstawiciela firmy. Spółka nie zweryfikowała tej osoby jako upoważnionego przedstawiciela brytyjskiej firmy, nie sprawdziła, czy osoba ta jest jej pracownikiem, ani nie próbowała nawiązać bezpośredniego kontaktu z firmą z Wielkiej Brytanii.

– Powinna była to zrobić tym bardziej, że po raz pierwszy nawiązała relację z podmiotem podającym się za przedstawiciela brytyjskiej firmy, na rzecz której wcześniej również nie dokonywała żadnych dostaw – tłumaczył sędzia Kołaczek.

Za niewystarczające NSA uznał to, że spółka starała się zebrać jak najwięcej informacji o swoim kontrahencie z Wielkiej Brytanii i że jej działania nie odbiegały od procedur, które stosowała od ponad 20 lat.

– Przeciwnie, argumenty te mogą świadczyć o tym, że stosowane od 20 lat przez spółkę zasady są niewystarczające i nie świadczą o przezorności wymaganej w kontaktach handlowych – spuentował sędzia Kołaczek.©℗

orzecznictwo