W polskiej wersji językowej unijnego rozporządzenia użyto sformułowania „zgadza się”. W angielskiej i każdej innej napisano: „nie zgadza się”. Problem mają teraz agencje celne.

Od 1 października 2023 r. muszą one powiadamiać importerów o ciążących na nich obowiązkach sprawozdawczych wynikających z unijnego rozporządzenia wykonawczego w sprawie cła węglowego (zwanego także podatkiem węglowym). Pytanie tylko: których importerów powiadamiać?

Tego nikt nie wie, bo między wersjami językowymi – polską a angielską – jest zasadnicza różnica. Agencje celne same nie wiedzą, której wersji językowej powinny się trzymać.

– Do których importerów i w jakiej sytuacji powinniśmy więc wysyłać te informacje? – pyta Piotr Sienkiewicz, dyrektor zarządzający w agencji celnej Rusak Business Services, który pierwszy zwrócił uwagę na błąd tłumacza.

Zgodnie z ustawą o języku polskim (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 672 ze zm.) właściwe powinno być brzmienie polskiej wersji językowej. Chociaż jednak jest ona ewidentnie błędna, bo doszło do błędu w tłumaczeniu.

Co zatem ważniejsze: litera prawa czy jego duch?

Cło węglowe już obowiązuje

Chodzi o obowiązki sprawozdawcze związane z obowiązującym od 1 października br. tzw. granicznym cłem węglowym (ang. carbon border adjustment mechanism). Obejmuje ono wyroby z sektorów energochłonnych, tj.: żelazo, stal, aluminium, wodór, nawozy, energia elektryczna, cement – gdy są one importowane do Unii Europejskiej z krajów trzecich.

Od 1 października 2023 r. obowiązuje faza przejściowa, w której firmy zostały objęte obowiązkami sprawozdawczymi w związku z importem. Co kwartał muszą one składać sprawozdanie, w którym wskazują poziom emisji dwutlenku węgla związanych ze sprowadzanym produktem oraz dane na temat wielkości importu.

Pierwsze takie raporty trzeba będzie złożyć do końca stycznia 2024 r. za okres od października br. Trzeba będzie w nich podać m.in.: całkowitą ilość importowanych towarów (wyrażoną w megawatogodzinach dla energii elektrycznej i w tonach dla pozostałych towarów), rodzaj towarów zidentyfikowany po kodzie CN, państwo pochodzenia importowanego towaru, lokalizację instalacji, w której zostały one wyprodukowane, rodzaj procesu produkcyjnego, współczynnik emisji i źródło lub metodę, która pozwoliła określić ten wskaźnik.

Od 2026 r. graniczne cło węglowe zostanie wdrożone w pełnym zakresie, co oznacza m.in., że importerzy będą musieli uzyskać status upoważniającego zgłaszającego oraz nabywać i umarzać certyfikaty CBAM, co będzie miało realny wpływ na koszt importowanych towarów.

Błąd w tłumaczeniu

Szczegóły dotyczące sprawozdawczości w okresie przejściowym zostały określone w unijnym rozporządzeniu wykonawczym z 17 sierpnia br. (rozporządzenie 2023/1773). Rozporządzenie weszło w życie dzień po jego opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym UE, a więc 16 września 2023 r. Nikt nie przypuszczał, że mogą być z nim kłopoty.

Problem dotyczy art. 8 ust. 3. Przepis ten odnosi się do sytuacji, w której importer zleca wykonywanie obowiązków sprawozdawczych w zakresie CBAM pośredniemu przedstawicielowi celnemu (działającemu we własnym imieniu, ale na rzecz importera).

Pośrednim przedstawicielem celnym jest agencja celna (broker celny).

Co w sytuacji, gdy agencja się na to nie zgodzi? Z angielskiej wersji art. 8 ust. 3 unijnego rozporządzenia wynika, że powinna ona powiadomić importera o ciążących na nim obowiązkach sprawozdawczych. Przepis brzmi bowiem: „Where an indirect customs representative DOES NOT AGREE to carry out reporting obligations of the importer under this Regulation, the indirect customs representative shall notify the importer of the obligation to comply with this Regulation”.

Polska wersja przepisu jest inna. Brzmi: „W przypadku gdy pośredni przedstawiciel celny ZGADZA SIĘ na wykonywanie obowiązków sprawozdawczych importera wynikających z niniejszego rozporządzenia, powiadamia on importera o obowiązku przestrzegania przepisów niniejszego rozporządzenia”.

Przepis w polskim brzmieniu nakazuje więc powiadamiać importera o obowiązkach, gdy agent (broker) celny zgadza się je sam wykonywać.

– To ewidentny błąd w tłumaczeniu, bo trudno logicznie wytłumaczyć, dlaczego agencja celna miałaby powiadamiać importera o tym, że ma on wykonywać obowiązki, które zlecił jej samej – komentuje Piotr Sienkiewicz.

Całe szczęście – dodaje ekspert – że unijny ustawodawca nie przewidział sankcji za brak powiadomienia, bo sytuacja dopiero wtedy byłaby tragikomiczna.

Będzie sprostowanie?

W odpowiedzi na pytanie DGP Ministerstwo Finansów przyznało, że dostrzegło już ten problem i 27 września br. zgłosiło Ministerstwu Klimatu i Środowiska konieczność wprowadzenia poprawki. To ten resort jest bowiem właściwy w zakresie wdrażania CBAM.

Kiedy zatem będzie poprawka? – spytaliśmy resort klimatu i środowiska. W odpowiedzi czytamy, że „za pośrednictwem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Ministerstwo Klimatu i Środowiska zgłosiło już ten błąd do Komisji Europejskiej. Obecnie w KE przygotowywana jest odpowiednia korekta rozporządzenia”.

Podatnik nie musi znać języków…

Przypomnijmy, że do tej pory, jeśli chodzi o podatki, błędy w tłumaczeniach dotyczyły głównie międzynarodowych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. Nawet sądy administracyjne nie były i nie są zgodne, czy podatnik ma stosować się do polskiej wersji językowej międzynarodowej umowy, czy do wersji angielskiej.

W wyroku z 19 maja 2021 r. (sygn. akt I SA/Sz 820/20) Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie stwierdził, że „organy państwowe nie mają żadnych podstaw prawnych, aby wymagać, iżby obywatel (podatnik) władał językiem obcym w celu zapoznawania się z obowiązującymi go przepisami prawa sporządzonymi w języku innym niż polski. Organy podatkowe nie mogą też wymagać, aby obywatel polski (podatnik) zapoznawał się z treścią obowiązujących go przepisów prawa polskiego w języku obcym i na własną rękę ustalał brzmienie tych przepisów, poszukiwał tego brzemienia czy też dokonywał tłumaczeń innych niż opublikowane we właściwym organie promulgacyjnym, zawierającym urzędowe tłumaczenie przepisów wynikających z umów międzynarodowych sporządzonych w języku innym niż polski język urzędowy”.

Szczeciński WSA podkreślił, że obowiązkiem państwa jest zadbanie, aby polskie tłumaczenie obcojęzycznej umowy (chodziło o umowę ze Szwecją) było prawidłowe, i nie można przerzucać skutków ewentualnych błędów w tłumaczeniu na podatnika, który działał w zaufaniu do organów państwowych.

Wyrok jest nieprawomocny, natomiast podobnie orzekły wcześniej m.in. NSA w wyroku z 23 czerwca 2015 r. (II FSK 1431/13) i WSA w Warszawie w prawomocnym wyroku z 7 października 2009 r. (III SA/Wa 101/09).

…ale powinien porównać

Innego zdania był natomiast m.in. WSA w Gorzowie Wielko polskim w wyroku z 26 maja 2021 r. (I SA/Go 107/21). Orzekł, że polski płatnik powinien liczyć się z tym, iż w razie rozbieżności w tłumaczeniu umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania rozstrzygające jest jej angielskie brzmienie. Podkreślił również, że umowa została opublikowana w Dzienniku Urzędowym RP w trzech wersjach językowych, a to – w przekonaniu sądu – pozwala przedsiębiorcy na „zidentyfikowanie rozbieżności pomiędzy polskim, szwedzkim i angielskim brzmieniem umowy”.

Ten wyrok jest również nieprawomocny, ale także niejednostkowy. Podobną wykładnię zaprezentował NSA w wyrokach: z 26 lipca 2017 r. (II FSK 1866/15) i z 2 lutego 2012 r. (II FSK 1398/10), a także WSA w Warszawie w prawomocnym orzeczeniu z 16 grudnia 2015 r. (III SA/Wa 390/15).

Tak samo orzekł również WSA w Krakowie w nieprawomocnych wyrokach: z 8 października 2020 r. (I SA/Kr 629/20) i z 21 lutego 2019 r. (I SA/Kr 989/18).

Szerzej problem ten opisaliśmy w artykule „Błędy w tłumaczeniach umów wciąż kością niezgody” (DGP nr 133/2021). ©℗