Przywódcy największych gospodarek w Europie chcą zmian w rachunkowości banków. Wycena aktywów według wartości rynkowej powoduje destabilizację sektora bankowego. Według ekspertów kryzysowi winni są nieuczciwi ludzie, nie rachunkowość jako system.
ANALIZA
W związku z kryzysem, który dotknął sektor finansowy, prezydent Francji Nicolas Sarkozy wraz z przywódcami Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch postulują zmianę przepisów dotyczących zasad rachunowości banków. W przyszłości miałoby to zapobiec podobnym kryzysom, jak ten, z którym borykają się dziś banki w Stanach Zjednoczonych i Europie. Jako przyczyna złej sytuacji wskazywana jest zasada market-to-market, czyli wycena oparta na wartościach rynkowych. Znaczny spadek cen rynkowych aktywów opartych na hipotece bezpośrednio wpływa na niekorzystny obraz sytuacji majątkowej przedstawionej w sprawozdaniach finansowych banków. Czy jednak za obecną sytuację można winić zasady ewidencji księgowej? Eksperci z taką oceną się nie zgadzają.
Według prof. Aldony Kameli-Sowińskiej, rektora Wyższej Szkoły Handlu i Rachunkowości w Poznaniu, obecny kryzys nie jest wynikiem wad w rachunkowości czy nieprawidłowych metod wyceny.
- Rachunkowość jest bez zarzutu - podkreśla nasza rozmówczyni. Amerykańskie i Międzynarodowe Standardy Rachunkowości (MSR) są przygotowane do ewidencji i odzwierciedlania rzeczywistości. Według eksperta wina leży po stronie ludzi, braku ich uczciwości lub wiedzy. MSR są tak elastyczne, że w wielu przypadkach pozwalają użyć stosownej do rzeczywistości metody wyceny. Jednak w określonych przypadkach nie ma innych metod pokazania wartości niż wartość rynkowa. W przypadku banków są jednak takie instrumenty, jak obowiązkowe rezerwy.
- Za kryzys finansowy odpowiadają analitycy finansowi, księgowi, dyrektorzy finansowi i audytorzy, a nie rachunkowość jako system - podkreśla Aldona Kamela-Sowińska.
Również zdaniem prof. Gertrudy Świderskiej, prezesa Mac Auditor, kierownika Katedry Rachunkowości Menedżerskiej SGH, próba poszukiwania wpływu stosowanych zasad rachunkowości na kryzys finansowy nie znajduje uzasadnienia. Obecnie instytucje finansowe wydzielają cztery portfele aktywów finansowych. Dwa z nich: aktywa finansowe utrzymywane do terminu wymagalności oraz pożyczki i wierzytelności są wyceniane według skorygowanej ceny nabycia.
- Dwa pozostałe, tj. aktywa finansowe wyceniane w wartości godziwej przez wynik oraz dostępne do sprzedaży, są wyceniane według wartości godziwej - twierdzi rozmówczyni.
Równoległe występowanie kilku metod wyceny może powodować, że te same instrumenty finansowe będą wyceniane inaczej w różnych podmiotach lub nawet w tych samych podmiotach (ze względu na intencję nabywcy lub możliwość opcji wartości godziwej), co powoduje niższą porównywalność sprawozdania finansowego.
- Wątpliwe, aby zmiany w zakresie rachunkowości wpłynęły na zapobieganie kryzysom finansowym o różnych podłożach - dodaje dr Wojciech Więcław, biegły rewident w Mac Auditor, adiunkt w Katedrze Rachunkowości Menedżerskiej SGH. Podkreśla, że ewentualne zmiany mogą jedynie przyspieszyć lub opóźnić dostarczenie właściwej informacji o sytuacji finansowej instytucji finansowych. Dostarczenie informacji o charakterze predykcyjnym o sytuacji podmiotu może jednak ułatwić jego uratowanie lub zapobiec negatywnym tendencjom.

Niebezpieczne pozycje w bilansie

Na jakie pozycje powinno się szczególnie zwracać uwagę przy analizie sytuacji finansowej banków?
- Wydaje się, że szczególne znaczenie ma jakość portfela kredytowego oraz skala wykorzystania instrumentów o dużym ryzyku - w tym instrumentów pochodnych, ale także akcji i jednostek uczestnictwa - wyjaśnia Wojciech Więcław.

Zwodnicza rachunkowość

Z kolei prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, podstaw kryzysu dopatruje się m.in. w rachunkowości kreatywnej, a dokładnie rachunkowości defraudacyjnej.
- Widzę związki między nowymi produktami finansowymi, które spowodowały bańkę spekulacyjną na rynku nieruchomości a nowymi produktami, nowymi rozwiązaniami w rachunkowości, które stają się coraz bardziej skomplikowane i niezrozumiałe - twierdzi nasza rozmówczyni. Zwraca uwagę na pracę Josepha Stiglitza, który w 2001 roku otrzymał Nagrodę Nobla za analizę problemu asymetrii informacji w gospodarce. Noblista w swej książce - Szalone lata dziewięćdziesiąte, wskazuje na zwodniczość rachunkowości oraz wynikające z tego zagrożenia gospodarcze i społeczne. Podkreśla, że sprawozdania finansowe przedsiębiorstw stają się coraz bardziej skomplikowane, a przez to mało przejrzyste, co sprzyja różnego rodzaju manipulacjom księgowym. Pokazuje również wielkie możliwości ukształtowania wyniku finansowego powstałe w związku z nadmierną złożonością rachunkowości.
Według Elżbiety Mączyńskiej, kryzys doprowadził m.in. do kompromitacji niektórych firm ratingowych. Instytucje te nadawały oceny firmom, które niedługo po tym upadały.
- Można zatem przypuszczać, że jedną z przyczyn obecnej sytuacji jest coraz mniej przejrzysta rachunkowość - uważa ekspert. W związku z tym w coraz bardziej złożonej rachunkowości zaczynają się gubić nawet urzędy nadzoru.
Z drugiej strony - według prezes PTE - problemem jest fakt, że w praktyce firmę audytorską, czyli firmę, która ocenia prawidłowość sprawozdań finansowych, wybiera i opłaca oceniany, tj. zarząd. Dlatego też nie można wykluczyć, że firmy audytorskie, obawiając się utraty intratnych zleceń na audyt, nie mają dostatecznie silnych bodźców do wnikliwych analiz oraz ocen i nie dostrzegają w porę symptomów nieprawidłowości albo wręcz przymykają na nie oko.

Biegli rewidenci

Powstaje więc pytanie, kto zapłaci za nieprawidłowe stosowanie zasad rachunkowości. Czy powtórzy się kryzys zaufania do sprawozdawczości, który był konsekwencją skandalu z Enronem. Wówczas z rynku znikła duża firma audytorska Arthur Andersen.
Dziś nie sposób zaś nie zauważyć, że z bankami ze Stanów Zjednoczonych (np. upadły Washington Mutual), które są w złej sytuacji finansowej, powiązane są firmy audytorskie z wielkiej czwórki.
Według Aldony Kameli-Sowińskiej możliwy jest kolejny skandal. Ekspert zwraca uwagę, że audytorzy podpisywali się pod sprawozdaniami finansowymi banków, potwierdzając ich prawidłowość i dobrą sytuację finansową. Natomiast po upływie pół roku okazuje się, że banki mają bilionowe straty.
Przywódcy największych gospodarek w Europie chcą zmian w rachunkowości banków. / ST