Jeśli ulga inwestycyjna ma spełniać swoje zadanie, to zasady korzystania z niej powinny być klarowne i nie budzić wątpliwości. Po rozpoczęciu inwestycji przedsiębiorca nie może być zaskakiwany zmianami – mówi Marek Sienkiewicz, doradca podatkowy, partner w Deloitte.
Od początku funkcjonowania Polskiej Strefy Inwestycji największym wyzwaniem była i jest kalkulacja dochodu objętego zwolnieniem podatkowym. Dotyczy to zwłaszcza rozbudowy istniejącego zakładu. Pytanie zawsze jest następujące: czy możemy zwolnić dochód z całej działalności wskazanej w decyzji o wsparciu, czy tylko dochód ściśle z nowego projektu (generowany przez koszty nowej inwestycji)? Ministerstwo Finansów opowiada się często za zwolnieniem tylko nowego projektu, czyli prezentuje tzw. podejście projektowe.
A przecież, co należy przypomnieć, Polska Strefa Inwestycji zastąpiła dawne specjalne strefy ekonomiczne m.in. po to, żeby z ulgi inwestycyjnej mogły korzystać również te podmioty, które nie działały dotychczas w SSE. Celem było większe wsparcie projektów przeprowadzanych na terenie istniejących zakładów (tj. inwestycje typu brownfield), w tym rozbudowa istniejących zakładów. Wcześniej taką możliwość miały co do zasady tylko firmy działające w SSE.
Dlatego podejście, żeby zwalniać wyłącznie dochód wygenerowany przez nową inwestycję, jest w kontrze do tej idei.
Wcześniejsze wyroki WSA, a teraz również NSA, potwierdzają, że zwolniony powinien być cały dochód z działalności objętej decyzją o wsparciu. To upraszcza rozliczenie zwolnienia podatkowego w przypadku nowych inwestycji. Gdybyśmy musieli liczyć wynik podatkowy powiązany z konkretnymi nowymi środkami trwałymi, nikt nie korzystałby z tego instrumentu przy rozbudowie istniejącego zakładu. Stracilibyśmy główną zachętę inwestycyjną, jaką mamy w kraju.
Od 2022 r. przepisy odwołują się wprost do dochodów z nowej inwestycji. Jednak ustalenie, że między dotychczasową działalnością zakładu a nową inwestycją istnieją tzw. ścisłe powiązania, powinno również skutkować możliwością objęcia zwolnieniem podatkowym dochodu z dotychczasowej działalności.
Obowiązujące od 2023 r. przepisy zakładają odroczenie w czasie momentu, od kiedy będziemy mogli korzystać z ulgi. Ten, kto w 2023 r. uzyska decyzję o wsparciu nowej inwestycji, skorzysta ze zwolnienia podatkowego dopiero po zakończeniu tego przedsięwzięcia. A przypomnę, że okres korzystania z ulgi inwestycyjnej w PSI jest ograniczony nie tylko kwotowo (procent inwestycji), lecz także czasowo (10, 12 lub 15 lat od dnia wydania decyzji o wsparciu). Dlatego zmiana powodująca, że ulga pojawi się wiele lat później, znacznie zmniejsza atrakcyjność preferencji. Tak więc regulacje w kształcie obowiązującym od 2023 r. odraczają prawo do zwolnienia podatkowego, a równocześnie nie zrezygnowano wprost z podejścia projektowego.
Są to kluczowe wyroki dla decyzji o wsparciu wydanych do końca 2022 r., czyli przed zmianą przepisów (na razie nieprawomocne). Potwierdzają, że przedsiębiorcy mogą szybciej zacząć korzystać z ulgi i tym samym mają większą szansę na skorzystanie z niej w pełnej wysokości. Ponadto wyroki te jasno wskazują, że nie można zmieniać przepisów podatkowych w drodze interpretacji ogólnej czy objaśnień ministra finansów. Każdorazowo przyczyniają się do większej pewności prawa przez jego doprecyzowanie i do większego bezpieczeństwa beneficjentów ulgi podatkowej, a zatem i większej jej skuteczności w stymulowaniu nowych inwestycji.
Jak już wspomniałem, żeby ulga inwestycyjna spełniała swój cel, to zasady korzystania z niej powinny być klarowne i nie budzić wątpliwości. Dzięki wyrokom udało się, mam nadzieję, zablokować dodatkowy trend, jaki ostatnio zauważamy, analizując interpretacje podatkowe. Trend ten polega na ograniczaniu zakresu kosztów kwalifikowanych przez ministra finansów. Nie chodzi nawet o to, że kwota ulgi będzie mniejsza bądź większa, ale bardziej o to, żeby po rozpoczęciu inwestycji przedsiębiorca nie był zaskakiwany zmianami. Należy też uniknąć sytuacji, w których wielkość zwolnienia podatkowego zależy od nieprecyzyjnych kryteriów.
Praca zdalna jest już regułą i wielokrotnie koniecznością w sektorze nowoczesnych usług. Przypomnę, że warunkiem skorzystania ze wsparcia na nowych pracowników jest utrzymanie przez dużego przedsiębiorcę istniejącego zatrudnienia, powiększonego o liczbę zadeklarowanych nowych miejsc pracy, przez minimum pięć lat. Zakaz pracy zdalnej oznaczałby dla firm korzystających z ulgi inwestycyjnej duże problemy ze znalezieniem pracowników. Działające już podmioty musiałyby zrezygnować z ulgi, a dla nowych centrów usług wspólnych PSI nie byłaby już ciekawym instrumentem zachęcającym do lokowania inwestycji w Polsce. Dobrze zatem, że Ministerstwo Finansów zdecydowało się na taką interpretację.
Zmieniają się przepisy pomocowe na poziomie unijnym, więc siłą rzeczy czeka nas kolejna nowelizacja i konieczność dostosowania się do niej. Zaczyna się też nowa perspektywa finansowa funduszy unijnych i na pewno wyzwaniem będzie kumulacja tych różnych form pomocowych w odpowiedni, prawidłowy sposób. Niestety mamy też dużo wniosków o zmianę warunków wydania decyzji o wsparciu – najczęściej w związku z koniecznością wydłużenia terminów zakończenia inwestycji z przyczyn niezależnych od inwestorów.
Sporym wyzwaniem dla przedsiębiorców wchodzących w skład dużych międzynarodowych podmiotów (ale też krajowych) będą regulacje nowego globalnego podatku minimalnego (tzw. filar II). Chodzi w szczególności o zabezpieczenie neutralności już uzyskanych ulg podatkowych.©℗
Laureat XVII Rankingu Firm i Doradców Podatkowych Dziennika Gazety Prawnej w kategorii CIT (I miejsce)