- Paradoksalnie bardziej opłacalne mogłoby być cofnięcie odwołania, ale tylko pod warunkiem, że wcześniej prezes NFZ wydałby decyzję, że umowa zlecenia z inspekcją weterynarii nie stanowiła tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego, bo była zawarta w ramach działalności gospodarczej - mó Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Goźlińska Petryk i Wspólnicy.

Jak skomentuje pan wyrok szczecińskiego sądu okręgowego?
Moim zdaniem w tym stanie faktycznym przedsiębiorca nie powinien był korygować podstawy wymiaru składek na społeczne i dopłacać składek do ZUS, licząc na to, że sąd zaakceptuje takie działanie.
Jak to? A co powinien był zrobić?
Powinien kwestionować sam tytuł do ubezpieczeń, tj. umowę zlecenia wykonywaną dla powiatowej inspekcji weterynaryjnej. Byłoby to dla niego korzystniejsze.
Ale czy byłoby zgodne z prawem?
W wyroku z 20 stycznia 2016 r. (sygn. akt II UK 8/15). Sąd Najwyższy wskazał - bazując na art. 16 ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 306 ze zm.) - że wykonywaniu czynności wynikających z wyznaczenia przez powiatowego lekarza weterynarii nie została nadana żadna forma prawna. W art. 16 ust. 7 tej ustawy stwierdzono tylko, że nie jest to zatrudnienie w rozumieniu kodeksu pracy.
Co to oznacza?
Że czynności te można zlecić - w formie umowy zlecenia - tylko osobie fizycznej wykonującej zawód lekarza weterynarii osobiście lub w ramach podmiotu gospodarczego prowadzącego zakład leczniczy dla zwierząt. Takie samo stanowisko SN zaprezentował także w wyroku z 9 grudnia 2008 r. (sygn. akt I UK 138/08). Tak samo orzekł też 18 października 2012 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku (sygn. akt III AUa 611/12), a 14 listopada 2013 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi (sygn. akt III AUa 194/13).
Jakie miałoby to skutki dla weterynarza, którego sprawę dziś opisujemy?
Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Goźlińska Petryk i Wspólnicy / Materiały prasowe
Sporu z ZUS w ogóle by nie było albo byłby on na całkiem innej płaszczyźnie. Umowa o świadczenie usług zawarta z lekarzem jako przedsiębiorcą nie byłaby odrębnym tytułem do ubezpieczeń społecznych oraz w konsekwencji ubezpieczenia zdrowotnego. Lekarz mógłby wówczas opłacać składki na ubezpieczenia społeczne od obniżonej podstawy wymiaru składek (mały ZUS plus), a od przychodu z umowy zawartej z inspekcją nie byłyby należne żadne składki, nawet na ubezpieczenie zdrowotne. Wynagrodzenie byłoby więc wyższe o 9 proc. (przypomnę, że od 1 stycznia 2022 r. cała składka zdrowotna jest finansowana ze środków ubezpieczonego). Takie podejście byłoby też wygodne dla Inspekcji Weterynaryjnej. Ważne jednak, aby nie było wątpliwości, że zawarta umowa jest wykonywana w ramach działalności gospodarczej.
Jak to zapewnić?
Powinno to być wyraźnie wyartykułowane w treści umowy. A wracając do wyroku sądu okręgowego, to paradoksalnie bardziej opłacalne mogłoby być cofnięcie odwołania - ale tylko pod warunkiem, że wcześniej prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wydałby decyzję, że umowa zlecenia z inspekcją weterynarii w ogóle nie stanowiła tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego, bo była zawarta w ramach działalności gospodarczej. Moim zdaniem nie jest jeszcze za późno, aby przedsiębiorca wystąpił o wydanie takiej decyzji. Jeżeli prezes NFZ by ją wydał, to będzie ona wiążąca dla ZUS i ubezpieczony dostanie zwrot składek na ubezpieczenie zdrowotne, które zostały zapłacone za niego przez Inspekcję Weterynaryjną. Co więcej, gdy cofnie odwołanie złożone od decyzji ZUS i decyzja się uprawomocni, to będzie miał także nadpłatę składek na ubezpieczenia społeczne z działalności gospodarczej. ©℗
Rozmawiała Katarzyna Jędrzejewska