Podpaski i tampony są produktami podstawowymi – uznał europarlament i zaapelował do państw UE o objęcie ich zerową stawką VAT. Resorty finansów i rodziny nie widzą pola do działania
Podpaski i tampony są produktami podstawowymi – uznał europarlament i zaapelował do państw UE o objęcie ich zerową stawką VAT. Resorty finansów i rodziny nie widzą pola do działania
W rezolucji dotyczącej praw reprodukcyjnych Parlament Europejski skrytykował tzw. tampon tax za pogłębianie nierówności między płciami. To kwota, która obciąża kobiety tylko z tego powodu, że mają miesiączkę. W Polsce szacuje się, że przez całe swoje życie każda z pań płaci ok. 4 tys. zł takiego podatku. „Wzywamy państwa członkowskie do wyeliminowania go poprzez wprowadzenie zwolnienia lub zerowej stawki VAT na produkty menstruacyjne” – napisano. Europosłowie zaapelowali też o zapewnienie potrzebującym darmowych środków higieny, wskazując, że zapobieganie ubóstwu menstruacyjnemu jest zadaniem pilnym.
Ministerstwa finansów oraz rodziny uważają, że w tej sprawie zrobiły tyle, na ile pozwala im europejska dyrektywa dotycząca VAT. Stawka na podpaski i tampony została obniżona od 1 lipca 2020 r. z 8 do 5 proc. Resort finansów w odpowiedzi na pytania DGP zaznacza, że trwają prace nad reformą europejskiego VAT-u i jeśli pojawi się możliwość zastosowania zerowej stawki na produkty menstruacyjne, to „kwestia ta zostanie przeanalizowana”.
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej podkreśla, że polska 5-proc. stawka jest jedną z najniższych w Unii. Resort nie wyklucza działań, choć nie uważa, że powinien być ich inicjatorem. „Kierownictwo ministerstwa jest otwarte na propozycje różnych rozwiązań systemowych, dotychczas jednak ze strony żadnej organizacji pozarządowej nie wpłynęły zapytania czy też prośby o interwencję” – napisano w odpowiedzi dla DGP.
– Fakt, że w Europie XXI w. wciąż są osoby, które mają problem z dostępem np. do podpasek, dowodzi absurdu. Jasne jest dla mnie, że zadbanie o podstawowe prawa człowieka jest rolą rządu. Dziś prawa kobiet są traktowane przez rząd jako widzimisię, dlatego bardzo się cieszę z tej rezolucji – mówi DGP Adrianna Klimaszewska z inicjatywy Różowa Skrzyneczka, w ramach której w szkołach i innych publicznych instytucjach umieszczane są skrzynki z bezpłatnymi produktami menstruacyjnymi. Uważa ona, że rząd nie powinien się zasłaniać brakiem informacji o potrzebach. – Zbieramy podpisy pod petycją, sygnały płyną od samorządów, które we własnym zakresie próbują zapewniać dostęp do środków higieny, stale zwracamy się do parlamentarzystek i parlamentarzystów, by lobbowali w tej sprawie. Niestety temat jest spychany przez rząd – zaznacza.
W maju senator Koalicji Obywatelskiej Barbara Borys-Damięcka zwróciła się do szefa resortu edukacji Przemysława Czarnka o wsparcie dla montowania skrzyneczek w szkołach i na uczelniach. Argumentowała, że nadal są dziewczynki i młode kobiety, które z powodu menstruacji rezygnują z wyjścia z domu. Resort odpowiedział, że nie może ingerować w działalność placówek.
Do tej pory ustawiono ok. 1400 skrzyneczek. Samorządy, które umieściły je we wszystkich swoich szkołach, to Legnica, Zgorzelec, Kołobrzeg, powiat trzebnicki. W trakcie uruchamiania 250 skrzyneczek jest Kraków. Ponad 200 trafi do placówek oświatowych, pozostałe do innych instytucji, mają także być dostępne dla kobiet w kryzysie bezdomności. Miasto oszacowało, że koszt utrzymania jednej skrzyneczki w szkole to 600 zł rocznie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama