Minister finansów zbiera cięgi za kolejne swoje pomysły, z wyjątkiem planu zwolnienia z PIT oszczędności gromadzonych na cele mieszkaniowe (choć radość z tego projektu bardzo mąci, niestety, zamiar likwidacji zwrotu VAT za materiały budowlane). Uszczelnianie systemu nabrało tempa, a co za tym idzie – szybko narastają kontrowersje wobec działań z tym związanych.
Nie wszystkim podobają się konsekwentne zmiany umów o unikaniu podwójnego opodatkowania (ostatnio na tapecie jest ta ze Słowacją – prace po polskiej stronie już się zakończyły) czy nowe umowy o wymianie informacji podatkowych, w tym z krajami i terytoriami uznawanymi dotąd za stosujące szkodliwą konkurencję podatkową (np. z Andorą; tu ciekawa sprawa, od momentu podpisania porozumienia do wyrażenia zgody przez Sejm na jego ratyfikację minął aż rok). Dowodem na zmianę klimatu nie tylko w relacjach międzynarodowych, lecz także wewnętrznych są znane – budzące zresztą dużo większe emocje – propozycje dotyczące opodatkowania zagranicznych spółek kontrolowanych (CFC) czy pomysł wprowadzenia do ustawy klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania. Przykłady można mnożyć.
Rzecz w tym, że nie jest to polska specyfika. Pisaliśmy o pracach instytucji unijnych, które zachęcają, a nawet obligują państwa członkowskie do podjęcia stanowczych działań. Mnożą się różne inicjatywy międzynarodowe (ale też społeczne, jak akcja dziennikarzy z całego świata zmierzająca do ujawnienia list, na których są nazwiska osób i nazwy firm unikających – nie tylko legalnie – opodatkowania) dotyczące wymiany przez państwa danych i informacji, wywierania nacisków na raje podatkowe, współpracy w zakresie zwalczania szarej strefy itd. Wszędzie w modzie jest publiczne śledzenie, gdzie i jakie podatki płacą wielkie, zyskowne koncerny. A także wytykanie najbogatszym obywatelom, że unikają regulowania podatków w ojczyźnie, szukając takich sposobów i takich miejsc, by zapłacić mniej.
Tego rodzaju przedsięwzięcia i publikacje pojawiają się m.in. w USA, Wlk. Brytanii, Francji, Niemczech, Australii i wielu innych krajach. Na razie to tam, a nie u nas niektórzy się martwią – jak swego czasu Warren Buffett, jeden z najbogatszych ludzi na świecie – że efektywnie płacą mniej na utrzymanie państwa niż ich sekretarki i wzywają do zmian. Ale nie ma też na razie w Polsce odwrotnych reakcji: demonstracyjnej zmiany rezydencji podatkowej, jak w przypadku Gerarda Depardieu „emigrującego” z Francji do Rosji.
Krótko mówiąc: zmiana klimatu podatkowego jest faktem. W skali globalnej, a nie tylko w kraju czy w przeżywającej kłopoty gospodarcze Europie. Perspektywy dla podatników nie są dobre: niezależnie od wewnętrznych potrzeb i budżetowych konieczności będziemy, czy tego chcemy, czy nie, jako członek UE, OECD czy po prostu społeczności międzynarodowej brać udział w procesach, które oznaczają jedno: większy fiskalizm. Pytanie nie brzmi już, czy per saldo zapłacimy więcej niż dotąd, ale co w zamian państwo nam zaoferuje (czego więcej lub wyższą jakość jakich swoich świadczeń). I ten wątek również w dyskusjach o uszczelnianiu systemu podatkowego powinien się pojawić. Czym prędzej, bo inaczej większy fiskalizm będzie jedynym skutkiem zmian klimatycznych i globalnego ochłodzenia, które zapowiada się na wiele, wiele lat.