Likwidacja zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych dotyczy 90 tys. osób. Ich zadania przejmą nowe agencje wykonawcze i instytucje gospodarki budżetowej. Koszty tych zmian obciążą dodatkowo finanse państwa.
ANALIZA
Propozycja likwidacji zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych, którą przewiduje uchwalona ostatnio przez Sejm nowa ustawa o finansach publicznych, budzi coraz więcej wątpliwości. Zmiany mają objąć 90 tys. pracowników zatrudnionych w likwidowanych jednostkach, czyli – jak informuje Irena Oryńczak, wiceprzewodnicząca MKK NSZZ Solidarność zakładów obsługi przy urzędach wojewódzkich – wraz z rodzinami ok. 300 tys. osób. W sytuacji obecnego kryzysu i rosnącego bezrobocia nie jest to zmiana pożądana – przekonują pracownicy i eksperci, zwłaszcza że rząd nie gwarantuje miejsc pracy osobom zatrudnionym w likwidowanych jednostkach. Co więcej, koszty tych przekształceń obciążą budżet państwa.

Zmiany w sektorze

Zgodnie z uchwaloną ustawą o finansach publicznych (ustawa trafi teraz do Senatu) i ustawą wprowadzającą do końca 2010 roku mają zostać zlikwidowane wszystkie państwowe zakłady budżetowe oraz gospodarstwa pomocnicze państwowych i samorządowych jednostek budżetowych. Na ich miejsce powstaną nowe jednostki: agencje wykonawcze i instytucje gospodarki budżetowej. Celem tych zmian, jak uzasadniał rząd, jest konsolidacja sektora finansów publicznych. Jak podkreśla jednak prof. Elżbieta Kornberger-Sokołowska z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, która sporządziła opinię dla Biura Analiz Sejmowych, forma instytucji gospodarki budżetowej nie służy konsolidacji sektora finansów publicznych, a raczej sprzyja dalszej dekonsolidacji. Jej zdaniem instytucja gospodarki budżetowej – wbrew nazwie – będzie typową formą gospodarki pozabudżetowej, a o przeznaczeniu jej zysku ma decydować minister wnioskujący o jej utworzenie.

Obawy pracowników

Likwidacja zakładów budżetowych może oznaczać również zwolnienia, czego najbardziej obawiają się pracownicy.
– Istnieje zagrożenie, że instytucja gospodarki budżetowej lub jednostka budżetowa, która przejmie pracowników likwidowanych zakładów, zatrudni ich na trzy miesiące, a po tym okresie nie przedłuży umowy. Przepisy nie przewidują gwarancji zatrudnienia – martwi się Irena Oryńczak.
Nowa ustawa o finansach stanowi, że pracownicy znajdą zatrudnienie w nowych instytucjach gospodarki, agencjach wykonawczych, spółkach lub jednostkach, które będą realizowały zadania obecnie wykonywane przez likwidowane zakłady i gospodarstwa.



Koszty zmian

Jak tłumaczy Irena Oryńczak, obecnie zakłady wykonują zadania po kosztach.
– Jeśli te same usługi zakupimy na rynku prywatnym, to spółki będą chciały na tym naturalnie zarobić, a więc koszty będą wyższe – przekonuje nasza rozmówczyni.
Również prof. Eugeniusz Ruśkowski, kierownik Katedry Finansów Publicznych i Prawa Finansowego na Uniwersytecie w Białymstoku, uważa, że na zmianach budżet nie zaoszczędzi.
– Moment jest niesprzyjający, a każda zmiana będzie pociągała za sobą dodatkowe wydatki – mówi ekspert.
Co więcej, z analizy Najwyższej Izby Kontroli z wykonania budżetu państwa w 2005 roku (ostatni raport NIK, w którym oceniono dane finansowe zakładów i gospodarstw) stwierdzono, że gospodarstwa zrealizowały relatywnie największe wpłaty do budżetu z nadwyżki finansowej. Jak tłumaczy prof. Eugeniusz Ruśkowski, jeśli zakład lub gospodarstwo jest nierentowne, to obecna ustawa o finansach publicznych pozwala na ich likwidację. Aby osiągnąć ten cel, nie trzeba zmieniać ustawy. Wystarczy zrobić przegląd obecnych zakładów i gospodarstw pomocniczych.
Z kolei prof. Elżbieta Kornberger-Sokołowska zwraca uwagę, że nowe instytucje gospodarki budżetowej będą miały rozbudowaną strukturę (dyrektor oraz zarząd), a także że zysk takiej instytucji może pozostawać do dyspozycji instytucji.
– A to oznacza, że budżet może nie uzyskiwać żadnych wpływów od takiej jednostki – twierdzi ekspert UW.