Resort zdrowia po kilku miesiącach od naszych pierwszych publikacji zapowiedział ograniczenie swobody wystawiania recept przez internet, bez realnego kontaktu z pacjentem.

Lekarzy ma obowiązywać limit 300 recept na 80 pacjentów dziennie. Tak reaguje Ministerstwo Zdrowia na publikacje DGP o rekordzistach, którzy wypisywali nawet 420 tys. recept rocznie. O problemie piszemy od pół roku. Resort ma też plan na ograniczenie przepisywania leków psychotropowych. Te, jak sprawdziliśmy, nadal można kupić bez realnej konsultacji medycznej.

Resort złożył doniesienie do prokuratury w sprawie opisywanych przez nas rekordzistów. – Wskazaliśmy 10 lekarzy, którzy w naszej ocenie dopuścili się 5 przestępstw: fałszerstwa intelektualnego, poświadczenia nieprawdy, oszustwa, sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia publicznego oraz ułatwienia dostępu do środków odurzających – mówił w piątek minister Adam Niedzielski. Resort ma także wprowadzić obowiązek fizycznego badania pacjenta przy wypisywaniu leków psychotropowych. Projekt rozporządzenia w tej sprawie powstał już na początku maja, ale utknął w konsultacjach.

„Projekt rozporządzenia jest na etapie uzgodnień z Rządowym Centrum Legislacji. Obecnie rozpatrywane są uwagi złożone w opiniach do projektu i w trakcie spotkania konsultacyjnego z przedstawicielami Naczelnej Izby Lekarskiej, Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i organów administracyjnych” – informuje MZ. Z naszych informacji wynika, że projekt ma zostać przyjęty w ciągu kilku dni. Wpływ na jego przygotowanie miały m.in. nasze publikacje. Opisywaliśmy w nich m.in. pacjentkę, która za pośrednictwem platformy internetowej zamawiała silnie uzależniające leki nasenne. Lekarze nie tylko nie skontaktowali się z nią, żeby zapytać o stan zdrowia, lecz także nie przekierowali do psychiatry, za to zwiększyli cenę recept, widząc, że regularnie prosi o kolejne. Kilkoro z nich nawet przekierowało jej opłaty na prywatnego Blika. Pacjentka zadłużyła się na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ponadto z bardzo silnym uzależnieniem trafiła do szpitala psychiatrycznego.

Projekt rozporządzenia zakłada, że wystawienie przez lekarza recepty na preparat zawierający konkretne środki (środek odurzający z grup I-N lub II-N, substancję psychotropową z grup II-P, III-P lub IV-P, lub prekursor kategorii 1) ma być możliwe wyłącznie po osobistym zbadaniu pacjenta oraz weryfikacji liczby oraz rodzaju przepisywanych leków. Jeszcze kilka dni temu, jak sprawdziliśmy, kupienie takich medykamentów nie stanowiło problemu. Wystarczyło zapłacić, a po chwili recepta była gotowa bez jakiegokolwiek kontaktu ze strony lekarza. Z tą różnicą, że za receptę na środki psychotropowe płaci się o 30 zł więcej niż za tę na zwykły lek (119 zł zamiast 79 zł). Jak tłumaczył nam właściciel portalu, lekarz je wystawiający musi dokonać pogłębionego wywiadu medycznego (rozmowa obok). Tyle teoria. W praktyce, żeby kupić lek z tej kategorii, musieliśmy tylko wypełnić ankietę.

Zawierała ona pytania o przebyte operacje, żołtaczkę, ciążę, alergie. Nie było nic o stanie zdrowia psychicznego. Lekarz, który wystawił nam receptę, jest chirurgiem. Nie zadzwonił do nas, nie wysłał e-maila ani SMS-a. Nie miał też wglądu w nasze Internetowe Konto Pacjenta. Trudno więc stwierdzić, na czym polegał ten „pogłębiony wywiad”. – Nie mam sobie nic do zarzucenia. Taka jest telemedycyna. Mam dziesiątki pacjentów, ciężko pracuję – tłumaczył nam później lekarz, kiedy ujawniliśmy naszą prowokację. Jak przekonuje, w razie pytań pacjent dysponuje kontaktem do niego. Numer do lekarza, który miałyśmy z innego źródła, nie był jednak tożsamy z figurującym na portalu. Ani tym, z którego po wystawieniu recepty przyszedł SMS, że „stosowanie leku niezgodnie z ulotką może powodować uzależnienie”. Oba te numery pozostały głuche.

Ulotka ostrzega zaś, że „przed rozpoczęciem stosowania leku należy omówić to z lekarzem, bo jeśli lek jest stosowany długotrwale, może wystąpić uzależnienie, zwłaszcza u pacjentów skłonnych do nadużywania leków lub alkoholu”. Lekarz nie odpowiedział nam na pytanie, jak weryfikuje stan zdrowia pacjenta. Tłumaczy się tym, że wypisuje lek w limitowanych ilościach. Ale – co ważne – nie ma jak zweryfikować, ile recept na podobny lek pacjent dostał od innych medyków. – Trzeba mieć do siebie zaufanie – kwituje.

Jak ustaliliśmy, portal jest nową działalnością właściciela, który prowadzi też klinikę zajmującą się specjalistyczną chirurgią z użyciem nowoczesnych narzędzi. Lekarz, który wystawił nam receptę, przyjmuje również tam. ©℗