Uzczelnienie systemu podatkowego jest bezsprzeczne. To zasługa urzędników Krajowej Administracji Skarbowej, odpowiedzialnych za pobór podatków i ściganie wyłudzaczy, a także pracowników Ministerstwa Finansów, którzy wyposażyli ich w nowe narzędzia teleinformatyczne i legislacyjne. Sukcesu nie byłoby bez świetnej, nienotowanej od lat koniunktury gospodarczej w Polsce i w otoczeniu zewnętrznym naszej gospodarki.
KAS budował Marian Banaś. To jego drugie podejście do projektu. Nie udało się go wdrożyć, kiedy PiS rządził dekadę wcześniej. Banaś wielokrotnie mówił o wysokim poziomie moralnym, uczciwości i kompetencjach, które są niezbędne do walki z mafiami vatowskimi. Miał rację, ale dzisiaj to, co się wokół niego dzieje, jest dużym obciążeniem dla podległych mu do niedawna urzędników i funkcjonariuszy.
Zaczęło się od niejasności w oświadczeniach majątkowych Banasia. Pół roku kontrolowało je Centralne Biuro Antykorupcyjne – i ma zastrzeżenia. Z przeciekających do mediów informacji wynika, że nie wszystkie składniki majątku mają potwierdzenie w dochodach. W PiS zaś trwają spekulacje, czy CBA zdecyduje się zawiadomić w tej sprawie prokuraturę.
Okazało się też, że swoją krakowską kamienicę obecny prezes NIK wynajmuje osobom z półświatka, a ci prowadzą w niej hotel na godziny. Do tego Banaś tłumaczył, że płacą niższy czynsz, bo mają się rozliczyć przy sprzedaży nieruchomości. To, w jaki sposób były szef skarbówki wszedł w posiadanie budynku, też rodzi wiele pytań. Co więcej, wśród jego bliskich współpracowników znalazło się dwóch, których prokuratura podejrzewa o wyłudzenie VAT i to na niebagatelnym poziomie, bo aż 5 mln zł.
Sporo jak na człowieka, który zapowiadał bezkompromisową walkę z przestępcami podatkowymi. Dla jego byłych podwładnych musi to być również cios i silne osłabienie morale. Tym bardziej że od opozycyjnych polityków słyszą już, że jedyne mafie vatowskie, jakie udało się znaleźć, to te w Ministerstwie Finansów. Bardzo to nieuczciwe stawianie sprawy i rzucanie cienia na służbę prawie 60 tys. osób, które pracują nad tym, aby do kasy państwa wpływało to, co należne.
Rozmawiałem z kilkoma urzędnikami KAS z urzędów skarbowych, celno-skarbowych i centrali MF w Warszawie. Dominują zaskoczenie i rozczarowanie. – My się pilnujemy, aby długopisu z pracy nie wynieść, a tutaj takie rzeczy się dzieją – mówił mi jeden z nich. – Korytarze w resorcie są zazwyczaj rozplotkowane, ale tutaj nikt nie bardzo wie, co o tym myśleć. Źle to wróży możliwości przyciągania nowych ludzi do służby – dodaje kolejny rozmówca.
Nie brakuje także głosów, że władza się zmienia, a my robimy swoje niezależnie od tego, jacy ludzie nami kierują. To, co dzieje się wokół Mariana Banasia czy zatrzymanych wysokich urzędników, nie powinno być okazją do wyżywania się na urzędnikach i funkcjonariuszach KAS. Zaufanie, wiara w kompetencje i sprawność skarbówki to fundament stabilnego państwa. Nie ma sensu podważać pracy, jaką wykonują, tylko dlatego że w służbie znalazło się kilka czarnych owiec.
Gdy wyszło na jaw, że szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski spotykał się w cztery oczy z bankierem Leszkiem Czarneckim, a nagranie z ich rozmowy usłyszała cała Polska, wybuchł wielki skandal. Chrzanowski trafił do aresztu na dwa miesiące z zarzutami przekroczenia uprawnień. Cała sprawa zaś zyskała miano afery KNF, chociaż była aferą jednego człowieka i nie udało się udowodnić, że ktokolwiek więcej w urzędzie współdziałał z przewodniczącym nadzoru.
Ucierpieli jednak niewinni urzędnicy, na co dzień pilnujący banków, ubezpieczycieli, rynku kapitałowego, czyli naszych pieniędzy. Zaufanie do KNF mocno spadło, a cień Chrzanowskiego jeszcze długo będzie kładł się na urzędzie. Warto się zastanowić, czy dziesiątki tysięcy urzędników skarbowych w całej Polsce zasługują, żeby oceniać ich pracę przez pryzmat Mariana Banasia, Arkadiusza B. czy Krzysztofa B.